Motyw zombie w literaturze i filmie jest ostatnio dość popularny. Dlatego znawców tematu powinien ucieszyć fakt, że niedawno ukazała się "Zombiefilia", pierwsza polska antologia o żywych trupach.
"Zombiefilia" to pierwsza polska antologia zombie, którą współtworzyło 22 autorów. Wśród nich znaleźli się: Dawid Kain, Magdalena M. Kałużyńska, Sylwia Błach, Marcin Rojek, Paweł Waśkiewicz, Aleksandra Zielińska, Paulina Kuchta, Artur Olchowy, Paulina J. Król, Michał Stonawski, Grzegorz Gajek, Karol Mitka, Łukasz Radecki, Marcin Podlewski, Robert Rusik, Artur Kuchta, Krzysztof T. Dąbrowski, Maciej Kaźmierczak, Rafał M. Skrobot, Rafał Christ, Bartosz Orlewski oraz Carlton Mellick III, amerykański mistrz bizzarro. Warto wspomnieć, że Artur Olchowy, Robert Rusik, Bartosz Orlewski, Paulina J. Król i Rafał M. Skrobot są zwycięzcami konkursu "Napiszmy razem pierwszą polską antologię o zombie".
Na początku muszę się do czegoś przyznać. Otóż nie jestem wielką fanką zombie i postapokaliptycznych wizji. Nie przeczytałam ani jednej książki o tej tematyce, nie widziałam także "Nocy żywych trupów", "Świtu żywych trupów" czy innej "Martwicy mózgu". Oglądałam jedynie "Rec", ale to raczej nie jest taki typowy film o zombie. Oczywiście lubię horrory, ale oparte na innych motywach - duchy, zjawy i inne nadprzyrodzone zjawiska. A najbardziej przypadł mi do gustu Stephen King, uznawany za mistrza grozy. Postanowiłam jednak dać zombie szansę. Tym bardziej, że rozpoznałam w spisie treści dwa nazwiska - Magdaleny M. Kałużyńskiej, której powieść grozy "Ymar" bardzo mi się podobała oraz Pauliny J. Król, jednej z blogerek, którą miałam okazję poznać na żywo. Właśnie ich tekstów zamieszczonych w "Zombiefilii" byłam najbardziej ciekawa i się nie zawiodłam.
Magdalena M. Kałużyńska napisała aż dwa opowiadania. Najbardziej spodobało mi się "Die Hard" - pełna krwawych opisów opowieść o zombie. Oto w jednym z biurowców zostaje rozpylony wirus, pod wpływem którego ludzie zmieniają się w zakrwawione istoty żądne surowego mięsa. W jej stronę szedł chłopak. Nie szedł, kiwał się, zataczał, kulał, aż w końcu stanął. Nachylił się i obficie zwymiotował krwią. Trzymał się oburącz za szyję. Krew przeciekała mu przez palce. Ledwo podniósł głowę, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł! Otwierał brudne usta jak ryba akwariowa. Wydawał z siebie nieokreślone, charczące dźwięki. Znowu zwymiotował krwią. Kiedy oderwał dłonie od szyi, krew z przeciętej tętnicy chlapnęła na podłogę… Autorka bardzo lubi takie historie, co można zauważyć w jej powieści grozy. Również w tym przypadku stawia na krew, która leje się strumieniami. Spodobało mi się zarysowanie portretu psychologicznego głównej bohaterki oraz zaskakujące zakończenie. Widać, że autorka lubi bawić się konwencją.
Z kolei "RPG" to opowieść o armii dzieci, które zabijają z zimną krwią niebezpiecznych dorosłych za pomocą procy, siekiery czy pistoletu na gwoździe. Miasto jest odizolowane, nikt nie może się do niego dostać ani z niego wyjść i z pozoru opustoszałe. Całe miasto sprawiało wrażenie wymarłego. Poza tym wszędzie panował przeraźliwy bałagan. Porzucone samochody, autobusy, tramwaje, składy pociągów stojące na peronach, wagon przy wagonie, a nawet helikoptery czy doszczętnie strzaskane samoloty pasażerskie. Wszędzie, gdzie okiem kamery można było sięgnąć, walały się również jakieś śmiecie, kartki papieru, fragmenty ubrań, nawet buty i kartonowe pudła. Na jednym ze skrzyżowań leżał TIR. (...) Nawet wprawne oko dopiero po kilku sekundach uważnego oglądania obrazów na monitorach dało radę wyłowić charakterystyczne kształty ciał. Trupów. Były albo przykryte śmieciami, albo owinięte w materiał niczym mumie. Ta wizja zombie mniej przypadła mi do gustu. Pomysł na walczące dzieci skojarzył mi się z "Dziećmi" Bolesława Prusa. Ale trzeba przyznać, że zakończenie jest zaskakujące. Nie zawiodłam się na opowiadaniach Magdaleny M. Kałużyńskiej. Mam nadzieję, że wkrótce napisze kolejną powieść, gdyż po "Ymarze" czuję niedosyt. Podobno ma powstać jego prequel oraz kontynuacja, na co bardzo liczę.
Natomiast Paulina J. Król w "Drosera animalia" stawia na zaskoczenie. Autorka początkowo odwraca uwagę czytelnika, poprzez dość plastyczne opisy przyrody. Im dalej wchodziła w głąb puszczy, tym wspanialsze okazy do fotografowania znajdywała; karłowate drzewka, imponujące paprocie, skryte w gałęziach rzadkie ptaki. Puszcza była niesamowita, stara i urokliwa; cienie wysokich, powykręcanych drzew całkowicie spowiły mrokiem dolne piętra lasu. I gdy czytelnik jest zachwycony krajobrazem, Paulina przypuszcza atak. Kwiatki i drzewa zostają zastąpione opisami ataków zombie. Już nie jest sielsko anielsko. Przylgnął do niej wszystkimi czterema kończynami i zatopił zęby w jej karku. Długie na kilka cali, ostre, poskręcane pazury wbiły się w jej ramiona, przecinając skórę i trzymając szczupłe ciało dziewczyny w żelaznym uścisku. Mirka krzyknęła i potknęła się, ostatkiem sił spróbowała odepchnąć stworzenie. I tak pozostaje już do smutnego końca. Opowiadanie czyta się jednym tchem, z uwago na wartką akcję i interesującą fabułę. Spodobał mi się styl Pauliny, który miałam już okazję poznać w jej miniopowiadaniu "Osadnik". Myślę, że jeszcze nieraz o Niej usłyszymy.
Dawid Kain w opowiadaniu o dość tajemniczym tytule - "Anioły zjedzą wiosnę" serwuje czytelnikowi przerażającą i niezwykle mroczną wizję żywych trupów. Otóż pod wpływem nieznanej epidemii ludzie stają się zombie i zjadają się nawzajem. Proces ten jest jednak stopniowy, jakby pomału zatracali swoje człowieczeństwo. Autor wprowadza narrację pierwszoosobową. Wydarzenia widzimy z perspektywy młodego chłopaka, który ukrywa się ze swoją dziewczyną przed zarazą. Możemy poznać myśli bohatera, początkowo bardzo rzeczowe, potem coraz mniej składne. Jakby stawał się coraz mniej myślącą a coraz bardziej żądną mięsa i krwi istotą. Zakończenie jest pełne grozy i dramatyzmu, jak na opowiadanie o zombie przystało.
Książka jest prawdziwą gratką dla miłośników zombie, którzy z pewnością znajdą w niej coś dla siebie. Nie sposób odnieść się do wszystkich opowiadań. Na pewno są one bardzo zróżnicowane zarówno pod względem stylu jak i wizji - od mrocznych i niezwykle poważnych historii po absurdalne wizje z pogranicza gatunków. Co je łączy? Tajemnicze trzaski, smród rozkładających się ciał, pełnych pęcherzy i odrywającej się skóry. Poza tym zombie mają jeden cel - zaspokoić swój ciągły głód. Oczywiście zdarzają się także zabawne akcenty, np. Justyna z opowiadania "Drosera animalia" Pauliny J. Król wybierając się do puszczy myśli, że będzie hasać na szpikach i pić drinki z palemką. Natomiast w opowiadaniu "Deux ex machina" Aleksandry Zielińskiej Nowa Huta przedstawiona jest jako ostatnia normalna dzielnica Krakowa. To drugie mnie szczególnie rozbawiło.
Szkoda, że nie została wydana wersja papierowa książki, gdyż znowu musiałam zmierzyć się z eBookiem. Na szczęście opowiadania mają to do siebie, że szybko się je czyta, więc nie było to zbyt uciążliwe. Dzięki "Zombiefilii" zaczęłam powoli przekonywać się do opowiadań, za którymi nie przepadam. Jeśli któreś się nie spodoba, zawsze można przejść do następnego. Poza tym to doskonała okazja do poznania nowych autorów i wybrania swoich ulubionych. Książka na pewno zapewni wiele emocji czytelnikom - oj będzie się działo. Polecam ją miłośnikom horrorów oraz motywu zombie.
Antologię można pobrać ze strony wydaje.pl i to za darmo! Przy okazji warto także odwiedzić fanpage "Zombiefilii".
"Zombiefilia" to pierwsza polska antologia zombie, którą współtworzyło 22 autorów. Wśród nich znaleźli się: Dawid Kain, Magdalena M. Kałużyńska, Sylwia Błach, Marcin Rojek, Paweł Waśkiewicz, Aleksandra Zielińska, Paulina Kuchta, Artur Olchowy, Paulina J. Król, Michał Stonawski, Grzegorz Gajek, Karol Mitka, Łukasz Radecki, Marcin Podlewski, Robert Rusik, Artur Kuchta, Krzysztof T. Dąbrowski, Maciej Kaźmierczak, Rafał M. Skrobot, Rafał Christ, Bartosz Orlewski oraz Carlton Mellick III, amerykański mistrz bizzarro. Warto wspomnieć, że Artur Olchowy, Robert Rusik, Bartosz Orlewski, Paulina J. Król i Rafał M. Skrobot są zwycięzcami konkursu "Napiszmy razem pierwszą polską antologię o zombie".
Na początku muszę się do czegoś przyznać. Otóż nie jestem wielką fanką zombie i postapokaliptycznych wizji. Nie przeczytałam ani jednej książki o tej tematyce, nie widziałam także "Nocy żywych trupów", "Świtu żywych trupów" czy innej "Martwicy mózgu". Oglądałam jedynie "Rec", ale to raczej nie jest taki typowy film o zombie. Oczywiście lubię horrory, ale oparte na innych motywach - duchy, zjawy i inne nadprzyrodzone zjawiska. A najbardziej przypadł mi do gustu Stephen King, uznawany za mistrza grozy. Postanowiłam jednak dać zombie szansę. Tym bardziej, że rozpoznałam w spisie treści dwa nazwiska - Magdaleny M. Kałużyńskiej, której powieść grozy "Ymar" bardzo mi się podobała oraz Pauliny J. Król, jednej z blogerek, którą miałam okazję poznać na żywo. Właśnie ich tekstów zamieszczonych w "Zombiefilii" byłam najbardziej ciekawa i się nie zawiodłam.
Magdalena M. Kałużyńska napisała aż dwa opowiadania. Najbardziej spodobało mi się "Die Hard" - pełna krwawych opisów opowieść o zombie. Oto w jednym z biurowców zostaje rozpylony wirus, pod wpływem którego ludzie zmieniają się w zakrwawione istoty żądne surowego mięsa. W jej stronę szedł chłopak. Nie szedł, kiwał się, zataczał, kulał, aż w końcu stanął. Nachylił się i obficie zwymiotował krwią. Trzymał się oburącz za szyję. Krew przeciekała mu przez palce. Ledwo podniósł głowę, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł! Otwierał brudne usta jak ryba akwariowa. Wydawał z siebie nieokreślone, charczące dźwięki. Znowu zwymiotował krwią. Kiedy oderwał dłonie od szyi, krew z przeciętej tętnicy chlapnęła na podłogę… Autorka bardzo lubi takie historie, co można zauważyć w jej powieści grozy. Również w tym przypadku stawia na krew, która leje się strumieniami. Spodobało mi się zarysowanie portretu psychologicznego głównej bohaterki oraz zaskakujące zakończenie. Widać, że autorka lubi bawić się konwencją.
Z kolei "RPG" to opowieść o armii dzieci, które zabijają z zimną krwią niebezpiecznych dorosłych za pomocą procy, siekiery czy pistoletu na gwoździe. Miasto jest odizolowane, nikt nie może się do niego dostać ani z niego wyjść i z pozoru opustoszałe. Całe miasto sprawiało wrażenie wymarłego. Poza tym wszędzie panował przeraźliwy bałagan. Porzucone samochody, autobusy, tramwaje, składy pociągów stojące na peronach, wagon przy wagonie, a nawet helikoptery czy doszczętnie strzaskane samoloty pasażerskie. Wszędzie, gdzie okiem kamery można było sięgnąć, walały się również jakieś śmiecie, kartki papieru, fragmenty ubrań, nawet buty i kartonowe pudła. Na jednym ze skrzyżowań leżał TIR. (...) Nawet wprawne oko dopiero po kilku sekundach uważnego oglądania obrazów na monitorach dało radę wyłowić charakterystyczne kształty ciał. Trupów. Były albo przykryte śmieciami, albo owinięte w materiał niczym mumie. Ta wizja zombie mniej przypadła mi do gustu. Pomysł na walczące dzieci skojarzył mi się z "Dziećmi" Bolesława Prusa. Ale trzeba przyznać, że zakończenie jest zaskakujące. Nie zawiodłam się na opowiadaniach Magdaleny M. Kałużyńskiej. Mam nadzieję, że wkrótce napisze kolejną powieść, gdyż po "Ymarze" czuję niedosyt. Podobno ma powstać jego prequel oraz kontynuacja, na co bardzo liczę.
Natomiast Paulina J. Król w "Drosera animalia" stawia na zaskoczenie. Autorka początkowo odwraca uwagę czytelnika, poprzez dość plastyczne opisy przyrody. Im dalej wchodziła w głąb puszczy, tym wspanialsze okazy do fotografowania znajdywała; karłowate drzewka, imponujące paprocie, skryte w gałęziach rzadkie ptaki. Puszcza była niesamowita, stara i urokliwa; cienie wysokich, powykręcanych drzew całkowicie spowiły mrokiem dolne piętra lasu. I gdy czytelnik jest zachwycony krajobrazem, Paulina przypuszcza atak. Kwiatki i drzewa zostają zastąpione opisami ataków zombie. Już nie jest sielsko anielsko. Przylgnął do niej wszystkimi czterema kończynami i zatopił zęby w jej karku. Długie na kilka cali, ostre, poskręcane pazury wbiły się w jej ramiona, przecinając skórę i trzymając szczupłe ciało dziewczyny w żelaznym uścisku. Mirka krzyknęła i potknęła się, ostatkiem sił spróbowała odepchnąć stworzenie. I tak pozostaje już do smutnego końca. Opowiadanie czyta się jednym tchem, z uwago na wartką akcję i interesującą fabułę. Spodobał mi się styl Pauliny, który miałam już okazję poznać w jej miniopowiadaniu "Osadnik". Myślę, że jeszcze nieraz o Niej usłyszymy.
Dawid Kain w opowiadaniu o dość tajemniczym tytule - "Anioły zjedzą wiosnę" serwuje czytelnikowi przerażającą i niezwykle mroczną wizję żywych trupów. Otóż pod wpływem nieznanej epidemii ludzie stają się zombie i zjadają się nawzajem. Proces ten jest jednak stopniowy, jakby pomału zatracali swoje człowieczeństwo. Autor wprowadza narrację pierwszoosobową. Wydarzenia widzimy z perspektywy młodego chłopaka, który ukrywa się ze swoją dziewczyną przed zarazą. Możemy poznać myśli bohatera, początkowo bardzo rzeczowe, potem coraz mniej składne. Jakby stawał się coraz mniej myślącą a coraz bardziej żądną mięsa i krwi istotą. Zakończenie jest pełne grozy i dramatyzmu, jak na opowiadanie o zombie przystało.
Książka jest prawdziwą gratką dla miłośników zombie, którzy z pewnością znajdą w niej coś dla siebie. Nie sposób odnieść się do wszystkich opowiadań. Na pewno są one bardzo zróżnicowane zarówno pod względem stylu jak i wizji - od mrocznych i niezwykle poważnych historii po absurdalne wizje z pogranicza gatunków. Co je łączy? Tajemnicze trzaski, smród rozkładających się ciał, pełnych pęcherzy i odrywającej się skóry. Poza tym zombie mają jeden cel - zaspokoić swój ciągły głód. Oczywiście zdarzają się także zabawne akcenty, np. Justyna z opowiadania "Drosera animalia" Pauliny J. Król wybierając się do puszczy myśli, że będzie hasać na szpikach i pić drinki z palemką. Natomiast w opowiadaniu "Deux ex machina" Aleksandry Zielińskiej Nowa Huta przedstawiona jest jako ostatnia normalna dzielnica Krakowa. To drugie mnie szczególnie rozbawiło.
Szkoda, że nie została wydana wersja papierowa książki, gdyż znowu musiałam zmierzyć się z eBookiem. Na szczęście opowiadania mają to do siebie, że szybko się je czyta, więc nie było to zbyt uciążliwe. Dzięki "Zombiefilii" zaczęłam powoli przekonywać się do opowiadań, za którymi nie przepadam. Jeśli któreś się nie spodoba, zawsze można przejść do następnego. Poza tym to doskonała okazja do poznania nowych autorów i wybrania swoich ulubionych. Książka na pewno zapewni wiele emocji czytelnikom - oj będzie się działo. Polecam ją miłośnikom horrorów oraz motywu zombie.
Antologię można pobrać ze strony wydaje.pl i to za darmo! Przy okazji warto także odwiedzić fanpage "Zombiefilii".
Autor: praca zbiorowa
Tytuł: "Zombiefilia"
Ilość stron: 366
Format: pdf/ePub/mobi/zip
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Pasionkowe Wyzwanie Czytelnicze (książka fantastyczna, opowiadanie oraz książka polskiego autora)
Pierwsze słyszę!
Pod hasłem (homo sapiens)
Polacy nie gęsi
Trójka e-pik (zbiór opowiadań)
Recenzja zgłoszona do wakacyjnego konkursu dla syndykalistów na najlepszą zbrodniczą recenzję lata 2013.
Też nie jestem wielką fanką zombie, dotychczas jakoś nie miałam okazji czytać książek o takiej tematyce, więc będzie okazja to zmienić. Opowiadania mam już ściągnięte i czekają na swoją kolej, najbardziej jestem ciekawa tekstu Pauliny. :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam Twoją recenzję. Mam nadzieję, że za wiele nie zdradziłam ;)
UsuńNie, spokojnie, na pewno mi nie zepsułaś lektury. :) Teraz zabieram się za "Kanalię", więc książka niebawem będzie mogła wrócić do Ciebie. :)
UsuńNie musisz się śpieszyć. Ja postaram się jak najszybciej zabrać za Twoje. :)
UsuńJak wyżej, nie musisz się śpieszyć. Wiem, że masz sporo książek do zrecenzowania. :)
UsuńAle nie chce Ci trzymać za długo. Zmobilizuję się w przyszłym tygodniu ;)
UsuńJako zadeklarowana zombie girl Zombiefilię mam już ściągniętą i teraz tylko brakuje mi czasu na przeczytanie jej :) A widzę/czytam, że będzie mi się podobało, bardzo podobało :)
OdpowiedzUsuńTo czekam na Twoją recenzję :)
UsuńAntologię już pobrałam. Ogólnie nie przepadam za książkami o zombie, ale Paulinki opowiadanie na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajne, więc myślę, że się nie zawiedziesz :)
UsuńEbook już sciągnięty. Czeka na swoją kolej. Na pewno będzie to ciekawa lektura.
OdpowiedzUsuńTo teraz czekam na Twoją opinię. Ciekawe, które opowiadania przypadną Ci najbardziej do gustu :)
UsuńZ pewnością przeczytam, nie ma to jak darmowa książka :-)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńBardzo przepraszam za pomyłkę, już poprawiłam. Moja mama ma tak na imię, stąd ten lapsus językowy. Nie pisałam o każdym opowiadaniu, bo recenzja wyszłaby za długa. Poza tym myślę, że każdy powinien sam odkryć swoje ulubione teksty :)
OdpowiedzUsuńZombie i antologie, to niekoniecznie moje klimaty, ale jedno opowiadanie na pewno przeczytam, tylko muszę pamiętać, żeby je sobie wydrukować. :)
OdpowiedzUsuńChyba nawet wiem które opowiadanie. Myślę, że powinno Ci się spodobać :)
UsuńJuż czytałem pierwsze parę zdań opowiadania Pauliny i już nie mogę się doczekać, aż przeczytam całe, bo chcę je sobie wydrukować, żeby nie psuć sobie oczu na laptopie :D. A czytnika niestety nie mam :).
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocy!
Melon :)
Ja też czytnika nie mam, bo nie lubię e-booków. Mam program program na laptopie. Podobno ma zostać wydana wersja papierowa, widziałam na którymś blogu :)
Usuń