"Nowy Kapoan" jest zbiorem anegdot dotyczących najczęstszych czesko-polskich błędów językowych, które wynikają z podobieństw tych języków.
Tytułowe słowo "kapoan" stanowi odwrotność wyrażenia "na opak". Można więc go rozumieć jako coś odwrotnego, opacznego, odmiennego niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Słowo to po raz pierwszy zostało zastosowane w książce "Kapoan – Na opak. O czeskim dla Polaków, być może mało zaawansowanych, ale mocno zainteresowanych". I od tej pory zaczęto go używać w kontekście czyhających na Polaka pułapek językowych, które spowodowane są podobieństwem języka czeskiego i polskiego.
"Nowy Kapoan. Strzel i traf do czesko-polskich językowych gaf" stanowi kontynuację wspomnianej książki. Jednak jej tematyka została rozszerzona – na Słowaków i Węgrów oraz o błędy związane z obyczajami, mentalnością czy z kulturą. Nie brakuje w niej także uwag o trudnościach w polsko-czeskim tłumaczeniu.
Jak zauważa Zofia Tarajło-Lipowska: W pewnym okresie niektórzy politycy debatowali nad stworzeniem polsko-czesko-słowackiej federacji, co w obliczu potęg na Wschodzie i na Zachodzie miałoby wiele pozytywnych stron. Czeski historyk oburzył się jednak na to stwierdzenie: Małżeństwo polsko-czeskie? Ależ jeszcze narzeczeństwa nie było! Biorąc pod uwagę jego zdanie, autorka zaproponowała taką interpretację swojej książki: Potraktujmy zatem tę książkę jako krok w kierunku narzeczeństwa: niech będzie niewinną randką, romantycznym bukietem kwiatów, ale niekoniecznie pierścionkiem zaręczynowym, nawet skromnym.
Książka jest zbiorem kilkunastu anegdot, które napisane zostały lekkim i zabawnym językiem. Nie jest to jednak nudny językoznawczy wywód. Choć pierwsze skrzypce grają w niej słowa czeskie, to zdarzają się także rozdziały poświęcone słowom słowackim oraz węgierskim. Podobieństwa stają się punktem wyjścia do ogólnej obserwacji, która kończy się zazwyczaj zaskakującą pointą. Oczywiście najważniejszy jest efekt humorystyczny książki. Całości dopełniają zabawne obrazki, które potęgują ten efekt. W dodatku, na końcu książki zamieszczono ćwiczenia, dzięki którym można sprawdzić swoją wiedzę.
Dobrym przykładem humorystycznego wydźwięku książki jest anegdota o czeskim dziadku i wychowanych w Polsce wnuczętach z mieszanego małżeństwa Polki i Czecha.
– Budu se ubirat k vychodu – powiedział dziadek.
– Ale po co będziesz się ubierać, dziadku! Jest ciepło – zaprotestowały wnuczęta.
Co ciekawe, obie strony miały rację. Dziadek "zbierał się do wyjścia", a wnuczki miały na myśli ubieranie się w płaszcz lub kurtkę.
Nie jest wcale trudno wpaść w pułapkę językową. Ale czemu się dziwić, gdy po czesku "květen" to "maj", "čerstvý" to "świeży", a "popírám" oznacza "neguję", a "jed'te vpravo" – "trzymaj się prawego pasa". Oszukać się można także w przypadku języka słowackiego i węgierskiego. Po słowacku "pečeň" to "wątroba", "rozculiło" oznacza "rozgniewało", a po węgiersku "kutya" to "pies", a "kosz" to "brud". Po angielsku powiedziałoby się na takie słowa false friends (fałszywi przyjaciele), oznaczające błędne użycie wyrazów, brzmiących podobnie do naszego języka, ale mających zupełnie inne znaczenie.
Co ciekawe, podczas gdy my mamy "chłopca na posyłki" czy "chłopca do wszystkiego" to po czesku powiedzielibyśmy "děvče po ruce". Mylące jest jednak wyrażenie "babcia klozetowa", która w czeskim mogłaby oznaczać określenie "záchodový dědek". Okazuje się jednak, że jest to wymysł autora, powstały jedynie na potrzeby powieści. Bliższa naszemu określeniu jest "hajzlbába", ale jest to pogardliwe (bowiem "hajzl" to "kibel"). Niemałe zamieszanie mogą także wywołać słowa "psina" ("żart, heca, psikus"), "volovina" ("głupota, bzdura") "ptákovina" ("nieważny zdrobiazg"). Warto wspomnieć, że także Czesi mogą opatrzenie zrozumieć polskie słowa np. "truskawka" (po czesku "trus" to odchody, a "kavka" to ptak).
Bardzo spodobały mi się niektóre czeskie słowa np. "shivadlo" ("skakanka"), "hopsadlo" ("trampolina"), "písíčko" (zdrobniale "komputer"), "cédéčko" (zdrobniale "płyta CD, sívíčko (zdrobniale "CV") czy vonavka ("perfumy"). Mogą wywołać uśmiech na twarzy.
Autorka pokazuje także jak zabawnie wygląda po czesku ballada Adama Mickiewicza "Pani Twardowska" w tłumaczeniu Karela Havlička Borovský'ego. Powstała z niej niezamierzona parodia:
Dla porównania przytaczam zwrotkę w oryginale:
Śmiesznie prezentuje się także wiersz Juliana Tuwima "Lokomotywa" w tłumaczeniu Zofii Tarajło-Lipowskiej:
Dla porównania zwrotka w oryginale:
Tematem tej książki jest nie tylko warstwa językowa. Można także wiele nauczyć się o czeskich obyczajach i kulturze. Czesi bardzo cenią sobie dobrą kuchnię. Mają nawet specjalne powiedzenie – dobré jídło, dobré pití - základ všeho žyvobity. Po polsku powiedzielibyśmy: dobre jadło, dobre picie – podstawa wszelkiego życia. Aby było bardziej poetycko – Z dobrym jedzeniem i piciem raźniej idziemy przez życie albo Dobre picie i jedzenie podeprą każde istnienie. Kuchnia czeska przypomina austriacką czy bawarską, lecz ma własne odmiany potraw. W dodatku dla nich jedzenie jest obrzędem, ci muszą uwzględnić pracodawcy. W godzinach pracy nie wystarczą kanapki z herbatą czy kawą.
Autorka poleca także małżeństwa międzynarodowe, szczególnie polsko-czeskie, polsko-słowackie czy polsko-węgierskie. A niechby polski romantyk poślubił czeską pragmatyczkę, a polska romantyczka wyszła za czeskiego pragmatyka. Z tego wyniknie złota równowaga tych skrajnych cech i szczęśliwa harmonia związku będzie zagwarantowana. Co ciekawe tylko czeski mężczyzna może wypowiedzieć następujące zdanie: Musim se poradit z manželkou ("Muszę poradzić się żony"). I czyni to bardzo często, gdy nie jest pewny swojego stanowiska, odkłada tym samym podjęcie decyzji na potem. Jednak nie zawsze tak reaguje. Na pytania Damé si pivo? Damé si rum? Damé si pepermintku? ("Napijemy się piwa?", "Napijemy się rumu?", "Napijemy się likieru miętowego?") odpowiada od razu.
Muszę przyznać, że mnie jako filologowi polskiemu, książka ta bardzo przypadła do gustu. Bardzo lubię takie przenikanie się języków. Na pewno dużym ułatwieniem byłoby, gdybym znała choć trochę język czeski, słowacki czy węgierski, jednak i bez tego anegdoty są dość zrozumiałe. A to dlatego, że wszystko zostało przejrzyście wyjaśnione przez autorkę. Polecam tę książkę każdemu, w szczególności miłośnikom języka czeskiego oraz językoznawcom z wykształcenia lub zamiłowania.
Zofia Tarajło-Lipowska jest znawczynią i popularyzatorka literatury i języka czeskiego. W swoim dorobku ma m.in. "Historię literatury czeskiej" oraz podręcznik do nauki polskiego dla Czechów "Mówię po polsku".
Tytułowe słowo "kapoan" stanowi odwrotność wyrażenia "na opak". Można więc go rozumieć jako coś odwrotnego, opacznego, odmiennego niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Słowo to po raz pierwszy zostało zastosowane w książce "Kapoan – Na opak. O czeskim dla Polaków, być może mało zaawansowanych, ale mocno zainteresowanych". I od tej pory zaczęto go używać w kontekście czyhających na Polaka pułapek językowych, które spowodowane są podobieństwem języka czeskiego i polskiego.
"Nowy Kapoan. Strzel i traf do czesko-polskich językowych gaf" stanowi kontynuację wspomnianej książki. Jednak jej tematyka została rozszerzona – na Słowaków i Węgrów oraz o błędy związane z obyczajami, mentalnością czy z kulturą. Nie brakuje w niej także uwag o trudnościach w polsko-czeskim tłumaczeniu.
Jak zauważa Zofia Tarajło-Lipowska: W pewnym okresie niektórzy politycy debatowali nad stworzeniem polsko-czesko-słowackiej federacji, co w obliczu potęg na Wschodzie i na Zachodzie miałoby wiele pozytywnych stron. Czeski historyk oburzył się jednak na to stwierdzenie: Małżeństwo polsko-czeskie? Ależ jeszcze narzeczeństwa nie było! Biorąc pod uwagę jego zdanie, autorka zaproponowała taką interpretację swojej książki: Potraktujmy zatem tę książkę jako krok w kierunku narzeczeństwa: niech będzie niewinną randką, romantycznym bukietem kwiatów, ale niekoniecznie pierścionkiem zaręczynowym, nawet skromnym.
Książka jest zbiorem kilkunastu anegdot, które napisane zostały lekkim i zabawnym językiem. Nie jest to jednak nudny językoznawczy wywód. Choć pierwsze skrzypce grają w niej słowa czeskie, to zdarzają się także rozdziały poświęcone słowom słowackim oraz węgierskim. Podobieństwa stają się punktem wyjścia do ogólnej obserwacji, która kończy się zazwyczaj zaskakującą pointą. Oczywiście najważniejszy jest efekt humorystyczny książki. Całości dopełniają zabawne obrazki, które potęgują ten efekt. W dodatku, na końcu książki zamieszczono ćwiczenia, dzięki którym można sprawdzić swoją wiedzę.
Dobrym przykładem humorystycznego wydźwięku książki jest anegdota o czeskim dziadku i wychowanych w Polsce wnuczętach z mieszanego małżeństwa Polki i Czecha.
– Budu se ubirat k vychodu – powiedział dziadek.
– Ale po co będziesz się ubierać, dziadku! Jest ciepło – zaprotestowały wnuczęta.
Co ciekawe, obie strony miały rację. Dziadek "zbierał się do wyjścia", a wnuczki miały na myśli ubieranie się w płaszcz lub kurtkę.
Nie jest wcale trudno wpaść w pułapkę językową. Ale czemu się dziwić, gdy po czesku "květen" to "maj", "čerstvý" to "świeży", a "popírám" oznacza "neguję", a "jed'te vpravo" – "trzymaj się prawego pasa". Oszukać się można także w przypadku języka słowackiego i węgierskiego. Po słowacku "pečeň" to "wątroba", "rozculiło" oznacza "rozgniewało", a po węgiersku "kutya" to "pies", a "kosz" to "brud". Po angielsku powiedziałoby się na takie słowa false friends (fałszywi przyjaciele), oznaczające błędne użycie wyrazów, brzmiących podobnie do naszego języka, ale mających zupełnie inne znaczenie.
Co ciekawe, podczas gdy my mamy "chłopca na posyłki" czy "chłopca do wszystkiego" to po czesku powiedzielibyśmy "děvče po ruce". Mylące jest jednak wyrażenie "babcia klozetowa", która w czeskim mogłaby oznaczać określenie "záchodový dědek". Okazuje się jednak, że jest to wymysł autora, powstały jedynie na potrzeby powieści. Bliższa naszemu określeniu jest "hajzlbába", ale jest to pogardliwe (bowiem "hajzl" to "kibel"). Niemałe zamieszanie mogą także wywołać słowa "psina" ("żart, heca, psikus"), "volovina" ("głupota, bzdura") "ptákovina" ("nieważny zdrobiazg"). Warto wspomnieć, że także Czesi mogą opatrzenie zrozumieć polskie słowa np. "truskawka" (po czesku "trus" to odchody, a "kavka" to ptak).
Bardzo spodobały mi się niektóre czeskie słowa np. "shivadlo" ("skakanka"), "hopsadlo" ("trampolina"), "písíčko" (zdrobniale "komputer"), "cédéčko" (zdrobniale "płyta CD, sívíčko (zdrobniale "CV") czy vonavka ("perfumy"). Mogą wywołać uśmiech na twarzy.
Autorka pokazuje także jak zabawnie wygląda po czesku ballada Adama Mickiewicza "Pani Twardowska" w tłumaczeniu Karela Havlička Borovský'ego. Powstała z niej niezamierzona parodia:
Tvardovský sedí za stolem,
ja probošt si odfukuje,
až jde hostům hlava kolem,
tak dovádi a čaruje.
ja probošt si odfukuje,
až jde hostům hlava kolem,
tak dovádi a čaruje.
Dla porównania przytaczam zwrotkę w oryginale:
Twardowski siadł w końcu stoła.
Podparł się w boki jak basza;
"Hulaj dusza! hulaj!" – woła,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Podparł się w boki jak basza;
"Hulaj dusza! hulaj!" – woła,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Śmiesznie prezentuje się także wiersz Juliana Tuwima "Lokomotywa" w tłumaczeniu Zofii Tarajło-Lipowskiej:
Stojí a funí, supí a dýchá,
oheň ji sálá z horkého břicha:
Buch – to je horko!
Uch – to je horko!
Puff – to je horko!
Uff – to je horko!
oheň ji sálá z horkého břicha:
Buch – to je horko!
Uch – to je horko!
Puff – to je horko!
Uff – to je horko!
Dla porównania zwrotka w oryginale:
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Tematem tej książki jest nie tylko warstwa językowa. Można także wiele nauczyć się o czeskich obyczajach i kulturze. Czesi bardzo cenią sobie dobrą kuchnię. Mają nawet specjalne powiedzenie – dobré jídło, dobré pití - základ všeho žyvobity. Po polsku powiedzielibyśmy: dobre jadło, dobre picie – podstawa wszelkiego życia. Aby było bardziej poetycko – Z dobrym jedzeniem i piciem raźniej idziemy przez życie albo Dobre picie i jedzenie podeprą każde istnienie. Kuchnia czeska przypomina austriacką czy bawarską, lecz ma własne odmiany potraw. W dodatku dla nich jedzenie jest obrzędem, ci muszą uwzględnić pracodawcy. W godzinach pracy nie wystarczą kanapki z herbatą czy kawą.
Autorka poleca także małżeństwa międzynarodowe, szczególnie polsko-czeskie, polsko-słowackie czy polsko-węgierskie. A niechby polski romantyk poślubił czeską pragmatyczkę, a polska romantyczka wyszła za czeskiego pragmatyka. Z tego wyniknie złota równowaga tych skrajnych cech i szczęśliwa harmonia związku będzie zagwarantowana. Co ciekawe tylko czeski mężczyzna może wypowiedzieć następujące zdanie: Musim se poradit z manželkou ("Muszę poradzić się żony"). I czyni to bardzo często, gdy nie jest pewny swojego stanowiska, odkłada tym samym podjęcie decyzji na potem. Jednak nie zawsze tak reaguje. Na pytania Damé si pivo? Damé si rum? Damé si pepermintku? ("Napijemy się piwa?", "Napijemy się rumu?", "Napijemy się likieru miętowego?") odpowiada od razu.
Muszę przyznać, że mnie jako filologowi polskiemu, książka ta bardzo przypadła do gustu. Bardzo lubię takie przenikanie się języków. Na pewno dużym ułatwieniem byłoby, gdybym znała choć trochę język czeski, słowacki czy węgierski, jednak i bez tego anegdoty są dość zrozumiałe. A to dlatego, że wszystko zostało przejrzyście wyjaśnione przez autorkę. Polecam tę książkę każdemu, w szczególności miłośnikom języka czeskiego oraz językoznawcom z wykształcenia lub zamiłowania.
Zofia Tarajło-Lipowska jest znawczynią i popularyzatorka literatury i języka czeskiego. W swoim dorobku ma m.in. "Historię literatury czeskiej" oraz podręcznik do nauki polskiego dla Czechów "Mówię po polsku".
Autor: Zofia Tarajło-Lipowska
Tytuł: "Nowy kapoan. Strzel i traf do czesko-polskich językowych gaf"
Ilość stron: 212
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Nie tylko literatura piękna
Pierwsze słyszę!
Polacy nie gęsi
Hopsadlo. :D
OdpowiedzUsuńO mamo, czuję, że to książka idealna dla mnie.
To musisz przeczytać ;)
UsuńFajna książka, ale obstawiam, że nie znajdę jej w swojej bibliotece :( Szkoda, bo troszkę bym się pośmiał :D
OdpowiedzUsuńZ książką może być problem, bo jest z tego roku. ;)
UsuńUśmiałam się już tutaj przy czytaniu, więc pewnie przy tej książce pękałabym ze śmiechu, czeski dla mnie brzmi bardzo zabawnie :D Hm, dawno temu w jakiejś młodzieżowej gazetce była lista śmiesznych dla nas czeskich słówek i w pamięć wrył mi się "elektronicky mordulec", który oznacza terminatora :D
OdpowiedzUsuńTo przeczytaj całą :) Nieźle - zaatakował mnie "elektronicky mordulec" :P
UsuńStoji a funi, supi a dycha :D. Kocham to!
OdpowiedzUsuńA książka jak najbardziej interesująca :P. Lubię tak czasami się pośmiać... dobra, cały czas się śmieję, ale przynajmniej przy tej książce mój śmiech wyglądałby na inteligentniejszy :D. Jeśli oczywiście można nazwać mój śmiech inteligentnym ;).
Spokojnej nocy :*!
Melon
Zawsze jakaś odmiana od kryminałów ;) Ja też się lubię pośmiać :)
UsuńTo rzeczywiście byłaby ciekawa odmiana. Może zajrzę.
OdpowiedzUsuńPolecam, to doskonała recepta na poprawę humoru :)
Usuń