Do czego jest w stanie posunąć się człowiek owładnięty obsesją i jakie jest jej źródło? Na te pytania odpowiada powieść "Kolekcjoner" Johna Fowlesa.
Podobno człowiek bez pasji to człowiek bez celu. Jednak Fryderyk Clegg, bohater powieści Johna Fowlesa, nie może narzekać na brak celu w życiu. Ma bowiem aż dwie pasje - kolekcjonowanie motyli i... obserwowanie Mirandy Frey, młodej i pięknej studentki malarstwa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jego z pozoru niegroźne zauroczenie nie urosło do rozmiarów obsesji.
Pewnego dnia postanawia porwać i uwięzić w piwnicy obiekt swych miłosnych westchnień. I skrupulatnie obmyśla swój chory plan, który z powodzeniem realizuje. Od tej pory ma Mirandę tylko dla siebie, może ją podziwiać i... kochać. Co więcej, w swojej naiwności myśli, że Miranda z ofiary przeistoczy się w kochającą go kobietę. Dlatego dba o to, by miała luksusowe warunki i spełnia każde jej pragnienie. Poza jednym - podarowaniem jej upragnionej wolności...
Autor wprowadza pierwszoosobową narrację, dzięki czemu wydarzenia widzimy na zmianę z perspektywy Fryderyka Clegga oraz Mirandy Frey. Możemy poznać chore myśli i pragnienia ogarniętego obsesją mężczyzny oraz marzenia o wolności przetrzymywanej w zamknięciu kobiety. Możemy dostrzec kontrast między bohaterami. Clegg nie widzi w swoim zachowaniu niczego nienormalnego. Uważa nawet, że Miranda może się w nim zakochać. Jak chory jest jego umysł najlepiej pokazuje następujący fragment: Patrząc na nią, zawsze czułem się, jakbym miał pochwycić jakiś rzadki okaz, podchodząc go ostrożnie, na wstrzymanym oddechu. (...) Zawsze myślałem o niej w ten sposób, jak o czymś nieuchwytnym i rzadkim. I bardzo szlachetnym. (...) Jak o czymś przeznaczonym dla prawdziwego znawcy. Tymczasem Miranda ma zupełnie inne spojrzenie na całą tę chorą sytuację. Ma chwile załamania, zwątpienia: Czy świat dalej trwa? Czy słońce jeszcze świeci? Ostatniej nocy myślałam, że nie żyję. To jest śmierć. To jest piekło. W piekle nie będzie innych ludzi. Albo tylko jeden człowiek, jak on. Szatan nie będzie szatański i przystojny, ale taki jak on. Ale także to ona dyktuje warunki, prowadzi z Fryderykiem pewnego rodzaju grę.
"Kolekcjoner" to znakomity thriller psychologiczny. Książka zmusza do zastanowienia się, do czego jest w stanie posunąć się człowiek owładnięty obsesją oraz jakie jest jej źródło. Myślę, że nie można wszystkiego tłumaczyć trudnym dzieciństwem bohatera. Wiele osób miało niezbyt szczęśliwe dzieciństwo, a nie stają się od razu wykolejeńcami. Plusem są świetnie zarysowane postacie, z krwi i kości. Wizja Fowlera jest bardzo sugestywna. Niemalże czujemy chorą miłość i zachwyt Fryderyka oraz smutek, bezsilną wściekłość oraz wstręt Mirandy. Czytelnik łapie się na tym, że zaczyna kibicować uwięzionej Mirandzie, by wyszła cało z opresji oraz pomstować na Fryderyka.
Powieść trzyma w napięciu od pierwszych stron i tak pozostaje już do końca. Fowler umiejętnie dozuje informacje, by za szybko nie odsłonić wszystkich kart oraz nie szczędzi nagłych zwrotów akcji. Zakończenie jest zaskakujące i może przytłoczyć czytelnika. Choć powieść ta napisała została 50 lat temu, nie straciła nic na swojej aktualności. Podobne wydarzenia mogłyby mieć miejsce w naszych czasach. Polecam ją szczególnie miłośnikom thrillerów psychologicznych oraz powieści kryminalnych.
Podobno człowiek bez pasji to człowiek bez celu. Jednak Fryderyk Clegg, bohater powieści Johna Fowlesa, nie może narzekać na brak celu w życiu. Ma bowiem aż dwie pasje - kolekcjonowanie motyli i... obserwowanie Mirandy Frey, młodej i pięknej studentki malarstwa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby jego z pozoru niegroźne zauroczenie nie urosło do rozmiarów obsesji.
Pewnego dnia postanawia porwać i uwięzić w piwnicy obiekt swych miłosnych westchnień. I skrupulatnie obmyśla swój chory plan, który z powodzeniem realizuje. Od tej pory ma Mirandę tylko dla siebie, może ją podziwiać i... kochać. Co więcej, w swojej naiwności myśli, że Miranda z ofiary przeistoczy się w kochającą go kobietę. Dlatego dba o to, by miała luksusowe warunki i spełnia każde jej pragnienie. Poza jednym - podarowaniem jej upragnionej wolności...
Autor wprowadza pierwszoosobową narrację, dzięki czemu wydarzenia widzimy na zmianę z perspektywy Fryderyka Clegga oraz Mirandy Frey. Możemy poznać chore myśli i pragnienia ogarniętego obsesją mężczyzny oraz marzenia o wolności przetrzymywanej w zamknięciu kobiety. Możemy dostrzec kontrast między bohaterami. Clegg nie widzi w swoim zachowaniu niczego nienormalnego. Uważa nawet, że Miranda może się w nim zakochać. Jak chory jest jego umysł najlepiej pokazuje następujący fragment: Patrząc na nią, zawsze czułem się, jakbym miał pochwycić jakiś rzadki okaz, podchodząc go ostrożnie, na wstrzymanym oddechu. (...) Zawsze myślałem o niej w ten sposób, jak o czymś nieuchwytnym i rzadkim. I bardzo szlachetnym. (...) Jak o czymś przeznaczonym dla prawdziwego znawcy. Tymczasem Miranda ma zupełnie inne spojrzenie na całą tę chorą sytuację. Ma chwile załamania, zwątpienia: Czy świat dalej trwa? Czy słońce jeszcze świeci? Ostatniej nocy myślałam, że nie żyję. To jest śmierć. To jest piekło. W piekle nie będzie innych ludzi. Albo tylko jeden człowiek, jak on. Szatan nie będzie szatański i przystojny, ale taki jak on. Ale także to ona dyktuje warunki, prowadzi z Fryderykiem pewnego rodzaju grę.
"Kolekcjoner" to znakomity thriller psychologiczny. Książka zmusza do zastanowienia się, do czego jest w stanie posunąć się człowiek owładnięty obsesją oraz jakie jest jej źródło. Myślę, że nie można wszystkiego tłumaczyć trudnym dzieciństwem bohatera. Wiele osób miało niezbyt szczęśliwe dzieciństwo, a nie stają się od razu wykolejeńcami. Plusem są świetnie zarysowane postacie, z krwi i kości. Wizja Fowlera jest bardzo sugestywna. Niemalże czujemy chorą miłość i zachwyt Fryderyka oraz smutek, bezsilną wściekłość oraz wstręt Mirandy. Czytelnik łapie się na tym, że zaczyna kibicować uwięzionej Mirandzie, by wyszła cało z opresji oraz pomstować na Fryderyka.
Powieść trzyma w napięciu od pierwszych stron i tak pozostaje już do końca. Fowler umiejętnie dozuje informacje, by za szybko nie odsłonić wszystkich kart oraz nie szczędzi nagłych zwrotów akcji. Zakończenie jest zaskakujące i może przytłoczyć czytelnika. Choć powieść ta napisała została 50 lat temu, nie straciła nic na swojej aktualności. Podobne wydarzenia mogłyby mieć miejsce w naszych czasach. Polecam ją szczególnie miłośnikom thrillerów psychologicznych oraz powieści kryminalnych.
John Fowles (1926-2005) był angielskim pisarzem i eseistą. Zadebiutował w 1963 roku powieścią "Kolekcjoner", na podstawie którego powstał film w reżyserii Williama Wylera z Terencem Stampem i Samanthą Eggar w rolach głównych. W swoim dorobku ma także m.in. "Kochanicę Francuza" i "Hebanową wieżę".
Autor: John Fowles
Tytuł: "Kolekcjoner"
Ilość stron: 312
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Debiuty pisarskie
Pasionkowe Wyzwanie Czytelnicze (kryminał)
Pod hasłem (homo sapiens)
Trójka e-pik (powieść wydana przed rokiem 2000)
Recenzja zgłoszona do wakacyjnego konkursu dla syndykalistów na najlepszą zbrodniczą recenzję lata 2013.
Koniecznie muszę przeczytać! Już nie raz czytałam, że to świetna książka. Czas to wreszcie sprawdzić. Tym bardziej, że szalenie interesują mnie historie tego typu hmm... uczuć. ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, jestem ciekawa Twojej opinii. Myślę, że powinna Ci się spodobać. Uczucie było gorące :P
UsuńKsiążka niczego sobie, ale nawet jak na 50-letnią książkę ma beznadziejną okładkę :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
To prawda, okładka nie pasuje do tematyki. To trzecie wydanie tej książki z 2008 roku. Ja czytałam poprzednie z lat 90., ale też lepsze nie było -> http://ecsmedia.pl/c/kolekcjoner-b-iext22040284.jpg ;) Nie zrażaj się okładkę, ważna jest treść :)
UsuńNo tamta nie jest zła ;).
UsuńAle dla mnie okładka ma naprawdę duże znaczenie... no chyba, że są to starsze horrory, bo te przeczytam nawet jakby nie miały okładki ;P.
Według mnie obu czegoś brakuje, ale wzięłam nowsze wydanie do recenzji. ;)
UsuńTo pewnie wygląd bloga też ma dla Ciebie znaczenie, a ja mam taki kiczowaty, że tylko "oczy sobie wydłubać" :P
Hahaha, Ty weź nie słuchaj Dady, bo od (jak to mówi) dadoli od rzeczy ;). Mi Twój blog właśnie się podoba, bo jest dużo kolorów i dużo ruszających się linków :P. A ta okładka jest taka zwykła, spokojna, monotonna... aż do wyrzygania z nudów :D.
UsuńTak już mam, że wszystkim się przejmuję. Dzięki, trochę się namęczyłam z HML-em. Ale pewnie i tak niedługo zmienię szatę graficzną, bo mi się szybko nudzi. ;) To prawda, okładka zupełnie nie pasuje do treści, jest za mdła. Nie pomyślałaby, że to thriller na jej podstawie :)
UsuńCałkiem interesująca pozycja, ale jeszcze nie wiem, czy się skuszę... :) Czas pokaże :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Polecam, to naprawdę dobra książka :)
UsuńLubię książki, które trzymają w napięciu. W ostatnim akapicie, w drugim zdaniu wkradło Ci się powtórzenie.
OdpowiedzUsuńTo powinna Ci się spodobać ta książka :) Dzięki, poprawiałam w ostatniej chwili i się zdublowało. ;)
Usuńhttp://www.dabudubida.com/2013/07/najbrzydsze-blogi-ksiazkowe.html
OdpowiedzUsuńMasakra, ale świnie, prawda?
Widać uważa się za wyrocznię. Ale chyba takiego kiczu nie ma u mnie, skoro ludzie zaglądają :)
UsuńZdecydowanie nie ma! Cham jakich mało, to każdego indywidualna sprawa. Wszyscy jesteśmy inni, nie można tak robić! Uważam, że całkiem tu u Ciebie miło :)
UsuńPozdrawiam cieplutko z Czytelni.
Przy okazji zapraszam do zabawy z Żyrafą Tosią.
http://basiapelc.blogspot.com/p/zyrafa.html
Do wygrania w tym miesiącu "Morfina" Twardocha. Jeżeli jeszcze jej nie czytałaś, to gorąco zachęcam.
Dzięki, zrobiło mi się bardzo miło :) Jedyny plus statystyki mi wzrosły :P
UsuńNa pewno zajrzę i może wezmę udział ;)
Niby dużo książek powstało o tej tematyce, ale każda z nich mimo wszystko jest inna, bo zależy od tego, jakie cechy charakteru nada swoim bohaterom pisarz. Bo nie ukrywajmy, że gdyby Miranda miała inny charakter i skłonność do syndromu sztokholmskiego, to Fryderyk mógłby uważać się za, hmmm, szczęściarza (?).
OdpowiedzUsuńP.S. bardzo mi się podoba środkowa okładka pod nagłówkiem "Teraz czytam" ;)
Na pewno, były bardziej szczęśliwy, gdyby Miranda miała syndrom sztokholmski. Ale ona nie dała sobie w kaszę dmuchać ;)
UsuńDopiero ją zaczęłam, rozbawiło mnie to tykanie zombie patykiem :P
Mnie też, chociaż powiem Ci, że bardzo trudno przyszło mi wyobrażenie sobie tego :D
UsuńMoże lepiej sobie nie wyobrażać :P
UsuńNooooooo.... biorę, pewnie, że tak! Kolekcjonera czytałam tylko Pattersona. Pora na Fowlesa :) Zapisałam.
OdpowiedzUsuń