Krwawe porachunki gangsterskie, korupcja i wszechobecna przestępczość - tego można spodziewać się po "Krwawym żniwie" Dashiella Hammetta.
Do małego przemysłowego miasteczka Personville przybywa, prywatny detektyw z Kontynentalnej Agencji Detektywistycznej. Został on wezwany przez Donalda Willssona, właściciela lokalnej gazety. Niestety tuż po przybyciu detektywa, Willsson zostaje zamordowany. W tej sytuacji Elihu, jego ojciec wynajmuje go, by odnalazł sprawcę i oczyścił Personville z łapowników i oszustów. Bezimienny detektyw nawet nie spodziewa się nawet, do czego doprowadzi go to śledztwo i co się rozpęta, za jego sprawą... Jedno jest pewne, krew będzie się lata strumieniami.
Miasteczko Personville, nazywane Poisonville, jest zatrute przez demoralizację i upadek społeczny. Jest ono opanowane przez bandytów, skorumpowaną policję i bezwzględnego przemysłowca Elihu Willsson. Dawniej to on sprawował władzę nad światem przestępczym miasta, jednak teraz jego wpływy stały się słabsze. Jego pozycję przejęło kilku lokalnych gangsterów, w tym... szeryf. Jak widać, praworządność w tym mieście nie istnieje. Jak mówi jeden z bohaterów: To wina tego cholernego miasta. Nie można tutaj być uczciwym.
Co ciekawe, podczas pisania tej powieści Hammett opierał się na własnych doświadczeniach zdobytych w Narodowej Agencji Detektywistycznej Pinkertona. Autor pracował w niej od 1915 do 1921 roku (z przerwą na służbę wojskową). Co więcej, Hammett w swoich książkach krytykował korupcję i przestępczość. I tak dzieje się także w "Krwawym żniwie". Nie jest to jedynie tło powieści, lecz jawna niechęć do sytuacji kraju (powieść powstała w 1929 roku).
Muszę przyznać, że książka nie przypadła mi do gustu. Gęsta, miejscami przytłaczająca, atmosfera, liczne strzelaniny, ucieczki i bijatyki, a także korupcja i gangsterskie porachunki - to wszystko skutecznie mnie do niej zniechęciło. Podobała mi się za to zastosowanie pierwszoosobowej narracji. Wydarzenia relacjonuje nam bezimienny detektyw, dzięki czemu go lepiej poznać i śledzić jego poczynania w dojściu do ponurej prawdy. Szkoda tylko, że autor nie podał jego imienia. Plusem książki są także nagłe zwroty akcji, które zmieniają perspektywę o 180 stopni i zaskakujące zakończenie.
Jak na debiutancką powieść Dashiell Hammett spisał się całkiem dobrze. Jednak czarny kryminał to nie moje klimaty (wyjątek: "Diabeł w błękitnej sukience" Waltera Mosleya). Zawsze stroniłam od filmów gangsterskich i sensacyjnych (widziałam jedynie: "Ojca Chrzestnego", "Człowieka z blizną" oraz "Nietykalnych"). "Krwawe żniwo" polecam miłośnikom czarnego kryminału oraz Dashiella Hammetta.
Warto wspomnieć, że powieść zainspirowała dwa filmy: "Straż przyboczną" (1961) w reżyserii Arika Kurosawy oraz "Za kilka dolarów więcej" (1965) w reżyserii Sergia Leone.
Do małego przemysłowego miasteczka Personville przybywa, prywatny detektyw z Kontynentalnej Agencji Detektywistycznej. Został on wezwany przez Donalda Willssona, właściciela lokalnej gazety. Niestety tuż po przybyciu detektywa, Willsson zostaje zamordowany. W tej sytuacji Elihu, jego ojciec wynajmuje go, by odnalazł sprawcę i oczyścił Personville z łapowników i oszustów. Bezimienny detektyw nawet nie spodziewa się nawet, do czego doprowadzi go to śledztwo i co się rozpęta, za jego sprawą... Jedno jest pewne, krew będzie się lata strumieniami.
Miasteczko Personville, nazywane Poisonville, jest zatrute przez demoralizację i upadek społeczny. Jest ono opanowane przez bandytów, skorumpowaną policję i bezwzględnego przemysłowca Elihu Willsson. Dawniej to on sprawował władzę nad światem przestępczym miasta, jednak teraz jego wpływy stały się słabsze. Jego pozycję przejęło kilku lokalnych gangsterów, w tym... szeryf. Jak widać, praworządność w tym mieście nie istnieje. Jak mówi jeden z bohaterów: To wina tego cholernego miasta. Nie można tutaj być uczciwym.
Co ciekawe, podczas pisania tej powieści Hammett opierał się na własnych doświadczeniach zdobytych w Narodowej Agencji Detektywistycznej Pinkertona. Autor pracował w niej od 1915 do 1921 roku (z przerwą na służbę wojskową). Co więcej, Hammett w swoich książkach krytykował korupcję i przestępczość. I tak dzieje się także w "Krwawym żniwie". Nie jest to jedynie tło powieści, lecz jawna niechęć do sytuacji kraju (powieść powstała w 1929 roku).
Muszę przyznać, że książka nie przypadła mi do gustu. Gęsta, miejscami przytłaczająca, atmosfera, liczne strzelaniny, ucieczki i bijatyki, a także korupcja i gangsterskie porachunki - to wszystko skutecznie mnie do niej zniechęciło. Podobała mi się za to zastosowanie pierwszoosobowej narracji. Wydarzenia relacjonuje nam bezimienny detektyw, dzięki czemu go lepiej poznać i śledzić jego poczynania w dojściu do ponurej prawdy. Szkoda tylko, że autor nie podał jego imienia. Plusem książki są także nagłe zwroty akcji, które zmieniają perspektywę o 180 stopni i zaskakujące zakończenie.
Jak na debiutancką powieść Dashiell Hammett spisał się całkiem dobrze. Jednak czarny kryminał to nie moje klimaty (wyjątek: "Diabeł w błękitnej sukience" Waltera Mosleya). Zawsze stroniłam od filmów gangsterskich i sensacyjnych (widziałam jedynie: "Ojca Chrzestnego", "Człowieka z blizną" oraz "Nietykalnych"). "Krwawe żniwo" polecam miłośnikom czarnego kryminału oraz Dashiella Hammetta.
Warto wspomnieć, że powieść zainspirowała dwa filmy: "Straż przyboczną" (1961) w reżyserii Arika Kurosawy oraz "Za kilka dolarów więcej" (1965) w reżyserii Sergia Leone.
Dashiell Hammett [Samuel Dashiell Hammett] (1894-1961) był amerykańskim pisarzem i scenarzystą filmowym. Pracował także m.in. w Narodowej Agencji Detektywistycznej Pinkertona w San Francisco. Uznawany jest za twórcę czarnego kryminału. Zasłynął powieścią "Sokół maltański", która doczekała się 3 ekranizacji. Najsłynniejsza pochodzi z 1941 roku w reżyserii Johna Hustona, z Humphreyem Bogartem w roli głównej. Na swoim koncie ma też m.in. "Papierowego człowieka" oraz "Klątwę Dainów".
Autor: Dashiell Hammett
Tytuł: "Krwawe żniwo"
Ilość stron: 224
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Czytamy kryminały (akcja rozgrywa się w małym miasteczku)
Czytamy książki historyczne
Kryminalne wyzwanie
Trójka e-pik (klasyczny kryminał ze "starej szkoły")
Nie wiem czy ten bezimienny detektyw to dobry pomysł. Irytowałby mnie taki zabieg.
OdpowiedzUsuńTo nie był zbyt dobry pomysł. Lubię znać bohaterów z imienia ;)
UsuńTak to opisałaś, że mi się totalnie odechciało... :P:D
OdpowiedzUsuńNie było to moim zamierzeniem. To że mi się nie podoba czarny kryminał, nie znaczy, że inni nie mogą go polubić :)
UsuńJa też wolę znać imię bohatera, ale jak książka wpadnie mi w ręce to nie odmówię.
OdpowiedzUsuńI słusznie, może Tobie się bardziej spodoba :)
UsuńA ja jestem zaciekawiona tą książką, choć rzeczywiście nieznajomość imienia trochę dziwna. Ale jeżeli wpadnie mi w łapki, dam jej szansę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Myśli skrzętnie ukryte...
Myślę, że to dobry pomysł :)
Usuńja na pewno przeczytam Sokoła maltańskiego bo mam w domu;) co do tej jeszcze pomyślę...ciekawe czy mnie by ten brak imienia irytował?hmmm...
OdpowiedzUsuńJa pewnie też przeczytam... kiedyś ;) Też jestem ciekawa, jak zareagujesz na ten brak imienia. W końcu to główny bohater... :)
Usuńuwielbiam nagłe zwroty akcji i zaskakujące zakończenia, poza tym to, co Ciebie zniechęciło do książki (przytłaczająca, atmosfera, liczne strzelaniny, ucieczki, etc.) mnie akurat do niej zachęca, także chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDlatego napisałam, że spodoba się miłośnikom takich klimatów :)
Usuń"Gęsta, miejscami przytłaczająca, atmosfera, liczne strzelaniny, ucieczki i bijatyki, a także korupcja i gangsterskie porachunki" - literatura hardboiled w najczystszym wydaniu :) Ja lubię takie historie, więc na pewno skuszę się na tę powieść. Hametta czytałam jedynie "Sokoła Maltańskiego", więc najwyższy czas poznać całą twórczość :)
OdpowiedzUsuńLiteratura hardboiled to nie moja bajka, jak napisałam. Chociaż "Diabeł w błękitnej sukience" Waltera Mosleya mi się podobał. Hammetta czytałam też "Papierowego człowieka". I trochę bardziej mi się podobał, bo nie było ponuro. Za to miejscami nudno ;) A "Sokoła maltańskiego" pewnie też przeczytam - w końcu to podobno najlepsza książka Hammetta.
UsuńPolecam, chociaż "Sokół maltański" ma poważną konkurencję w postaci ekranizacji :)
UsuńNie oglądałam, ale myślę, że to nadrobię ;)
UsuńJa rozumiem, że książka może nie przypaść każdemu do gustu, ale jak można było nie wspomnieć w recenzji o epickim wąsie tego autora? :D Przecież już proces hodowania takiego zarostu zasługuje na oddzielną powieść :P
OdpowiedzUsuńWybacz, następnym razem nie omieszkam o tym napisać :P Choć dla mnie to nic szczególnego, na co dzień patrzę na taki wąs, bo podobny mam mój tata, tylko w innym kolorze ;)
UsuńAle zdradzę Ci w sekrecie, że Hammett był strasznym lowelasem. W 1921 ożenił się z Josephine Dolan, pielęgniarką, którą poznał podczas pobytu w szpitalu i miał z nią dwójkę dzieci. W 1930 roku miał romans z Nell Martin, autorką opowiadań i powieści. Co ciekawe, zadedykował jej "Szklany klucz", a ona jemu - powieść "Kochankowie powinni się pobierać". Niespełna rok później poznał dramatopisarkę Lillian Hellman i miał z nią romans trwający 30 lat. Szkoda, że nie był tak wierny żonie... To dopiero temat na osobną powieść ;)
To dla mnie! Jestem fanką czarnych kryminałów (to określenie trochę na wyrost, bo przeczytałam dopiero jeden, ale co tam ;) ). Co jak co, ale kupić to Ty mnie umiesz ;) Rozumiem, że książka nie spodobała Ci się po prostu dlatego, że nie lubisz takich klimatów, więc mam nadzieję, że mi będzie odpowiadać ;) Dodatkowo zachęca fakt, że autor znał się na tym, co opisał.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o bezimiennych bohaterów, to nie mam nic przeciwko, dodaje to pewnego uroku - w takim np. "Drive" w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Mnie podobał się jedynie "Diabeł w błękitnej sukience" Waltera Mosleya. Nie był aż taki ponury. Książką Hammeta jest dobra, ale to nie moje klimaty. Skoro lubisz czarny kryminał, to podejrzewam, że Tobie bardziej się spodoba.
UsuńWidać kwestia przyzwyczajenia ;)
Ja czytałam na razie tylko Chandlera i też nie był specjalnie ponury, dużo było w nim cynizmu i poczucia humoru. Cieszy mnie stwierdzenie, że książka jest dobra ;)
UsuńWydaje mi się, że czasami ten zabieg jest uzasadniony i naprawdę ciekawy. Przynajmniej taki był w tym filmie ;)
Twórczość Chandlera dopiero przede mną, ale na pewno coś przeczytam :)
UsuńNie widziałam filmu, ale to chyba sensacja, więc raczej nie obejrzę ;)
Koniecznie :)
UsuńSensacja i to miejscami mocno brutalna (5, 6 scen), ale ja już wiem kiedy zamykać oczy, a poza tym lubię klimat tego filmu ;)
Brutalność mi nie przeszkadza, tylko sam gatunek. Oczy zamykać nie muszę. Tylko nie lubię strzelanin i mordobicia ;)
UsuńA to u mnie jest dokładnie odwrotnie! :D
UsuńMogą być też hektolitry krwi, pełno trupów, rozczłonkowane ciała itd., ale nie zabili go i uciekł jak nazywam sensację :P
UsuńSkąd taka silna awersja do sensacji? :P Zwłaszcza, że jak widzę brutalność sama w sobie w ogóle Cię nie rusza :P
UsuńNie wiem, po prostu mnie to nie pociąga. Wolę zbrodnie niż takie pościgi bez celu ;)
UsuńKonkretna z Ciebie dziewczyna :P ale te pościgi zazwyczaj jednak mają jakiś cel ;) ale wiadomo, o gustach się nie dyskutuje ;)
UsuńTak już mam ;)
UsuńZapowiada się niezwykle ciekawie!
OdpowiedzUsuńP.S. Recenzja dodana do Kryminalnego Wyzwania, dziękuję!
W takim razie może przeczytasz ;)
Usuń