W ramach MFK, miałam okazję przeprowadzić wywiad z duńskim pisarzem kryminałów - Michaelem Katz Krefeldem, który debiutuje na rynku polskim powieścią "Wykolejony". Jest to pierwsza książka z serii o byłym policjancie Ravnie.
Weronika Trzeciak: Zaczynał pan jako scenarzysta, skąd pomysł na zostanie pisarzem?
Michael Katz Krefeld: Przez wiele lat byłem rzeczywiście scenarzystą i byłem wynajmowany do pisania scenariuszy do seriali telewizyjnych. Dla mnie to było bardzo ciekawe, ale miałem wrażenie, że kontroluję tylko część tego całego przedsięwzięcia. Nie mogłem decydować o konkretnym temacie, o sposobie cięcia, o tym kiedy pojawia się muzyka, jak wygląda ten całościowy kształt. I wolałem mieć taką pełną kontrolę, dlatego postanowiłem pisać książki.
Czy praca jako scenarzysta była pomocna, czy wprost przeciwnie – przeszkadzała w pisaniu książki?
W jednym ta umiejętność pomagała mi, bo zawsze chciałem, żeby książki były mocniejsze, zwarte, miały więcej dialogów, były szybkie. Nudziłem się, czytając inne książki. Te rzeczy na pewno mi pomogły. Oczywiście nie miałem umiejętności w pisaniu książek i musiałem się tego nauczyć, bo to zupełnie inny zawód.
Co jest trudniejsze: pisanie scenariuszy czy książek?
Zdecydowanie trudniej pisać książki, bo tu jest tak wiele czynników, o których trzeba pamiętać. Jeżeli napisze się złą scenę w scenariuszu, to może wychwyci to reżyser, może pomogą aktorzy, nie jest się zdanym na samego siebie. W przypadku powieści tylko ja o tym decyduje.
Czy chciałby pan, żeby pana książki zostały zekranizowane? Czy chciałby pan napisać do nich scenariusz?
Miałem oferty zarówno ze strony duńskiej telewizji, jak i duńskich firm filmowych, a ostatnio także ze strony Hollywood. W każdym przypadku odmawialiśmy. Dla mnie jest ciekawym, że książka jest ekranizowana, moja też. Ale nie jest to dla mnie najważniejsze, gdyż jako człowiek, który współpracował z telewizją, już widziałem aktorów wypowiadających moje kwestie. Inny pisarze są tym podekscytowani, ja jednak wolę zostać na razie przy książkach.
Czy może inspiracją do pisania był dla pana dziadek, który też pisał kryminały?
Tak, na pewno. Przynajmniej przy pierwszej książki, kiedy jeszcze pracowałem w biznesie telewizyjnym, nie wiedziałem, czy będę w stanie zostać pisarzem, myślałem o tym. Pisanie pierwszej książki zajęło mi 4 lata, byłem mniej więcej w połowie tego procesu, miałem mnóstwo stron zapisanych, ale to się ze sobą nie łączyło. Byłem sfrustrowany, ale wtedy myślałem sobie, że skoro mój dziadek mógł, to musi być coś w genach. I ja też być może będę mógł pisać.
Z jakich etapów składa się pana praca? Czy podczas zbierania materiałów do kolejnych powieści konsultuje się pan z ekspertami kryminalistycznymi, np. policją, patologiem?
Najpierw staram się zgromadzić jakieś pomysły na tę książkę. Czasami zapisuję sobie coś na serwetce w kawiarni, szukam tych pomysłów. Kiedy już mam pomysł, przechodzę do researchu i rzeczywiście spotykam się z różnymi osobami, mam znajomych policjantów. Ale co ciekawe, wolę badać te obszary, które są mi mniej znane. Bo to środowisko policyjne już rozpoznałem. Czasami jadę zagranicę, tak jak w przypadku "Wykolejonego" byłem w Sztokholmie, w przypadku następnej książki potrzebowałem odwiedzić Berlin. A potem, kiedy mam już materiał, od 9 do 17 lub 18 każdego dnia piszę w domu.
Czy czyta pan kryminały? Jacy są pańscy ulubieni autorzy? I czy zna pan polskich?
Nie przypominam sobie żadnego polskiego pisarza. Natomiast moimi ulubionymi nie są, o dziwo, Skandynawowie, tylko Amerykanie. James Ellroy, Cormac McCarthy Mike Conley, to są troszkę starsi pisarze, ale oni są źródłem inspiracji.
Czy to pana pierwszy pobyt w Polsce? I czy planuje pan napisanie kolejnego kryminału we Wrocławiu albo w innym mieście polskim?
To mój pierwszy pobyt w Polsce. Ponieważ planujemy 10 książek w tym cyklu, to kto wie, zawsze szukam ciekawym miejsc – być może będzie to Wrocław.
Czy myślał pan o pisaniu książki w innym gatunku niż kryminał?
Nie teraz, być może jak będę starym człowiekiem, to spróbuję czegoś innego. Lubię opisywać ludzi, ich charaktery, czasem trochę dziwne, to tym bardziej. Ale wyobrażam sobie, że mógłbym napisać w innym gatunku. Ale na tym etapie naprawdę lubię Ravna i serię z jego udziałem.
Jak wygląda sytuacja pisarzy w Danii? Czy trudno jest zadebiutować? I czy Duńczycy lubią czytać książki?
Na całym świecie bardzo trudno jest być pisarzem, a zwłaszcza wydać tę pierwszą książkę. Dla mnie ta trudność była mniejsza, bo już się byłem scenarzystą telewizyjnym, tam też trzeba się przebijać. Oczywiście, biorą pod uwagę, że liczba czytelników na świecie zmniejsza się, ludzie coraz mniej czytają, to nie jest łatwo. Jest też taka statystyka, że ludzie kupuję 4 razy więcej książek, niż ich czytają,
Skąd w pana powieściach zamiłowanie do trudnych tematów? W "Wykolejonym" jest to prostytucja i handel żywym towarem, w "The Protocol" - terroryzm, a w "Pan’s Secret" - morderstwa dzieci.
Zawsze interesowały mnie problemy społeczne, gdziekolwiek się nie znajdowałem. O Danii mówi się, że jest takim bogatym, dostatnim krajem, a mimo tego mamy tak wiele problemów społecznych. Zawsze chciałem się temu przyjrzeć i jakoś to wyrazić. W przypadku „Wykolejonego”, to była prostytucja. To jest temat, o którym się nie mówi w Danii. Mimo tej pozornej zamożności, to jest duży problem i chciałem na to zwrócić uwagę.
Czy rzeczywiście między Duńczykami a Szwedami panuje tak silny konflikt jak pokazane to zostało w "Wykolejonym"? Czy został on trochę wzmocniony, przejaskrawiony na potrzeby powieści?
Oczywiście został on troszeczkę przejaskrawiony, wzmocniony, ale uwielbiamy pastwić się nad Szwedami. To tacy nasi więksi sąsiedzi, więc mamy kompleks młodszego brata, który zawsze jest troszeczkę z boku. Lubimy sobie po prostu z nich kpić.
Którą ze swoich książek uważa Pan za najlepszą? Którą poleciłby pan swoim polskim fanom?
Oczywiście "Wykolejony" (śmiech), to jest książka najlepsza, gorąco polecam. Ale mówiąc poważnie, jako człowiek, który nad nią pracował ostatnio, to jestem z nią bardzo emocjonalnie związany – również z następną książką z tej serii, nad którą obecnie pracuję.
Dziękuję za wywiad.
Fot. Weronika Trzeciak |
Weronika Trzeciak: Zaczynał pan jako scenarzysta, skąd pomysł na zostanie pisarzem?
Michael Katz Krefeld: Przez wiele lat byłem rzeczywiście scenarzystą i byłem wynajmowany do pisania scenariuszy do seriali telewizyjnych. Dla mnie to było bardzo ciekawe, ale miałem wrażenie, że kontroluję tylko część tego całego przedsięwzięcia. Nie mogłem decydować o konkretnym temacie, o sposobie cięcia, o tym kiedy pojawia się muzyka, jak wygląda ten całościowy kształt. I wolałem mieć taką pełną kontrolę, dlatego postanowiłem pisać książki.
Czy praca jako scenarzysta była pomocna, czy wprost przeciwnie – przeszkadzała w pisaniu książki?
W jednym ta umiejętność pomagała mi, bo zawsze chciałem, żeby książki były mocniejsze, zwarte, miały więcej dialogów, były szybkie. Nudziłem się, czytając inne książki. Te rzeczy na pewno mi pomogły. Oczywiście nie miałem umiejętności w pisaniu książek i musiałem się tego nauczyć, bo to zupełnie inny zawód.
Co jest trudniejsze: pisanie scenariuszy czy książek?
Zdecydowanie trudniej pisać książki, bo tu jest tak wiele czynników, o których trzeba pamiętać. Jeżeli napisze się złą scenę w scenariuszu, to może wychwyci to reżyser, może pomogą aktorzy, nie jest się zdanym na samego siebie. W przypadku powieści tylko ja o tym decyduje.
Czy chciałby pan, żeby pana książki zostały zekranizowane? Czy chciałby pan napisać do nich scenariusz?
Miałem oferty zarówno ze strony duńskiej telewizji, jak i duńskich firm filmowych, a ostatnio także ze strony Hollywood. W każdym przypadku odmawialiśmy. Dla mnie jest ciekawym, że książka jest ekranizowana, moja też. Ale nie jest to dla mnie najważniejsze, gdyż jako człowiek, który współpracował z telewizją, już widziałem aktorów wypowiadających moje kwestie. Inny pisarze są tym podekscytowani, ja jednak wolę zostać na razie przy książkach.
Czy może inspiracją do pisania był dla pana dziadek, który też pisał kryminały?
Tak, na pewno. Przynajmniej przy pierwszej książki, kiedy jeszcze pracowałem w biznesie telewizyjnym, nie wiedziałem, czy będę w stanie zostać pisarzem, myślałem o tym. Pisanie pierwszej książki zajęło mi 4 lata, byłem mniej więcej w połowie tego procesu, miałem mnóstwo stron zapisanych, ale to się ze sobą nie łączyło. Byłem sfrustrowany, ale wtedy myślałem sobie, że skoro mój dziadek mógł, to musi być coś w genach. I ja też być może będę mógł pisać.
Z jakich etapów składa się pana praca? Czy podczas zbierania materiałów do kolejnych powieści konsultuje się pan z ekspertami kryminalistycznymi, np. policją, patologiem?
Najpierw staram się zgromadzić jakieś pomysły na tę książkę. Czasami zapisuję sobie coś na serwetce w kawiarni, szukam tych pomysłów. Kiedy już mam pomysł, przechodzę do researchu i rzeczywiście spotykam się z różnymi osobami, mam znajomych policjantów. Ale co ciekawe, wolę badać te obszary, które są mi mniej znane. Bo to środowisko policyjne już rozpoznałem. Czasami jadę zagranicę, tak jak w przypadku "Wykolejonego" byłem w Sztokholmie, w przypadku następnej książki potrzebowałem odwiedzić Berlin. A potem, kiedy mam już materiał, od 9 do 17 lub 18 każdego dnia piszę w domu.
Czy czyta pan kryminały? Jacy są pańscy ulubieni autorzy? I czy zna pan polskich?
Nie przypominam sobie żadnego polskiego pisarza. Natomiast moimi ulubionymi nie są, o dziwo, Skandynawowie, tylko Amerykanie. James Ellroy, Cormac McCarthy Mike Conley, to są troszkę starsi pisarze, ale oni są źródłem inspiracji.
Czy to pana pierwszy pobyt w Polsce? I czy planuje pan napisanie kolejnego kryminału we Wrocławiu albo w innym mieście polskim?
To mój pierwszy pobyt w Polsce. Ponieważ planujemy 10 książek w tym cyklu, to kto wie, zawsze szukam ciekawym miejsc – być może będzie to Wrocław.
Czy myślał pan o pisaniu książki w innym gatunku niż kryminał?
Nie teraz, być może jak będę starym człowiekiem, to spróbuję czegoś innego. Lubię opisywać ludzi, ich charaktery, czasem trochę dziwne, to tym bardziej. Ale wyobrażam sobie, że mógłbym napisać w innym gatunku. Ale na tym etapie naprawdę lubię Ravna i serię z jego udziałem.
Jak wygląda sytuacja pisarzy w Danii? Czy trudno jest zadebiutować? I czy Duńczycy lubią czytać książki?
Na całym świecie bardzo trudno jest być pisarzem, a zwłaszcza wydać tę pierwszą książkę. Dla mnie ta trudność była mniejsza, bo już się byłem scenarzystą telewizyjnym, tam też trzeba się przebijać. Oczywiście, biorą pod uwagę, że liczba czytelników na świecie zmniejsza się, ludzie coraz mniej czytają, to nie jest łatwo. Jest też taka statystyka, że ludzie kupuję 4 razy więcej książek, niż ich czytają,
Skąd w pana powieściach zamiłowanie do trudnych tematów? W "Wykolejonym" jest to prostytucja i handel żywym towarem, w "The Protocol" - terroryzm, a w "Pan’s Secret" - morderstwa dzieci.
Zawsze interesowały mnie problemy społeczne, gdziekolwiek się nie znajdowałem. O Danii mówi się, że jest takim bogatym, dostatnim krajem, a mimo tego mamy tak wiele problemów społecznych. Zawsze chciałem się temu przyjrzeć i jakoś to wyrazić. W przypadku „Wykolejonego”, to była prostytucja. To jest temat, o którym się nie mówi w Danii. Mimo tej pozornej zamożności, to jest duży problem i chciałem na to zwrócić uwagę.
Czy rzeczywiście między Duńczykami a Szwedami panuje tak silny konflikt jak pokazane to zostało w "Wykolejonym"? Czy został on trochę wzmocniony, przejaskrawiony na potrzeby powieści?
Oczywiście został on troszeczkę przejaskrawiony, wzmocniony, ale uwielbiamy pastwić się nad Szwedami. To tacy nasi więksi sąsiedzi, więc mamy kompleks młodszego brata, który zawsze jest troszeczkę z boku. Lubimy sobie po prostu z nich kpić.
Którą ze swoich książek uważa Pan za najlepszą? Którą poleciłby pan swoim polskim fanom?
Oczywiście "Wykolejony" (śmiech), to jest książka najlepsza, gorąco polecam. Ale mówiąc poważnie, jako człowiek, który nad nią pracował ostatnio, to jestem z nią bardzo emocjonalnie związany – również z następną książką z tej serii, nad którą obecnie pracuję.
Dziękuję za wywiad.
To był mój pierwszy wywiad, mam nadzieję, że Wam się spodoba. I zachęcam do przeczytania książki "Wykolejony", która ukaże się już 5 czerwca nakładem Wydawnictwa Literackiego. Wkrótce zamieszczę jej recenzję.
Nie mogło zabraknąć zdjęcia z autorem oraz autografu na egzemplarzu książki ;)
Fot. Weronika Trzeciak |
Na koniec chciałabym podziękować Wiedźmie i AnnRK - dziewczyny jesteście wspaniałe :)
No pewnie, że się spodobał! Gratuluję - i zazdroszczę fotki :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawie wygląda proces researchu w przypadku powieści kryminalnych :)
Dzięki :) To prawda, to ciekawy proces - zawsze się zastanawiałam, jak to się odbywa :)
UsuńI bardzo fajnie Ci ten wywiad wyszedł! :) Ponadto fajnie wiedzieć, że seria "Ravn" będzie liczyć dziesięć tomów :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Sam powiedział, więc już nie musiałam pytać. A jaki sympatyczny z niego człowiek :)
UsuńPierwszy wywiad za Tobą, teraz już będzie łatwiej. Świetnie wyszedł, czekam na recenzję książki.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Wywiad pojawi się już po MFK ;)
UsuńŚwietny wywiad Kochana! Przystojniak z tego pisarza, jak nie wiem :D Ależ żałuję, że mnie nie było na tym spotkaniu :( Naprawdę ubolewam. Powiedz mi tylko, jak wyglądało przeprowadzanie wywiadu, bo nie napisałaś tu nic o tym. Czy był tłumacz, czy rozmawialiście po angielsku?
OdpowiedzUsuńDzięki :) To prawda, w dodatku nie wygląda na swoje lata (rocznik 66). Może w przyszłym roku uda Ci się przybyć na MFK?
UsuńZamieniłam z autorem kilka słów po angielsku, po czym powiedziałam, że będę zadawać pytania po polsku. Był tłumacz na angielski, więc skorzystałam z jego pomocy, by się nie stresować dodatkowo (to był mój pierwszy wywiad). Ale oczywiście wszystko rozumiałam, co mówił. Krefeld posługuje się angielskim, jakby to był jego drugi język, mówi wyraźnie i płynnie. W dodatku jest bardzo sympatyczny i dowcipny. Tłumacz też sympatyczny, zaproponował nawet zrobienie mi zdjęcia z autorem :)
Widziałam teraz jego wypowiedź, którą udostępniło Wydawnictwo, reklamującą książkę :D troszkę błędów robi, no jak ja lingwistę przystało muszę się przyczepić, ale strasznie fajne jest to, że teraz wiem jak wymawiać nazwiska bohaterów. Pan Michael wydaje się być przesympatyczną osobą :)
OdpowiedzUsuńA możesz podesłać mi link? Bo nie mogę znaleźć ;) Ja lingwistką nie jestem, więc błędów nie wyłapałam podczas wywiadu. Tak, jest naprawdę przesympatyczny :)
Usuń