Jakiś czas temu pisałam o "Godzinach" Michaela Cunninghama. Autor zainspirował się w niej "Panią Dalloway" Virginii Woolf. I wcale się mu nie dziwię, bo to naprawdę wartościowa lektura. To opowieść o życiu, miłości, tęsknocie za utraconym czasem oraz o poczuciu samotności.
Akcja rozgrywa się w Londynie w ciągu jednego dnia 1923 roku. Tytułowa bohaterka Klarysa Dalloway wyprawia wieczorne przyjęcie i trwają pośpieszne przygotowania. Odwiedza ją także dawny ukochany - Piotr Walsh, który niedawno wrócił do Anglii po dłuższym pobycie w Indiach. Spotkanie to przywołuje wiele wspomnień. Jak dużo jednak zawdzięczała Piotrowi Walshowi. Ile razy o nim myśli, przypominają jej się nie wiadomo dlaczego ich kłótnie - może dlatego, że tak bardzo zależało jej na jego opinii. Jemu zawdzięczała słowo sentymentalny, cywilizowany"; wciąż ożywały, każdego dnia w jej życiu, jak gdyby Piotr jej strzegł. A jednak się rozstali wiele lat temu, a Klarysa wyszła za Ryszarda. Dlaczego? I czy to był słuszny wybór?
Tymczasem w innej dzielnicy młody weteran wojenny Septimus zmaga się z atakiem schizofrenii. Nie pomaga mu nawet wizyta psychiatry, który tylko przyśpiesza nieuniknione wydarzenia. Pani Dalloway dowie się o wypadku i skłoni ją to do chwili smutnej refleksji. Śmierć jest wyzwaniem. Śmierć jest próbą porozumienia się podejmowaną wtedy, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z niemożności dotarcia do sedna, które – w sensie mistycznym – wciąż im umyka; w śmierci bliskość oddala się, zachwyt blednie, człowiek jest sam. Śmierć obejmuje ramieniem.
Klarysa jest kobietą pełną wdzięku, choć już niemłodą. Jest przy tym zima i oschła wobec innych. Wydaje się być także nie do końca szczęśliwa, ponieważ nie potrafi przystosować się do otaczającej ją rzeczywistości. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wiele w tej postaci samej Virginii Woolf.
"Pani Dalloway" jest powieścią psychologiczną, stanowiąca kłębowisko uczuć i namiętności. Autorka zastosowała w powieści strumień świadomości, dzięki któremu możemy nie tylko towarzyszyć bohaterom w ich czynnościach, lecz także poznać ich myśli i emocje. Widzimy świat z kilku różnych perspektyw - Klarysy, Ryszarda, Piotra oraz Septimusa. Narracja przechodzi płynnie między postaciami i zmienia wszystko o 180 stopni. I powoli odkrywamy, co tak naprawdę kryje się za pozornym ładem, harmonią i rodzinnym szczęściem - ludzkie słabości, zmartwienia oraz głęboko skrywane myśli. To opowieść o życiu, miłości, tęsknocie za utraconym czasem oraz o poczuciu samotności.
Książka nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych. Wymaga skupienia, dlatego najlepiej zabrać się do niej w wolnej chwili. W dodatku może wydawać się monotonna - wszystko jest w niej takie zwyczajne, z pozory nudne. A jednak trudno wobec niej przejść obojętnie - można ją polubić albo znienawidzić. Ale na pewno warto ją przeczytać, gdyż Woolf potrafiła operować słowem i poruszała istotne tematy. Mnie się bardzo spodobała. Dlatego polecam ją miłośnikom powieści psychologicznych i obyczajowych.
Virginia Woolf była angielską pisarką, jedną z czołowych pisarek modernistycznych. Do jej najsłynniejszych dzieł, oprócz "Pani Dalloway", należą także powieści: "Do latarni morskiej" oraz "Pokój Jakuba".
Akcja rozgrywa się w Londynie w ciągu jednego dnia 1923 roku. Tytułowa bohaterka Klarysa Dalloway wyprawia wieczorne przyjęcie i trwają pośpieszne przygotowania. Odwiedza ją także dawny ukochany - Piotr Walsh, który niedawno wrócił do Anglii po dłuższym pobycie w Indiach. Spotkanie to przywołuje wiele wspomnień. Jak dużo jednak zawdzięczała Piotrowi Walshowi. Ile razy o nim myśli, przypominają jej się nie wiadomo dlaczego ich kłótnie - może dlatego, że tak bardzo zależało jej na jego opinii. Jemu zawdzięczała słowo sentymentalny, cywilizowany"; wciąż ożywały, każdego dnia w jej życiu, jak gdyby Piotr jej strzegł. A jednak się rozstali wiele lat temu, a Klarysa wyszła za Ryszarda. Dlaczego? I czy to był słuszny wybór?
Tymczasem w innej dzielnicy młody weteran wojenny Septimus zmaga się z atakiem schizofrenii. Nie pomaga mu nawet wizyta psychiatry, który tylko przyśpiesza nieuniknione wydarzenia. Pani Dalloway dowie się o wypadku i skłoni ją to do chwili smutnej refleksji. Śmierć jest wyzwaniem. Śmierć jest próbą porozumienia się podejmowaną wtedy, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z niemożności dotarcia do sedna, które – w sensie mistycznym – wciąż im umyka; w śmierci bliskość oddala się, zachwyt blednie, człowiek jest sam. Śmierć obejmuje ramieniem.
Klarysa jest kobietą pełną wdzięku, choć już niemłodą. Jest przy tym zima i oschła wobec innych. Wydaje się być także nie do końca szczęśliwa, ponieważ nie potrafi przystosować się do otaczającej ją rzeczywistości. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wiele w tej postaci samej Virginii Woolf.
"Pani Dalloway" jest powieścią psychologiczną, stanowiąca kłębowisko uczuć i namiętności. Autorka zastosowała w powieści strumień świadomości, dzięki któremu możemy nie tylko towarzyszyć bohaterom w ich czynnościach, lecz także poznać ich myśli i emocje. Widzimy świat z kilku różnych perspektyw - Klarysy, Ryszarda, Piotra oraz Septimusa. Narracja przechodzi płynnie między postaciami i zmienia wszystko o 180 stopni. I powoli odkrywamy, co tak naprawdę kryje się za pozornym ładem, harmonią i rodzinnym szczęściem - ludzkie słabości, zmartwienia oraz głęboko skrywane myśli. To opowieść o życiu, miłości, tęsknocie za utraconym czasem oraz o poczuciu samotności.
Książka nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych. Wymaga skupienia, dlatego najlepiej zabrać się do niej w wolnej chwili. W dodatku może wydawać się monotonna - wszystko jest w niej takie zwyczajne, z pozory nudne. A jednak trudno wobec niej przejść obojętnie - można ją polubić albo znienawidzić. Ale na pewno warto ją przeczytać, gdyż Woolf potrafiła operować słowem i poruszała istotne tematy. Mnie się bardzo spodobała. Dlatego polecam ją miłośnikom powieści psychologicznych i obyczajowych.
Virginia Woolf była angielską pisarką, jedną z czołowych pisarek modernistycznych. Do jej najsłynniejszych dzieł, oprócz "Pani Dalloway", należą także powieści: "Do latarni morskiej" oraz "Pokój Jakuba".
Autor: Virginia Woolf
Tytuł: "Pani Dalloway"
Ilość stron: 246
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
History Books
Czytamy powieści obyczajowe
Trójka e-pik (lata 20., lata 30.)
Kupiłam tę książkę lata temu i ciągle omijam ją przy wyborze kolejnych lektury. Chyba jakoś boję się spotkania z twórczością Woolf i tego, że znudzi mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńZaryzykuj, a nuż Ci się spodoba. A najwyżej odłożysz na potem ;)
UsuńZaryzykuję kiedyś na pewno :) Ale wolałabym nie odkładać, nie lubię poddawać się nie doczytywać książek :) Oby nie było takiej konieczności.
UsuńOna jest dość specyficzna, ale myślę, że warto ją poznać :)
UsuńTo bardzo ważna dla mnie książka (podobnie jak "Godziny" Cunninghama). Czytałam ją wielokrotnie, zdanie po zdaniu, i (wbrew pozorom) dogłębna analiza tej powieści nie sprawiła, że poczułam się zniechęcona. Dopiero wtedy zrozumiałam "Panią Dalloway" i już zawsze będzie to dla mnie powieść wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńJa czytałam ją po raz pierwszy na studiach, tylko nie pamiętam czy na poetyce czy na HLP - to było tak dawno ;) Rzeczywiście powieść jest wyjątkowa :)
UsuńCzy tam są jakieś nawiązania do "Pani Bovary"? Tytuł mi się silnie kojarzy, elementy opisu też, ale tu się mogę doszukiwać.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mogłam przebrnąć przez "Panią Bovary", więc nie odpowiem Ci na to pytanie ;)
UsuńJa przebrnęłam w wielkich nerwach :D
UsuńJa chyba miałam wtedy za dużo lektur na HLP i mnie pokonała ta lektura ;)
UsuńBędąc w liceum zaczytywałam się ambitną literaturą, między innymi Woolf. Masz rację, jej książki nie są łatwe, ale też nie przerażają, jak sądzi wiele osób.
OdpowiedzUsuńNiestety nie czytałam nic więcej Virginii Woolf. Ale w przyszłości na pewno sięgnę po inny jej książki. Myślę, że w tym że nie są łatwe tkwi ich piękno :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu przymierza się do tej autorki, zachęciłaś mnie, bym przyjrzała się jej lepiej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, myślę, że warto :)
UsuńWstyd, że jej jeszcze nie przeczytałam...Myślę, że miałaś z nią styk na HLP, poetyka, przynajmniej u mnie, skończyła się na stricte technicznych sprawach, omawianych na niewielkich fragmentach różnych tekstów:) Chociaż nie jestem pewna, czy właśnie nie mieliśmy akapitu prozy Woolf jako przykładu...na coś. Moja pamięć.
OdpowiedzUsuń"Godziny" widziałam - z cudowną Meryl Streep, uwielbiam tę kobietę. :)) Swoją drogą, po "Godziny" też jeszcze nie sięgnęłam, tyle zaległości :P
PS Nie było jeszcze wyników z wakacyjnego konkursu dla syndykalistów? Chyba że tym razem nie publikowali ich na stronie.
UsuńO proszę to też jesteś po Polonie, czy w trakcie studiowania? ;) A my z tego co pamiętam mieliśmy lektury na poetyce. Na pierwszym roku liryka, a na drugim - epika i dramat.
Usuń"Godziny" chyba oglądałam, ale najpierw czytałam książkę. Polecam :)
Nie wiem, co z wynikami konkursu - nie patrzyłam. Ale skoro do mnie nie napisali, to znaczy, że nic nie wygrałam ;)
W trakcie, III rok przede mną, jednak sama nie wiem, co zrobić z magisterką później :) Poetyka to był dla mnie właśnie dramat przez prowadzącą, która położyłaby do snu bezsennego :P
UsuńDo mnie też nie pisali, ale w takim razie ciekawa jestem, kto wygrał jeśli podjęli już decyzję, wypadałoby zamieścić te wyniki :D
Możesz zrobić licencjat i np. magisterkę na innym kierunku. Ja żałuję, że tak nie zrobiłam. Po Polonie nie ma pracy. My mieliśmy na pierwszym roku prowadzącego z poetyki, który prowadził bardzo podobnie. Może to już ich urok? ;)
UsuńJakoś długo wybierają w tym miesiącu.
Wychodzę z założenia, że i tak mam lepiej niż osoby, które sobie załatwiają praktyki w sklepie odzieżowym i to ich całe doświadczenie, a później jęczą, że skazane tylko na kasę fiskalną :P Ale tak czy siak o coś kierunkowego jest trudno :(
UsuńChyba jednak zostanę, nie wiem, jeszcze mam dziennikarstwo w zapasie i ewentualnie z niego mogę pójść na coś innego...Wieczna studentka :D
Dziś czytałam, że wyniki wkrótce się pojawią na stronie - hm, ten wrzesień ma długi początek :)
Ile ja mam praktyk w zawodzie, to lepiej nie mówić. A mimo to z pracą ciężko.
UsuńTo chyba dobrze, że masz zapał do studiowania :)
Rzeczywiście wrzesień jakiś rozwleczony w tym roku. Zauważyłam to nawet po tempie własnego czytania...
A niby mówią, że jesień sprzyja czytaniu :P Cóż, póki co u mnie to się sprawdza - z domu mi się odechciewa wychodzić, jak widzę nijaką pogodę za oknem, której bardzo daleko do złotej jesieni :P
Usuń"Godziny" już za mną. Czeka na mnie teraz proza Pani Wolf.
OdpowiedzUsuńTo może zacznij od "Pan Dalloway" :)
UsuńO książce słyszałam, ale nie czytałam ): na pewno jest w planach jednak ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo warto ją znać :)
UsuńTytuł coś obił mi się o uszy, ale dopiero po Twojej recenzji mam już jakiś obraz książki, nawet interesujący :)
OdpowiedzUsuńTo powinnaś przeczytać :)
UsuńLubię w książkach takie "kłębowisko uczuć i namiętności", to książka dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTo powinnaś przeczytać :)
UsuńWiki, to mój must read od lat! Uwielbiam takie poznawanie odczuć bohaterów, zdecydowanie coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńTo nie ma się co dłużej zastanawiać ;)
UsuńWiesz, powieści psychologiczne dla mnie jak najbardziej, ale broń Boże nie ta odnoga psychologicznych sentymentów, które jak przeczytałem serwuje nam ta książka ;p. Sorki, ale muszę odmówić :D.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia ;)!
Melon
Wybaczę Ci tym razem ;)
UsuńKlarysa, Septimus. Nie no, nie skupiłabym się :P
OdpowiedzUsuńNie podobają Ci się bohaterowie i ich imiona? ;)
UsuńO tej autorce czytałam już wiele pozytywnych opinii, ale sama jeszcze nie czytałam ani jednej powieści:/
OdpowiedzUsuńA nawiązując do wcześniejszych komentarzy, ja wspominam poetykę bardzo dobrze, ponieważ mój wykładowca był człowiekiem z pasją, potrafił przekazać wiedzę, czasem w bardzo ekscentryczny sposób:) Do dziś jest dla mnie niedoścignionym wzorem nauczyciela:)
To musisz koniecznie to nadrobić :)
UsuńI tacy są najlepsi. Mój ćwiczeniowiec też miał pasję, ale był przy tym bardzo specyficzny, w dodatku był już starszy ;)
Woolf to wyrzut na moim sumieniu, książki od dawna zgromadzone na półce, a ja wciąż: Zdążę przeczytać! ;)
OdpowiedzUsuńTo trzeba się za nią zabrać :)
Usuń