piątek, 31 stycznia 2014

Co robi "Baba na safari"?

Co się stanie, gdy na safari wybierze się baba? Powinniśmy się bać? A jeśli tak, to o kogo - o babę czy o zwierzęta? Aby się dowiedzieć przeczytajcie "Babę na safari" Bożeny Mazalik.

Safari to wyprawa myśliwska w Afryce Wschodniej. Może to być też dłuższa podróż, zwłaszcza karawaną. Opis ten raczej nie kojarzy się z rozrywkami dla kobiet. Ale dla baby nie ma rzeczy niemożliwych. Baba jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu.

"Baba na safari" Bożeny Mazalik to ciekawa i pełna życia reporterska relacja z afrykańskich polowań na antylopy, guźce, lwy i lamparty. Książka podzielona jest na 4 części - "RPA. Antylopy", "Namibia", "RPA. Pustynia Kalahari" oraz "Zimbabwe". Autorka nie tylko opisuje tropienie zwierzyny i polowania, lecz także jest świetnym obserwatorem przyrody i ludzi.

Tytułowa baba, podróżując wraz z mężem Ernestem, początkowo co krok napotyka na różnice między swoimi wyobrażeniami o Afryce i safari a rzeczywistością. A była to Afryka jakiej się nie spodziewałam, oczekiwałam urokliwych krajobrazów, gorąca i wielkich stad antylop. Trafiliśmy jednak na zimę i wszystko wyglądało - podobnie jak u nas na przedwiośniu - martwo, sucho i ponuro. W innym miejscu czytamy: I znowu inaczej to sobie wyobrażałam. Bo fotografowanie i safari niemalże się wykluczają. Nie rozumie podstawowych rzeczy, jak choćby to, po co potrzebna jest dubeltówka na pawiany.

Jednak z biegiem czasu baba wie o polowaniu więcej niż niejeden mężczyzna z jej otoczenia. Jest przy tym delikatna i kobieca, ma swoje lęki i niepokoje. Jednak potrafi je pokonać, chce uczestniczyć w wyprawie. Mimo że woli aparat od strzelby, to potrafi posługiwać się jednym i drugim. Jest odważna, czasami aż lekkomyślna. Jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że dzikie zwierzęta są przede wszystkim niebezpieczne. Świadczy o tym przygoda z odyńcem, którą mąż komentuje: Idiotko, zdjęć ci się zachciało! Przecież by cię rozpruł.

Reportaż przypomina miejscami powieść przygodową, dzięki intrygującym sytuacjom i licznym dialogom. Sprawiają one, że relacja nie jest sucha, lecz jest w niej pewna dynamika. Oczywiście najmniej interesujące były dla mnie opisy wyczekiwania na zwierzynę, gdyż nie przepadam za tego typu rozrywkami.

Fot. Weronika Trzeciak

Jednakże autorka zrekompensowała mi to w inny sposób. W książce nie brakuje bowiem zabawnych sytuacji, niejednokrotnie związanych z różnicami kulturowymi. Dobrym przykładem jest reakcja tamtejszych dzieci na imię Bożena, słowo to w narzeczu afrykańskim oznacza... damskie genitalia. Podobnych scenek jest więcej.

Książkę czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim, zwięzłym i przede wszystkim zabawnym językiem. Nie przepadam za przydługimi opisami, więc ten styl bardzo przypadł mi do gustu. Krótko, zwięźle i na temat. Zdecydowanie wolę podróżować niż czytać o podróżach, więc zbędne opisy mnie nużą. W tym przypadku jednak mile się zaskoczyłam.

W dodatku dowiedziałam się wiele na temat afrykańskich zwierząt. Bożena Mazalik bardzo ciekawie je opisała. Jak choćby w tym fragmencie: Oryks na czele sterczał wielki i nieruchomy. Jego ostro zakończone i proste jak linijka rogi, sięgające pewnie metra dźgały niebo, czarna maska pyska kontrastowała z prawie białą sierścią, przeciętą w dole brzucha czarnym pasem. 

Fot. Weronika Trzeciak

Dużym walorem książki jest to, że autorka uwiecznia opisywane miejsca oraz zwierzęta na zdjęciach. Wprost nie sposób oderwać od nich oczu. Sama chętnie bym się tam wybrała i zrobiła podobne fotografie. Ale to raczej marzenie ściętej głowy.

Warto wspomnieć, że pierwotnym zamiarem autorki było napisane książki wyłącznie dla myśliwych i wydanie jej w wydawnictwie łowieckim. W trakcie pisania  okazało się jednak, że więcej osób jest zainteresowanych jeśli już nie łowiectwem, to Afryką, zwierzyną jaka tam występuje, ludźmi i obyczajami. I dobrze się stało, że z planów nic nie wyszło, gdyż więcej osób może dowiedzieć się o tej książce. Polecam ją miłośnikom reportaży, safari oraz polowań.



Bożena Mazalik z zawodu jest informatykiem. Przez kilka lat mieszkała w leśniczówce, gdzie polowała i jeździła konno. Maluje, fotografuje i pisze. "Baba na safari" to jej książkowy debiut. Wcześniej pisała dla miesięczników "Czwarty Wymiar" oraz "Łowca Polskiego".















Autor: Bożena Mazalik
Tytuł: "Baba na safari"
Ilość stron: 232
Oprawa: miękka






Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Debiuty pisarskie
Jasna Strona Mocy (232 strony)
Książkowe podróże (RPA, Namibia, Zimbabwe)
Nie tylko literatura piękna
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1,3 cm)
Rekord 2014 (13)
Trójka e-pik (książka pożyczona, którą wypada już oddać)
W 200 książek dookoła świata (Polska)



36 komentarzy:

  1. Teoretycznie dla mnie, teoretycznie powinno mi się spodobać, ale nie uważam polowania za fajną rozrywkę i raczej nie chcę czytać o innym safari, niż to z aparatem fotograficznym w ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez wolę polowanie z aparatem. Choć przyznaję, że byłam na Międzynarodowych Targach Łowiectwa i Strzelectwa Hubertus Expo i mi się podobało ;)

      Usuń
    2. A może łowiectwo to Twoja kolejna ukryta pasja, tajemnicza kobieto? :P

      Usuń
    3. To akurat nie jest moja pasja ;) Byłam z ciekawości, zrobić relacje: Cały świat myśliwego, czyli Hubertus Expo 2011 oraz Trofea łowieckie na Hubertus Expo

      Usuń
    4. Z chęcią przejrzę :)

      Usuń
    5. Kurczę, fajna sprawa takie targi :) wabienie jeleni, sokoły, stroje - myślistwo jednak ma taki swój ciekawy klimat, fajnie by było kiedyś posłuchać przy kominku takich łowieckich opowieści :D

      Usuń
    6. To musisz przyjechać na te Targi, jak tak Ci się podobają. Opowieści żadnych niestety nie było. Jedynie prezentacja ptaków drapieżnych :P

      Usuń
  2. Jakiś czas temu koleżanka opowiadała mi o znajomym, który wybrał się na polowanie do Afryki właśnie. Pamiątka tego wydarzenia stoi do dzisiaj w jego domu, jest to spreparowana zebra naturalnych rozmiarów. Chcę wierzyć, że takie rozrywki są zgodne z prawem i nieznaczące dla natury, w tym sensie, że nie są to zagrożone gatunki.
    Mówiąc jeszcze bardziej filozoficznie, każdy z mięsożerców na swój sposób jest myśliwym - w końcu mięso nie produkuje się w fabrykach, nie pojawia się magicznie na półkach w sklepach.

    Odnosząc się do samej książki. Zapowiada się ciekawie. Widać, że już sam tytuł określa, czego można się spodziewać. "Kobieta na polowaniu" - nie brzmi dobrze, bardziej spodziewałabym się ckliwej panienki rozpaczającej nad losem zwierząt. Baba sprawia wrażenie kobiety życiowej, żądnej przygód, które ciekawie opisze. Tak też chyba się stało. :)

    Pozdrawiam serdecznie, a tytuł wpisuję do notatnika. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie przepadam za polowaniami. Co innego zabijanie zwierząt dla mięsa, a co innego dla zabawy. A zebry raczej nie zjedli...

      I jest ciekawa. To prawda, kobiet na polowaniu brzmi gorzej niż baba :P

      Usuń
    2. Hmm, pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoim zdaniem.
      Nie wiem, co zrobili z wnętrznościami zwierząt, co jest potrzebne do spreparowania. Czy może zabite zwierzę podczas polowania też jest zjadane przez mniejsze osobniki, które nie miałyby szans w naturalnych warunkach.
      Na polowaniach nie ma też setek ludzi, wydaje mi się, że to nadal zbyt droga zabawa i dla większości nieopłacalna. Za to zwierzęta, które są na sklepowych półkach są hodowane masowo i często w bestialski sposób, bo to pozwala obniżać cenę rynkową. Dlatego ciężko mi się rozckliwiać nad jedną zebrą i potępiać polowania, w momencie kiedy większość ludzi pozwala na karygodne warunki dla zwierząt, które potem je. Bo myślę sobie, że mimo wszystko zebra czy inne afrykańskie zwierze przecierpiało mniej niż te wszystkie w klatkach. A nie ma dla mnie wyższości uczuć zebry czy pawiana nad kurczakiem. :)

      Usuń
    3. Przypuszczam, że wyrzucili. Chyba, że w Afryce jada się zebry. Raczej nic nie może zostać, bo by gniło. A wnętrze się czymś wypycha, by ładnie wyglądało. Ale skoro znajomemu się podoba, to najważniejsze ;)

      Jak napisałam w recenzji, nie przepadam za polowaniami. Wolę polować z aparatem w ręku ;) Ja na nic nie pozwalam, ale moje zdanie i tak się nie liczy. Coś jeść trzeba, powietrza się raczej nie da. Masz dziwne podejście, ale masz prawo :)

      Usuń
  3. Książka zapowiada się bardzo ciekawie i jak będę miała okazję to przeczytam.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi fajnie. Nie słyszałam nigy o tej książce, ale jej lektura może okazać się przyjemna. Zabawne momenty są zawsze mile widziane, a sam fakt, że akcja książki ma miejsce w Afryce sprawia, ze jestem zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dowiedziałam się o niej dzięki Obiegowi zamkniętemu. Myślę, że może Ci się spodobać ta książka :)

      Usuń
  5. Nie czytam książek podróżniczych, ale ta wydaje się ciekawa. Przekonuje mnie ten humor i zwięzłość. Ciekawe czy moje imię znaczy coś kontrowersyjnego w innych językach :P Ale kto by pomyślał - u nas Bożena brzmi tak pobożnie, a w Afryce... ^^

    PS zawsze zapominałam Cię zapytać - masz ustawioną gdzieś tam w opcjach wersję dla komórek? Bo jak wchodzę na Twojego bloga z telefonu, to zawsze wyświetla mi się wersja na komputer i to utrudnia mi, a wręcz uniemożliwia z moim psującym się telefonem czytanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie czytam, to dopiero mój drugi tego typu reportaż w życiu. Humor i zwięzłość to największa zaleta tej książki :) Bożena oznacza tak naprawdę "uszcześliwiająca", ale widać nie wszędzie.

      Już zmieniłam, jest teraz wersja mobilna :)

      Usuń
    2. Zawsze ceniłam sobie te zalety ;)

      Jest i działa, bardzo mnie to cieszy! :)

      Usuń
    3. Ja także, szczególnie w książkach :)

      To super :)

      Usuń
  6. Ale się uśmiałam z tym znaczeniem imienia Bożena. Muszę koniecznie przeczytać te reportaże, wydają się bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście zabawny zbieg okoliczności ;) Możesz się zapisać na tę książkę do Obiegu zamkniętego na fb.

      Usuń
  7. Mimo, że to nie moje klimaty zaciekawiłaś mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha, strasznie ciekawa książka, a autorka jest informatykiem? Nieźle :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest informatykiem, ale skończyła warsztaty pisarskie :) Jeśli chcesz się zapoznać z tą książkę, to zapisz się do Obiegu zamkniętego.

      Usuń
  9. Bardzo mnie ta książka zdenerwowała. Kompletnie nie rozumiem, co przyjemnego może być w zabijaniu zwierząt. Na dodatek autorka i jej mąż najczęściej siedzieli w krzakach i czekali aż opłaceni ludzie nagonią im zwierzynę, a potem ogłaszali na jakiej to niebezpiecznej wyprawie byli. Nie przeczę, że książka ma swoje zalety, ale niestety to bezsensowne zabijanie zwierząt wszystko przekreśla w moich oczach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też samo zabijanie zwierząt dla rozrywki się nie podoba. Ja tego tak nie odebrałam, że się chwalili, że było niebezpiecznie. Autorka opisała tylko, jak wyglądało polowanie - skoro naganiali, dlaczego miała to ukrywać? Rozumiem Twój punk widzenia i choć mam podobny, mnie się ta książka podobała. Zawsze można opuścić drastyczne fragmenty ;)

      Usuń
    2. Właśnie mnie się zdawało, że się chwalą, bo pisali jakiego to grubego zwierza ustrzelili, ze lew w każdej chwili mógł ich zaatakować itd. I jasne, że nie powinni tego naganiania ukrywać, ale mnie jakoś to dodatkowo zniechęciło. Po prostu kompletnie nie rozumiem tzw. myślistwa i pewnie dlatego na wstępie uprzedziłam się do książki. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Ja też nie pochwalam polowań, ale starałam się podejść obiektywnie do tej książki ;)

      Usuń
    4. Ciekawie było przeczytać Wasze opinie :) ja akurat nie mam nic przeciwko polowaniom, choć nigdy nie polowałam i raczej nie będę. Tak samo jak przeciwko łowieniu ryb itd. ;)

      Usuń
    5. Łowienie ryb to co innego, bo się je zjada. A zebry czy lwa się raczej nie zje, więc po co je zabijać? :P

      Usuń
    6. W sumie, choć zawsze można zrobić sobie z nich jakieś trofeum i potem chwalić się na jakimś expo :P

      Usuń
    7. Co kto lubi. Ja raczej nie chciałabym mieć wpychanego trupka w domu :P

      Usuń
  10. Nie do końca przepadam za tego typu książkami, ale nie mówię kategorycznego nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale zrobiłam wyjątek i nie żałuję ;)

      Usuń

Po przeczytaniu wpisu zostaw swój ślad (bez adresu swojego bloga oraz kryptoreklam - będą usuwane!). Dziękujemy za każdy komentarz :)