"Przegląd Końca Świata: Feed" Miry Grant to przerażająca wizja świata po apokalipsie zombie. Świata, w którym polityka odgrywa bardzo duże znaczenie...
Wszelkie nowinki medyczne mogą stać się zbawieniem albo przekleństwem. Mogą pomóc całej rzeszy ludzi w pokonaniu dręczących ich chorób lub... obrócić się przeciwko nim. Właśnie ten drugi przypadek miał miejsce w 2014 roku... Był on przełomowym i zarazem feralnym rokiem w dziejach ludzkości. Wymyślono szczepionkę na raka oraz lek na grypę. Niestety przy okazji uaktywniono wirus Kellis-Amberlee, który przemienił zarażonych nim ludzi w... zombie. Mutacji tej nikt nie był w stanie powstrzymać, a nad ludzkością zawisło widmo końca świata. Kiedy po raz pierwszy pojawili się zainfekowani - ich przyjście zwiastowane było przez gromkie okrzyki, że z ziemi powstają martwi i nadchodzi Dzień Sądu - zachowywali się dokładnie tak, jak przed laty pokazywano nam w horrorach. Zaskoczeniem było jedynie to, że wszystko dzieje się naprawdę.
Od wybuchu epidemii minęło 25 lat, przez ten czas świat zmienił się nie do poznania. Zombie nadal stanowią duże zagrożenie i sieją postrach. Ludzie boją się wychodzić z domu bez broni i muszą wciąż poddawać się badaniom krwi czy dezynfekcji. I choć wiele terenów zostało odzyskanych, to niektóre nadal należą do zombie. Trudno utrzymywać kontakty towarzyskie, dlatego życie stało się bardziej wirtualne. Czwartą władzą stali się... blogerzy, którzy jako pierwsi poinformowali świat o tragedii. Media tradycyjne przestały mieć takie znaczenie jak kiedyś. Właśnie w takim świecie przyszło żyć rodzeństwu Masonów, parze blogerów z ambicjami. Georgię i Shauna poznajemy w chwili, gdy stają przed ogromną szansą w swojej dziennikarskiej karierze. Mają bowiem relacjonować kampanię wyborczą senatora Petera Rymana. Nie zdają sobie sprawy, jak niebezpiecznego zadania się podejmują...
Na początku muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką zombie ani postapokaliptycznych wizji. Szczerze mówiąc jestem całkiem zielona w tym temacie. Jedyną książką, jaką miałam okazję czytać z tej tematyki była "Komórka" Stephena Kinga oraz opowiadania ze zbioru "Zombiefilia". Nie widziałam żadnego z wymienionych na okładce tej powieści filmów - "Świtu żywych trupów" Romero, "Martwego zła" Raimiego czy "28 dni później" Boyle'a. W dodatku nie przepadam za thrillerami politycznymi, zdecydowanie bardziej wolę thrillery medyczne oraz psychologiczne. A mimo to wprost zakochałam się w historii stworzonej przez Mirę Grant.
Trzeba przyznać, że Grant ma niezwykły dar przekonywania. Jej opisy są tak dokładne, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę. Ale czemu się dziwić, skoro przy tworzeniu książki pomagał cały sztab ludzi, specjalistów w swej dziedzinie. Autorka pokazała zaawansowane technologie, w tym pluskwy, ukryte kamery i palmptopy.
Jeszcze większej wiarygodności tej historii dodają wstawki blogowe bohaterów, którzy opisują w nim swoje przemyślenia oraz pierwszoosobowa narracja, która pozwala nam spojrzeć na świat oczami Georgii oraz Shauna Masonów. Rodzeństwo to jest tak różne, a mimo to dobrze się ze sobą dogaduje i są ze sobą bardzo zżyci. Jeden za drugiego oddałby życie. Georgia, nazywana przez brata George na cześć George'a Romero, jest typowym Newsie (zajmuje się pisaniem faktów) - racjonalna i twardo stąpającym po ziemi. Natomiast Shaun to typowy Irwin, czyli człowiek, który specjalnie naraża się na niebezpieczeństwo kontaktu z zombie, by zdobyć szokujący materiał. Łączy ich jedno - dążenie do prawdy i pokazanie jej światu.
"Przegląd Końca Świata: Feed" to połączenie thrillera politycznego z motywem zombie. Moim zdaniem, autorka wprowadziła za dużo polityki, kosztem zombie. Równie dobrze, można wstawić jakiś innym wirus, zamiast zombie, a historia pozostałaby taka sama. Trochę męczyły mnie etapy kampanii wyborczej, gdyż od polityki trzymam się z daleka, i z niecierpliwością czekałam na jakiś atak zombie. Ale to jedyny mankament.
Powieść czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim i miejscami zabawnym językiem. To właśnie duża dawka humoru sprawia, że historia jest jeszcze ciekawsza. Chyba na długo zapamiętam Shauna tykającego zombie patykiem. W powieści nie brakuje nagłych zwrotów akcji, które zmieniają punkt widzenia o 180 stopni. Akcja z każdą stroną nabiera tempa, a zawarta intryga jest tak przerażająca, że aż trudno w nią uwierzyć. Zakończenie jest nieprzewidywalne i przygnębiające. Dawno nie czułam takiego poczucia bezsilności, jak przy czytaniu tej powieści.
Na zakończenie dodam, że historia Miry Grant jest tak wciągająca, że o mało nie przegapiłam stacji metra, na której miałam wysiąść. To chyba najlepsza rekomendacja. Polecam tę powieść miłośnikom thrillerów, horrorów z motywem zombie, a także osobom, które dopiero planują poznać świat żywych trupów. Zazdroszczę osobom, które jeszcze nie czytały tej książki, bo przed nimi niesamowita historia. Sama chętnie przeczytałabym teraz kolejną część.
Wszelkie nowinki medyczne mogą stać się zbawieniem albo przekleństwem. Mogą pomóc całej rzeszy ludzi w pokonaniu dręczących ich chorób lub... obrócić się przeciwko nim. Właśnie ten drugi przypadek miał miejsce w 2014 roku... Był on przełomowym i zarazem feralnym rokiem w dziejach ludzkości. Wymyślono szczepionkę na raka oraz lek na grypę. Niestety przy okazji uaktywniono wirus Kellis-Amberlee, który przemienił zarażonych nim ludzi w... zombie. Mutacji tej nikt nie był w stanie powstrzymać, a nad ludzkością zawisło widmo końca świata. Kiedy po raz pierwszy pojawili się zainfekowani - ich przyjście zwiastowane było przez gromkie okrzyki, że z ziemi powstają martwi i nadchodzi Dzień Sądu - zachowywali się dokładnie tak, jak przed laty pokazywano nam w horrorach. Zaskoczeniem było jedynie to, że wszystko dzieje się naprawdę.
Od wybuchu epidemii minęło 25 lat, przez ten czas świat zmienił się nie do poznania. Zombie nadal stanowią duże zagrożenie i sieją postrach. Ludzie boją się wychodzić z domu bez broni i muszą wciąż poddawać się badaniom krwi czy dezynfekcji. I choć wiele terenów zostało odzyskanych, to niektóre nadal należą do zombie. Trudno utrzymywać kontakty towarzyskie, dlatego życie stało się bardziej wirtualne. Czwartą władzą stali się... blogerzy, którzy jako pierwsi poinformowali świat o tragedii. Media tradycyjne przestały mieć takie znaczenie jak kiedyś. Właśnie w takim świecie przyszło żyć rodzeństwu Masonów, parze blogerów z ambicjami. Georgię i Shauna poznajemy w chwili, gdy stają przed ogromną szansą w swojej dziennikarskiej karierze. Mają bowiem relacjonować kampanię wyborczą senatora Petera Rymana. Nie zdają sobie sprawy, jak niebezpiecznego zadania się podejmują...
Na początku muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką zombie ani postapokaliptycznych wizji. Szczerze mówiąc jestem całkiem zielona w tym temacie. Jedyną książką, jaką miałam okazję czytać z tej tematyki była "Komórka" Stephena Kinga oraz opowiadania ze zbioru "Zombiefilia". Nie widziałam żadnego z wymienionych na okładce tej powieści filmów - "Świtu żywych trupów" Romero, "Martwego zła" Raimiego czy "28 dni później" Boyle'a. W dodatku nie przepadam za thrillerami politycznymi, zdecydowanie bardziej wolę thrillery medyczne oraz psychologiczne. A mimo to wprost zakochałam się w historii stworzonej przez Mirę Grant.
Trzeba przyznać, że Grant ma niezwykły dar przekonywania. Jej opisy są tak dokładne, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę. Ale czemu się dziwić, skoro przy tworzeniu książki pomagał cały sztab ludzi, specjalistów w swej dziedzinie. Autorka pokazała zaawansowane technologie, w tym pluskwy, ukryte kamery i palmptopy.
Jeszcze większej wiarygodności tej historii dodają wstawki blogowe bohaterów, którzy opisują w nim swoje przemyślenia oraz pierwszoosobowa narracja, która pozwala nam spojrzeć na świat oczami Georgii oraz Shauna Masonów. Rodzeństwo to jest tak różne, a mimo to dobrze się ze sobą dogaduje i są ze sobą bardzo zżyci. Jeden za drugiego oddałby życie. Georgia, nazywana przez brata George na cześć George'a Romero, jest typowym Newsie (zajmuje się pisaniem faktów) - racjonalna i twardo stąpającym po ziemi. Natomiast Shaun to typowy Irwin, czyli człowiek, który specjalnie naraża się na niebezpieczeństwo kontaktu z zombie, by zdobyć szokujący materiał. Łączy ich jedno - dążenie do prawdy i pokazanie jej światu.
"Przegląd Końca Świata: Feed" to połączenie thrillera politycznego z motywem zombie. Moim zdaniem, autorka wprowadziła za dużo polityki, kosztem zombie. Równie dobrze, można wstawić jakiś innym wirus, zamiast zombie, a historia pozostałaby taka sama. Trochę męczyły mnie etapy kampanii wyborczej, gdyż od polityki trzymam się z daleka, i z niecierpliwością czekałam na jakiś atak zombie. Ale to jedyny mankament.
Powieść czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim i miejscami zabawnym językiem. To właśnie duża dawka humoru sprawia, że historia jest jeszcze ciekawsza. Chyba na długo zapamiętam Shauna tykającego zombie patykiem. W powieści nie brakuje nagłych zwrotów akcji, które zmieniają punkt widzenia o 180 stopni. Akcja z każdą stroną nabiera tempa, a zawarta intryga jest tak przerażająca, że aż trudno w nią uwierzyć. Zakończenie jest nieprzewidywalne i przygnębiające. Dawno nie czułam takiego poczucia bezsilności, jak przy czytaniu tej powieści.
Na zakończenie dodam, że historia Miry Grant jest tak wciągająca, że o mało nie przegapiłam stacji metra, na której miałam wysiąść. To chyba najlepsza rekomendacja. Polecam tę powieść miłośnikom thrillerów, horrorów z motywem zombie, a także osobom, które dopiero planują poznać świat żywych trupów. Zazdroszczę osobom, które jeszcze nie czytały tej książki, bo przed nimi niesamowita historia. Sama chętnie przeczytałabym teraz kolejną część.
Mira Grant (ur. 1978) [właściwie Seanan McGuire] jest amerykańską pisarką, która stała się objawieniem 2011 roku. Od dziecka fascynowała się horrorami, nieuniknionym zagrożeniem ataku żywych trupów oraz przerażającymi wirusami. Warto wspomnieć, że "Feed" to pierwsza część trylogii o zombie - "Przegląd Końca Świata". Następne to: "Deadline" oraz niewydany jeszcze w Polsce "Blackout".
Autor: Mira Grant
Tytuł: "Przegląd Końca Świata: Feed"
Ilość stron: 495
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Czytamy polecane książki (przez m.in. Paulinę)
Trójka e-pik (powieść z wątkiem Internetu)
Z motywem w tle (zmiana)
"A mimo to wprost zakochałam się w historii stworzonej przez Miry Grant." - i tu na mojej twarzy zagościł uśmiech radości :) Naprawdę, bardzo się cieszę, że "Feed" Ci się podobało i teraz czekam na Twoje wrażenia po "Deadline" :)
OdpowiedzUsuńP.S. powinno być "Mirę", nie "Miry" ;)
I jeszcze jedna literóweczka: "męczyła mnie etapy". Oj, chyba wciąż jesteś Wiki roztrzęsiona tą końcówką :)
UsuńPomyśl co będzie, jak weźmie się za "Deadline" i tamto zakończenie przeczyta... ;)
UsuńDzięki dziewczyny za czujność. Książkę czytałam do nocy i jestem trochę zmęczona. Recenzję pisałam na szybko, bo nie chciałam utracić żadnej myśli. I niektóre zdania poprawiałam w ostatniej chwili ;)
UsuńJuż nie mogę doczekać się "Deadline" :)
A jednak wspomniałaś o tym metrze ;)
OdpowiedzUsuńMusiałam wspomnieć. Rzadko jeżdżę metrem, więc raczej pilnuje swoich stacji ;)
Usuń"Moim zdaniem, autorka wprowadziła za dużo polityki, kosztem zombie" mi tam się w 100% podoba to poświęcenie miejsca pieczołowicie wykreowanemu światu, ach.
OdpowiedzUsuń"można postawić zupełnie innym wirus" ? wiem, o co Ci chodzi, ale chyba troszkę się zaplątałaś :)
Czytaj "Deadline" - padniesz trupem :D
Ja niestety nie lubię polityki, więc to było dla mnie trochę nudnawe.
UsuńUżyłam złego czasownika. Dzięki za uwagę, już trochę zmieniłam to zdanie :)
Może lepiej nie, bo stanę się zombie :P
Zombiaczki dalej na topie. I dobrze! :D
OdpowiedzUsuńNie mogło być inaczej. Chyba nigdy zombiaczki nie przestaną być na topie :)
UsuńDopóki nie powstanie film o miłości zwykłej ziemskiej dziewczyny i zombiaka z żelowanymi włoskami...
UsuńNa wampiry podziałało to lepiej niż kołek...
Myślę, że byłoby ciężko stworzyć taką historię. Bo owa dziewczyna mogłaby zostać pożarta szybciej niż by się zakochała. Choć jakieś próby w tym temacie miała bohaterka tej opowieści - Buffy, tylko to była miłość świeżo zarażonej do zarażonego :P
UsuńJuż jest!!! Jest taki film. Kurczę. Postaram się odszukać. Całkiem niedawno powstał. No... :)
UsuńMasakra. Czego to ludzie nie wymyślą, Może lepiej tego nie oglądać, bo zmiany w psychice mogą być nieodwracalne :P
UsuńChyba chodzi o ekranizację powieści "Ciepłe ciała" :) Nie wiem jak zrobiono film, ale akurat powieść odebrałam bardziej jako zabawę i pastisz niż taki typowy romans dla młodzieży, polecam :)
UsuńMoże kiedyś zobaczę z ciekawości ;)
UsuńDominika - "Wiecznie żywy" ;) Tak, to to. Nie oglądałam, więc nie wiem. Może też obejrzę, z ciekawości ;)
UsuńRacja, w filmie zmienili tytuł. Też może kiedyś rzucę okiem z ciekawości, ale jestem dość sceptycznie nastawiona.
UsuńNiestety jeszcze nie czytałam, ale mam zamiar!
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto :)
UsuńMiałam na nią chrapkę, potem się opierałam a teraz znów mnie kusi ta książka:). To tyle w temacie hormonalno-zachciankowych, kobiecych zawiłości:P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Podobno kobieta zmienna jest, więc myślę, że wszystko prawidłowo ;) Mam nadzieję, że ją przeczytasz, bo warto :)
UsuńSkoro prawie przegapiłaś stację metra, to naprawdę musiała być wciągająca książka. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńNawet nie odczuwa się tych prawie 500 stron. Skuś się :)
UsuńNigdy nie jechałam metrem :P Książka brzmi wspaniale, a ta autorka przypomina mi strasznie koleżankę z LO.:))
OdpowiedzUsuńCzas to zmienić. Przyjedź w maju na Warszawskie Targi Książki. Coś wspominałaś coś, że 2014 rok ma być rokiem pozytywnym i to doskonała okazja ;) Mnie trochę przypomina panią od historii z LO. Myślę, że powinna zmienić fryzurę, bo jakoś niekorzystnie wygląda :P
UsuńW maju powiadasz... :) Pomyślę, ale przy małym potworze może być gorzej :P. Jeżeli 2014 ma być pozytywny, to nie miałam aż tak na myśli metra i wielkich szaleństw i wyjazdów (choć uważam, że tego nigdy dość), a myślę o wymarzonej pracy. Ale masz rację, to też byłoby całkiem miłe. W Londynie byłam tak blisko metra, ech mogłam wtedy :))
UsuńTak, ta fryzura nie powala na kolana :D hłe hłe
Buźka x.
Potwora zostaw z mężem :P Ale jedno drugiemu nie przeszkadza - znajdziesz wymarzoną pracę oraz przyjedziesz na targi. Grunt to pozytywne myślenie - napisała wieczna pesymistka ;)
Usuńhehe, może jednak nie taka wieczna :)).
UsuńUwierz mi, że wieczna. Choć ja się uważam za realistę :P
Usuń"Komórkę" czytałam, ale niespecjalnie mi się podobała. A połączenie thrillera politycznego z zombie, to też nie jest moja ulubiona kombinacja. ;)
OdpowiedzUsuńA mnie się podobała "Komórka", mam chyba zupełnie inny gust niż wszyscy :P Mnie też ta kombinacja na początku nie pasowała, póki nie przeczytałam pierwszej strony tej opowieści. Naprawdę wciąga :)
UsuńPlanuję poznać powieści Grant, bo fabuła zapowiada się bardzo interesująco. Słyszałam już, że zombiaków wbrew pozorom jest mało w tej historii, więc jestem na to przygotowana :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dobre nastawienie do tej lektury :)
UsuńOsobiście nie znoszę polityki ani zombie, dlatego z tego powodu nie chce czytać Feeda, ale cieszę się, że tobie ta książka tak bardzo się podobała.
OdpowiedzUsuńps. zazdroszczę jazdy metrem. Ja jeszcze nigdy nie jechałam tym środkiem lokomocji ;)
Rozumiem i nie namawiam ;) A może dasz radę przyjechać na Warszawskie Targi Książki w maju, wtedy byłaby okazja się przejechać metrem :)
Usuńkurcze dużo słyszałam o tej książce...Twoja opinia utwierdza mnie w przekonaniu że może jednak warto do niej zajrzeć...mimo że nie przepadam za zombie.
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam, a jednak mi się spodobała. Myślę, że warto :)
UsuńZdecydowanie mnie ciekawi ta książka, bardzo chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka recenzji na temat tej książki i szczerze powiem, że mimo iż nie lubię wszystkiego, co związane z zombie, to jednak mam wrażenie, że ta powieść ma coś w sobie.
OdpowiedzUsuńW powieści tej zombie nie grają pierwszych skrzypiec, bardziej polityka, więc może Ci się spodobać :)
Usuń