Jeden dom w Polsce, drugi w Szwecji. Czy można to pogodzić? A może jest się zawsze rozdartym między ojczyzną a obczyzną? Przed podobnym dylematem staje staje 10-letnia Natalia z powieści "Dwa domy" Barbary Gawryluk.
Przeprowadzki nie są proste. Tym bardziej, gdy trzeba porzucić wszystko i przenieść się do innego miasta, a nawet kraju. Dla dzieci jest to jeszcze trudniejsze – zmiana szkoły, porzucenie starych przyjaciół z dzieciństwa i zapoznawanie się od nowa w nieznanym nam miejscu. W szkole jest się tym nowym, nieakceptowanym przez rówieśników, którzy znają się od pierwszych zajęć. Bardzo trudno zaskarbić sobie ich względy. Coś o tym wiem, bo w dzieciństwie przeprowadzałam się aż dwa razy do innego miasta. Za drugim miałam 10 lat i byłam w wieku Natalii z powieści "Dwa domy".
Natalia musiała przenieść się z rodzinnego Krakowa do Szwecji. Jej rodzice, którzy są lekarzami, dostali tam pracę. Dla Natalii oznaczało to zmianę szkoły na obcojęzyczną i pozostawienie dotychczasowych przyjaciół. To był koniec świata. Nowy dom, nowa szkoła, nowy język. Wszystko było obce. Od tamtych wydarzeń minął rok, dziewczynka nadal czuje się rozdarta między Polską a Szwecją, jednak jakoś sobie radzi w nowej sytuacji. Ma przyjaciół, Maję, Karinę, Klarę oraz Matsa. Tegoroczne wakacje w Zębie z Martą, Mają i babcią, z którymi przeżywa niezapomniane przygody. I nawet nie podejrzewa, że wkrótce czekają ją nowe zawirowania życiowe. Będzie musiała podjąć trudne decyzje, a jej pierwsze uczucie będzie wystawione na próbę. Jak sobie poradzi? I czy lekarstwem na jej kłopoty będzie nadal hip-hop?
Muszę przyznać, że obecnie z powieści dla dzieci i młodzieży czytam jedynie cykl Małgorzaty Musierowicz "Jeżycjada". Gdy się go czyta, aż chce się pojechać do Poznania, na Jeżyce i zobaczyć miejsca, w których bywają Borejkowie. Natomiast mieszkańcy stolicy Wielkopolski podczas lektury mają zapewne przed oczami uliczki i budynki, które opisuje autorka. Dzięki temu bohaterowie stają się nam bliżsi i bardziej realni. Dlaczego o tym piszę? Bo niestety tego zabrakło mi w powieści Barbary Gawryluk. Opisów miejsc nie ma prawie wcale - ani w Krakowie ani w Szwecji. A nawet jak są, to takie zdawkowe. Przykładem może być spacer po polskich Tatrach. Bardzo szybko zostawiliśmy za sobą zabudowania i wędrowaliśmy wyżej i wyżej, nie czując jednak za bardzo zmęczenia, bo szlak bardzo łagodnie wspinał się w górę. Po godzinie doszliśmy do hali, na której było aż biało od pasących się tam owiec. I tyle, ważniejsze są opisy pogody czy wygląd bohaterów. Ale to na szczęście jedyny mankament.
Dużym plusem jest to, że książkę Gawryluk czyta się szybko, gdyż jest cienka i napisana lekkim językiem. W dodatku krótkie rozdziały ułatwiają jej lekturę. Autorka wprowadziła pierwszoosobową narrację, wydarzenia widzimy z perspektywy Natalii. Ma ona dojrzałe spostrzeżenia, jak na swój wiek. Przejmuje się losem przyjaciółki Kariny, która jest po poważnym wypadku, myśli o dziadkach, jak sobie radzą w Polsce, a także przyjaciołach, którzy zostali w Krakowie. Powieść niesie ze sobą także przesłanie. Bez względu na to, jakie los szykuje nam niespodzianki, ważne jest by mieć przyjaciół, na których można liczyć zawsze i wszędzie. Bez nich świat byłby szary i ponury.
Warto wspomnieć, że "Dwa domy" stanowią czwartą część cyklu o Natalii. Poprzednie to: "Moje Bullerbyn", "Kolczyki Selmy" oraz "Dziewczynka z fotografii". Nie czytałam wcześniej tego cyklu i początkowo miałam mały problem ze zorientowaniem się w perypetiach Natalii. Autorka wciąż nawiązuje do poprzednich części i przy okazji streszcza ich fabułę. Moim zdaniem psuje to ich lekturę, gdyż już nic nas w nich nie zaskoczy.
Niemniej jednak powieść polecam dzieciom w wieku 9+ oraz dorosłym, którzy chcą przenieść się na chwilę do czasów dzieciństwa. Należy pamiętać, że najlepiej rozpocząć ten cykl od początku.
Przeprowadzki nie są proste. Tym bardziej, gdy trzeba porzucić wszystko i przenieść się do innego miasta, a nawet kraju. Dla dzieci jest to jeszcze trudniejsze – zmiana szkoły, porzucenie starych przyjaciół z dzieciństwa i zapoznawanie się od nowa w nieznanym nam miejscu. W szkole jest się tym nowym, nieakceptowanym przez rówieśników, którzy znają się od pierwszych zajęć. Bardzo trudno zaskarbić sobie ich względy. Coś o tym wiem, bo w dzieciństwie przeprowadzałam się aż dwa razy do innego miasta. Za drugim miałam 10 lat i byłam w wieku Natalii z powieści "Dwa domy".
Natalia musiała przenieść się z rodzinnego Krakowa do Szwecji. Jej rodzice, którzy są lekarzami, dostali tam pracę. Dla Natalii oznaczało to zmianę szkoły na obcojęzyczną i pozostawienie dotychczasowych przyjaciół. To był koniec świata. Nowy dom, nowa szkoła, nowy język. Wszystko było obce. Od tamtych wydarzeń minął rok, dziewczynka nadal czuje się rozdarta między Polską a Szwecją, jednak jakoś sobie radzi w nowej sytuacji. Ma przyjaciół, Maję, Karinę, Klarę oraz Matsa. Tegoroczne wakacje w Zębie z Martą, Mają i babcią, z którymi przeżywa niezapomniane przygody. I nawet nie podejrzewa, że wkrótce czekają ją nowe zawirowania życiowe. Będzie musiała podjąć trudne decyzje, a jej pierwsze uczucie będzie wystawione na próbę. Jak sobie poradzi? I czy lekarstwem na jej kłopoty będzie nadal hip-hop?
Muszę przyznać, że obecnie z powieści dla dzieci i młodzieży czytam jedynie cykl Małgorzaty Musierowicz "Jeżycjada". Gdy się go czyta, aż chce się pojechać do Poznania, na Jeżyce i zobaczyć miejsca, w których bywają Borejkowie. Natomiast mieszkańcy stolicy Wielkopolski podczas lektury mają zapewne przed oczami uliczki i budynki, które opisuje autorka. Dzięki temu bohaterowie stają się nam bliżsi i bardziej realni. Dlaczego o tym piszę? Bo niestety tego zabrakło mi w powieści Barbary Gawryluk. Opisów miejsc nie ma prawie wcale - ani w Krakowie ani w Szwecji. A nawet jak są, to takie zdawkowe. Przykładem może być spacer po polskich Tatrach. Bardzo szybko zostawiliśmy za sobą zabudowania i wędrowaliśmy wyżej i wyżej, nie czując jednak za bardzo zmęczenia, bo szlak bardzo łagodnie wspinał się w górę. Po godzinie doszliśmy do hali, na której było aż biało od pasących się tam owiec. I tyle, ważniejsze są opisy pogody czy wygląd bohaterów. Ale to na szczęście jedyny mankament.
Dużym plusem jest to, że książkę Gawryluk czyta się szybko, gdyż jest cienka i napisana lekkim językiem. W dodatku krótkie rozdziały ułatwiają jej lekturę. Autorka wprowadziła pierwszoosobową narrację, wydarzenia widzimy z perspektywy Natalii. Ma ona dojrzałe spostrzeżenia, jak na swój wiek. Przejmuje się losem przyjaciółki Kariny, która jest po poważnym wypadku, myśli o dziadkach, jak sobie radzą w Polsce, a także przyjaciołach, którzy zostali w Krakowie. Powieść niesie ze sobą także przesłanie. Bez względu na to, jakie los szykuje nam niespodzianki, ważne jest by mieć przyjaciół, na których można liczyć zawsze i wszędzie. Bez nich świat byłby szary i ponury.
Warto wspomnieć, że "Dwa domy" stanowią czwartą część cyklu o Natalii. Poprzednie to: "Moje Bullerbyn", "Kolczyki Selmy" oraz "Dziewczynka z fotografii". Nie czytałam wcześniej tego cyklu i początkowo miałam mały problem ze zorientowaniem się w perypetiach Natalii. Autorka wciąż nawiązuje do poprzednich części i przy okazji streszcza ich fabułę. Moim zdaniem psuje to ich lekturę, gdyż już nic nas w nich nie zaskoczy.
Niemniej jednak powieść polecam dzieciom w wieku 9+ oraz dorosłym, którzy chcą przenieść się na chwilę do czasów dzieciństwa. Należy pamiętać, że najlepiej rozpocząć ten cykl od początku.
Barbara Gawryluk (ur. 1957) jest autorką książek dla dzieci, tłumaczką i dziennikarką. Na co dzień pracuje w Radiu Kraków, prowadzi program "Alfabet" oraz "Książka na szóstkę". Na swoim dorobku literackim ma m.in. książki "Przedszkolaki z ulicy Morelowej", "Zuzanka z pistacjowego domu" oraz "Mali bohaterowie". Przetłumaczyła także m.in. książki Martina Widmarka, autora serii Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai.
Autor: Barbara Gawryluk
Tytuł: "Dwa domy"
Ilość stron: 111
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Polacy nie gęsi II
Trójka e-pik (książka z liczbą w tytule)
Po samej objętości można się spodziewać krótkiej i niezobowiązującej książki.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie :<
Bo to książka dla dzieci i młodzieży ;)
UsuńFajna, jak Tosia podrośnie, to będzie dla nas jak znalazł!!!
OdpowiedzUsuńPolecam też Małgorzatę Musierowicz ;)
UsuńSzczerze, to nie chciałoby mi się czytać tej książki. Czy to w ogóle sypiasz, czy tylko czytasz? Co nie wejdę, to nowy tekst :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytasz teraz "Feed" i Bolano - niezmiernie jestem ciekawa Twojej opinii :D "Feed" i "Deadline" jestem zachwycona, ale przez "2666" Bolano nie przebrnęłam, niestety, przeczytałam tylko I część. A nic więcej jego nie znam.
Wzięłam ją do recenzji, bo myślałam, że to będzie coś typu Musierowicz. Ale trochę się zawiodłam. Trochę śpię, tak od 2 nad ranem ;)
UsuńJeszcze nic nie czytałam Bolano i byłam Go ciekawa. Tylko trafiłam na opowiadania, za którymi, jak wiesz, nie przepadam. Ale dałam mu szansę :P Co do "Feed", to moja drugie podejście. Mam nadzieję, że tym razem przeczytam.
Ten brak opisów to jednak duży minus, tym bardziej, jeśli w książce chodzi o rozdarcie pomiędzy miejscami.
OdpowiedzUsuńMoże dzieci nie lubią zbyt dużo opisów. Wolą krótko, zwięzło i na temat :P
UsuńChętnie dowiedziałabym się na ten temat nieco więcej, więc książkę przeczytam, jeżeli wpadnie mi w łapki:)
OdpowiedzUsuńTylko zacznij od pierwszej książki - "Moje Bullerbyn" ;)
Usuńciekawa książka niekoniecznie dla mnie ale mam kilku znajomych z dzieciakami i to im podsunę tę pozycję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajlepiej posuń cały cykl, bo najlepiej czytać go od początku ;)
UsuńJa tym razem spasuję, a nie mam też komu takiej książeczki polecić :(
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńSama raczej nie przeczytam, ale mogę ją polecić koleżance, która ma córeczkę.
OdpowiedzUsuńNajlepiej całą serię ;)
UsuńMłodzieżówki czytam tylko wybrane, ta raczej nie zapiszę się na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja wzięłam z ciekawości ;)
Usuń