"Zbrodnia z premedytacją" to zbiór opowiadań Witolda Gombrowicza, przesyconych absurdem.
Nie lubię Witolda Gombrowicza. Nie porwała mnie powieść "Ferdydurke", którą wszyscy tak zachwalają. Choć ona była jeszcze w miarę znośna - w porównaniu z kolejnymi dziełami, które poznałam na studiach - "Iwona, księżniczka Burgunda", "Operetka", "Ślub" i "Kosmos". Ten ostatni to był prawdziwy kosmos - w sensie przenośnym. I pewnie do tej pory mój pogląd byłby niezmienny, gdyby nie ostatnie wyjście do Teatru Polonia, w którym obejrzałam adaptację opowiadania tego autora - "Zbrodnię z premedytacją" w reżyserii Izabelli Cywińskiej. I postanowiłam poznać oryginał.
"Zbrodnia z premedytacją" to zbiór opowiadań, z których zainteresowało mnie szczególnie to tytułowe. Ukazało się ono po raz pierwszy w 1933 roku w zbiorze "Pamiętnik z okresu dojrzewania". Kolejne wydanie nosiło tytuł "Bakakaj" i ukazało się w 1957 roku. Oba wydania różniły się nieco zawartością. Jednak w moje ręce trafiło trzecie wydanie owego zbioru, którego tytuł uległ zmianie.
Głównym bohaterem jest sędzia śledczy H, który udaje się do dworu wiejskiego Ignacego K., aby uregulować sprawy urzędowe. Mimo że wizyta była zapowiedziana za pomocą depeszy, na stacji nie czeka na niego powóz. Na miejscu zostaje przyjęty dość chłodno jakby był nieoczekiwanym gościem.
Dopiero podczas obiadu domownicy - pani K., jej córka Cecylia i syn Antoni, wyznają, że K. zmarł w nocy na serce. Sędzia pragnie zobaczyć "zezwłok" i oddać mu cześć, jednak w jego głowie zaczyna kiełkować pewne podejrzanie, że ktoś pomógł mu zejść z tego świata. I że cała dotychczasowa sytuacja to spisek, by nie doszedł do prawdy. Sędzia z zapałem podchodzi do śledztwa, bada domowników, wysnuwa tylko sobie zrozumiałe wnioski...
Gombrowicz w swoim dziele doprowadza konwencję kryminalną do absurdu. I to takiego, który trafił w moje czytelnicze gusta, co mnie zdziwiło. Może dlatego, że był nieco podobny do "Procesu" Franza Kafki. Tylko, że w tym opowiadaniu toczyło się śledztwo w sprawie nieistniejącej zbrodni, u niemieckiego pisarza - proces z niewyjaśnionych przyczyn.
Muszę przyznać, że opowiadanie to przekonało mnie nieco do Witolda Gombrowicza. Wszak zdarzają się wyjątki od reguły. Nie znaczy to, że zapałam miłością do tego pisarza, ale przecież jedno dziełko mogę polubić. Jego zakończenie jest zaskakujące i skłania o myślenia.
Warto wspomnieć, że w zbiorze "Zbrodnia z premedytacją" znalazły się także inne opowiadania: "Tancerz mecenasa Kraykowskiego", "Biesiada u hrabiny Kotłubaj", "Dziewictwo" oraz "Zdarzenia na brygu Banbury". Jednak byłam ciekawa jedynie "Zbrodni z premedytacją", którą polecam zarówno miłośnikom Witolda Gombrowicza, jak i jego przeciwnikom. Inne zostawię sobie na potem, może jak zostaną wystawione na scenie, to się do nich przekonam.
Nie lubię Witolda Gombrowicza. Nie porwała mnie powieść "Ferdydurke", którą wszyscy tak zachwalają. Choć ona była jeszcze w miarę znośna - w porównaniu z kolejnymi dziełami, które poznałam na studiach - "Iwona, księżniczka Burgunda", "Operetka", "Ślub" i "Kosmos". Ten ostatni to był prawdziwy kosmos - w sensie przenośnym. I pewnie do tej pory mój pogląd byłby niezmienny, gdyby nie ostatnie wyjście do Teatru Polonia, w którym obejrzałam adaptację opowiadania tego autora - "Zbrodnię z premedytacją" w reżyserii Izabelli Cywińskiej. I postanowiłam poznać oryginał.
"Zbrodnia z premedytacją" to zbiór opowiadań, z których zainteresowało mnie szczególnie to tytułowe. Ukazało się ono po raz pierwszy w 1933 roku w zbiorze "Pamiętnik z okresu dojrzewania". Kolejne wydanie nosiło tytuł "Bakakaj" i ukazało się w 1957 roku. Oba wydania różniły się nieco zawartością. Jednak w moje ręce trafiło trzecie wydanie owego zbioru, którego tytuł uległ zmianie.
Głównym bohaterem jest sędzia śledczy H, który udaje się do dworu wiejskiego Ignacego K., aby uregulować sprawy urzędowe. Mimo że wizyta była zapowiedziana za pomocą depeszy, na stacji nie czeka na niego powóz. Na miejscu zostaje przyjęty dość chłodno jakby był nieoczekiwanym gościem.
Dopiero podczas obiadu domownicy - pani K., jej córka Cecylia i syn Antoni, wyznają, że K. zmarł w nocy na serce. Sędzia pragnie zobaczyć "zezwłok" i oddać mu cześć, jednak w jego głowie zaczyna kiełkować pewne podejrzanie, że ktoś pomógł mu zejść z tego świata. I że cała dotychczasowa sytuacja to spisek, by nie doszedł do prawdy. Sędzia z zapałem podchodzi do śledztwa, bada domowników, wysnuwa tylko sobie zrozumiałe wnioski...
Gombrowicz w swoim dziele doprowadza konwencję kryminalną do absurdu. I to takiego, który trafił w moje czytelnicze gusta, co mnie zdziwiło. Może dlatego, że był nieco podobny do "Procesu" Franza Kafki. Tylko, że w tym opowiadaniu toczyło się śledztwo w sprawie nieistniejącej zbrodni, u niemieckiego pisarza - proces z niewyjaśnionych przyczyn.
Muszę przyznać, że opowiadanie to przekonało mnie nieco do Witolda Gombrowicza. Wszak zdarzają się wyjątki od reguły. Nie znaczy to, że zapałam miłością do tego pisarza, ale przecież jedno dziełko mogę polubić. Jego zakończenie jest zaskakujące i skłania o myślenia.
Warto wspomnieć, że w zbiorze "Zbrodnia z premedytacją" znalazły się także inne opowiadania: "Tancerz mecenasa Kraykowskiego", "Biesiada u hrabiny Kotłubaj", "Dziewictwo" oraz "Zdarzenia na brygu Banbury". Jednak byłam ciekawa jedynie "Zbrodni z premedytacją", którą polecam zarówno miłośnikom Witolda Gombrowicza, jak i jego przeciwnikom. Inne zostawię sobie na potem, może jak zostaną wystawione na scenie, to się do nich przekonam.
Witold Gombrowicz (1904-1969) był powieściopisarzem, nowelistą i dramaturgiem. Na swoim koncie ma także m.in. "Ferdydurke", "Operetkę", "Ślub" i "Kosmos".
Autor: Witold Gombrowicz
Tytuł: "Zbrodnia z premedytacją"
Ilość stron:
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Gra w kolory (różowy)
Polacy nie gęsi III
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu ( cm)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
Nie czytałam tych opowiadań i nie wiem , czy by mnie przekonały do twórczości tego autora.
OdpowiedzUsuńSkuś si chociaż na tytułowe opowiadanie. Naprawdę jest fajne. Pisze to przeciwniczka tego autora ;)
UsuńHej :) Nominowałam Cię do LBA :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com/2015/07/liebster-blog-award-3.html
Dziękuję :)
UsuńJa też za Gombrowiczem nie przepadam - może w swoich czasach był dość błyskotliwy i zabawny, ale ja jakoś nie potrafię tego dostrzec :/ Na te opowiadania (chociaż są przyzwoite) też się nie skuszę, ponieważ mam na oku sporo potencjalnie lepszych pozycji :P
OdpowiedzUsuńMam to samo, też nie potrafię tego dostrzec ;) Rozumiem i nie namawiam :)
UsuńA ja lubię Gombrowicza!
OdpowiedzUsuń"sędzia śledczy H" - H jak Holmes. ;)
Jeśli jeszcze nie znasz, opowiadanie Tokarczuk - Otwórz oczy, już nie żyjesz - może ci się spodobać. ;)
To w takim razie te opowiadania też Ci przypadną do gustu :) Być może H jak Holmes, trafne skojarzenie ;)
UsuńNie znam, ale skoro polecasz, to przeczytam przy okazji :)
Od dawna nie ''ciągnie'' mnie do czytania antologii. Kilka razy się nacięłam niemile, dlatego wolę dłuższą prozę.
OdpowiedzUsuńW takim razie pozostają powieści ;)
UsuńTak samo jak Ty nie przepadam za Gombrowiczem i po przeczytaniu Twojej recenzji jestem zaskoczona, że istnieje jakaś część jego twórczości, która ma szansę mi się spodobać! Z chęcią pośmiałabym się z mojej ulubionej konwencji ;)
OdpowiedzUsuńMusisz przeczytać. Ciekawe, czy też Ci się spodoba to opowiadanie ;)
Usuń