"Kot Syjonu" Jerzego Wlazło, to powieść detektywistyczna w stylu noir na wysokim poziomie. Z pewnością spodoba się miłośnikom tego gatunku.
Bialas to prywatny detektyw z podłej dzielnicy, a zarazem dawny policjant, który został zwolniony ze służby w dość niejasnych okolicznościach. Jego znakiem szczególnym jest miłość do cygar i mocnych trunków. Do tego jego złośliwy uśmieszek i czarnowidztwo. Gdy zapoznajemy się z jego przeszłością, wszystko staje się logiczne. Mnie skojarzył się z telewizyjnym detektywem Columbo.
Od początku powieści ma on poważne problemy finansowe, które chce rozwiązać tajemnicza i ekscentryczna hrabina Chattearstone. Chce, by zajął się on znalezieniem dla niej kota. W tym celu wynajęła wcześniej detektywa, by odnalazł dla niej odpowiedniego detektywa do tego trudnego zadania. Jak sama tłumaczy: nie potrzebuję byle jakiego kota. Potrzebuję kota dla mnie. Żądam, żeby Pan poznał moje zwyczaje, przyzwyczajenia i wszelkie upodobania. Mój kot ma spełniać moje wymagania. (...) Skoro ma mnie pan poznać, musi pan spędzić ze mną trochę czasu. Nie lubię mówić o sobie, więc musi być pan cierpliwy. I patrzeć. Sam oceni pan to wszystko najlepiej. Jej zlecenie zadziwia Bialasa i uważa je za niegodne dla detektywa zajęcie. Dość szybko przekonuje się jednak, że hrabina nie przyjmuje sprzeciwu i uznaje zasadę, że wszystko można kupić...
Jej pewność siebie oraz tajemniczy strój (twarz zakrywa czarną woalką) przyciągają Bialasa. W tym czasie trafiają mu się też inne sprawy - zaginiony ogrodnik Forrester oraz zamieszana w szantaż Nina. Detektyw próbuje także wyjaśnić sprawę zabitego przed wielu laty na polu łubinu Dino Pietry, zaginionego architekta Martina Chata, milionera-kryminalisty Johannesa Tåra oraz profesora Franciszka Polesiaka. Jednak przez cały ten czas nie może zapomnieć o zleceniu hrabiny i chce je doprowadzić do końca.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Świat widzimy oczami detektywa Bialasa, który opisuje go w tonie ironiczno-sarkastycznym, pełnym czarnego humoru i złośliwości. Jego postrzeganie rzeczywistości jest niezwykle zabawne, np.: dziewczyna wzięła łyżkę i bezgłośnie zaczęła jeść gorącą zupę. Poszedłem w jej ślady i bezgłośnie poparzyłem sobie język. Trzeba przyznać, że od pierwszych stron książki ten bohater polskiego pochodzenia daje się lubić.
Akcja rozgrywa się na walijskiej wyspie Anglesey - mroczność tamtejszej scenerii tylko dodaje jej klimatu. Powieść jest dość skomplikowana, przez nagromadzenie pozornie niezwiązanych ze sobą wątków. Powracają wspomnienia o zmarłym ojcu i bracie Bialasa, legendy o Świętym Graalu, templariuszach i zakonie Prieuré de Sion, a w to wszystko włączony jest tajemniczy kot Syjonu. Tworzy to w miarę spójną całość. W dodatku Jerzy Wlazło stosuje reminiscencje, przeplata zdarzenia przeszłe z teraźniejszymi i tym samym buduje napięcie. Czytelnik nie może doczekać się, co będzie dalej. A z każdą kolejną stroną jest coraz ciekawiej. Trzeba przyznać, że zaskoczenie jest zaskakujące i nie do przewidzenia. Choćby tylko dla zakończenia i epilogu warto przeczytać tę książkę. Nie polecam jej jednak osobom lubiącym powieści sensacyjne o prostej akcji.
Bialas to prywatny detektyw z podłej dzielnicy, a zarazem dawny policjant, który został zwolniony ze służby w dość niejasnych okolicznościach. Jego znakiem szczególnym jest miłość do cygar i mocnych trunków. Do tego jego złośliwy uśmieszek i czarnowidztwo. Gdy zapoznajemy się z jego przeszłością, wszystko staje się logiczne. Mnie skojarzył się z telewizyjnym detektywem Columbo.
Od początku powieści ma on poważne problemy finansowe, które chce rozwiązać tajemnicza i ekscentryczna hrabina Chattearstone. Chce, by zajął się on znalezieniem dla niej kota. W tym celu wynajęła wcześniej detektywa, by odnalazł dla niej odpowiedniego detektywa do tego trudnego zadania. Jak sama tłumaczy: nie potrzebuję byle jakiego kota. Potrzebuję kota dla mnie. Żądam, żeby Pan poznał moje zwyczaje, przyzwyczajenia i wszelkie upodobania. Mój kot ma spełniać moje wymagania. (...) Skoro ma mnie pan poznać, musi pan spędzić ze mną trochę czasu. Nie lubię mówić o sobie, więc musi być pan cierpliwy. I patrzeć. Sam oceni pan to wszystko najlepiej. Jej zlecenie zadziwia Bialasa i uważa je za niegodne dla detektywa zajęcie. Dość szybko przekonuje się jednak, że hrabina nie przyjmuje sprzeciwu i uznaje zasadę, że wszystko można kupić...
Jej pewność siebie oraz tajemniczy strój (twarz zakrywa czarną woalką) przyciągają Bialasa. W tym czasie trafiają mu się też inne sprawy - zaginiony ogrodnik Forrester oraz zamieszana w szantaż Nina. Detektyw próbuje także wyjaśnić sprawę zabitego przed wielu laty na polu łubinu Dino Pietry, zaginionego architekta Martina Chata, milionera-kryminalisty Johannesa Tåra oraz profesora Franciszka Polesiaka. Jednak przez cały ten czas nie może zapomnieć o zleceniu hrabiny i chce je doprowadzić do końca.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Świat widzimy oczami detektywa Bialasa, który opisuje go w tonie ironiczno-sarkastycznym, pełnym czarnego humoru i złośliwości. Jego postrzeganie rzeczywistości jest niezwykle zabawne, np.: dziewczyna wzięła łyżkę i bezgłośnie zaczęła jeść gorącą zupę. Poszedłem w jej ślady i bezgłośnie poparzyłem sobie język. Trzeba przyznać, że od pierwszych stron książki ten bohater polskiego pochodzenia daje się lubić.
Akcja rozgrywa się na walijskiej wyspie Anglesey - mroczność tamtejszej scenerii tylko dodaje jej klimatu. Powieść jest dość skomplikowana, przez nagromadzenie pozornie niezwiązanych ze sobą wątków. Powracają wspomnienia o zmarłym ojcu i bracie Bialasa, legendy o Świętym Graalu, templariuszach i zakonie Prieuré de Sion, a w to wszystko włączony jest tajemniczy kot Syjonu. Tworzy to w miarę spójną całość. W dodatku Jerzy Wlazło stosuje reminiscencje, przeplata zdarzenia przeszłe z teraźniejszymi i tym samym buduje napięcie. Czytelnik nie może doczekać się, co będzie dalej. A z każdą kolejną stroną jest coraz ciekawiej. Trzeba przyznać, że zaskoczenie jest zaskakujące i nie do przewidzenia. Choćby tylko dla zakończenia i epilogu warto przeczytać tę książkę. Nie polecam jej jednak osobom lubiącym powieści sensacyjne o prostej akcji.
Jerzy A. Wlazło jest dziennikarzem prasowym i radiowym. Warto podkreślić, że "Kot Syjonu" jest jego pierwszą powieścią i do tego jakże udaną.
Autor: Jerzy A. Wlazło
Tytuł: "Kot Syjonu"
Ilość stron: 304
Książka zgłoszona do wyzwań:
Debiuty pisarskie
Historia z trupem
Zapamiętam :) Sięgnę, gdy będę miała ochotę na coś mocno pokręconego:)
OdpowiedzUsuńPokręcone to jest, nie da się ukryć ;)
UsuńKsiążkę mam na swojej półce, ale jakoś nie potrafię się do niej ''przekonać''. Niemniej jednak postaram się w wolnym czasie do niej zajrzeć. A nuż wciągnie mnie w swoje ''macki'' :)
OdpowiedzUsuńSkoro masz na półce, to daj jej szansę, a nuż Ci się spodoba ;)
Usuń