"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" to niezwykłe wspomnienia słynnego dziennikarza muzycznego i legendy polskiego radia - Wojciecha Manna.
Wojciecha Manna lubię od dawna. Moją sympatię zaskarbił sobie niezwykłym poczuciem humoru, które bardzo cenię u ludzi. Ilekroć oglądałam "Szansę na sukces" śmiałam się z jego żarcików. Żałuję, że już zdjęli ten ją z anteny, bo była to jednym z nielicznych programów muzycznych na poziomie. Dlaczego o tym wspominam? Z uwagi na to, że kilka lat temu Wojciech Mann napisał książkę związaną właśnie z jego największą pasją.
"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" nie jest autobiografią - to raczej książka zawierająca niezwykłe wspomnienia Wojciecha Manna na temat muzyki. Autor spisał przygody i anegdoty z nią związane. Swoją opowieść rozpoczyna od swojego pierwszego radia, gramofonu oraz pierwszej płyty. Jakie były pierwsze kontakty z muzyką Wojciecha Manna? Rozpoczęły się w latach 50. Jak wspomina autor: zawdzięczam je odbiornikowi AGA, który otwierał przede mną magiczny świat eteru. Sąsiadka z piętra, niejaka Marysia, próbowała mnie przekonać, że w skrzynce radiowej siedzą małe ludziki i mówią oraz grają na instrumentach. Twierdziła, że wystarczy rozgrzebać palcem tkaninę umieszczoną z przodu odbiornika, aby dostać się do ludzików. Nie wierzyłem jej, ale ziarenko wątpliwości zostało zasiane.
Mann wspomina także swoje spotkania z artystami z Polski i zagranicy. Dzięki temu możemy poznać kulisy festiwali i koncertów gwiazd rocka. A także opowieści o największych artystów światowego jazzu, któzy przybywając do Polski korzystali z umiejętności Manna jako tłumacza i przewodnika. Niejednokrotnie był także powiernikiem ich trosk.
Możemy także dowiedzieć się ciekawotek na temat jego pracy w radiu - w Trójce oraz Radiu Kolor. A także prześledzić, jak jego hobby stało się zajęciem na całe życie. Mann przemyca także kawałki historii polskiego radia. Wspomina czasy, gdy słuchało się Radia Luxembourg, grupa The Animals bawiła się na warszawskich prywatkach, a sprzęt podczas koncertów podłączano do prądu za pomocą zapałek. Wszystko to przeplata się z takimi ikonami muzyki jak: trąbka Louisa Armstronga, głos Elvisa Presleya oraz dźwięk organów Hammonda.
Muszę przyznać, że to trzecia książka Wojciecha Manna, z którą się zapoznałam Wcześniej były to "Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami", w której opisał swoje przygody z Krzysztofem Materną oraz "Kroniki wariata z kraju i ze świata", humoreski, w których pojawiają się kultowe postacie znane z audycji "Nie tylko dla orłów". Za kazdym razem autor mnie czymś zaskakuje.
Tym razem okazało się, że Mann żył nie tylko muzyką. W latach 80. został członkiem honorowym SKPiBNOL. Cóż to takiego? Szczecińki Klub Popularyzacji i Badań Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Niemożliwe? A jednak. Na potwierdzenie swoich słów załączył legitymację członowską. Rzeczywiście widnieje na niej jego imię i nazwisko.
Książkę czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim i zabawnym językiem. Autor pisze o sobie z dużym dystansem. Dużym atutem tej publikacji są niesamowite zdjęcia, które zostały zebrane przez autora. Widnieją na nich polscy i zagraniczni piosenkarze i muzycy, których Mann miał okazję poznać. Mankamentem jest natomiast użycie jaskrawego koloru pomarańczowego dla tytułów, numerów stron, a nawet pytań wywiadów. Trochę to męczące dla oczu, ale da się przeżyć.
Ciekawym pomysłem, jest stworzenie zabawnych list, np. 5 piosenek o najwyższym stopniu okropności czy 5 zdumiewających tekstów piosenek - wraz z uzasadnieniami. Jakie tytuły i dlaczego się zostały wymienione, najlepiej przekonać się samemu.
Można poznać wiele ciekawostek nie tylko z życia gwiazd. Mann opisuje także polskie realia w latach 50., 60. czy 70. - np. wyjaśnia, czym były wtyczki typu bananki oraz jak odmładzało się kompletnie zajechane winyle oraz gdzie w Warszawie można było dostać coke. Polecam ją miłośnikom muzyki, Wojciecha Manna oraz humoru na wysokim poziomie.
Autor: Wojciech Mann
Tytuł: "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą"
Ilość stron: 208
Oprawa: twarda
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Jasna Strona Mocy (208 stron)
Nie tylko literatura piękna
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2,2 cm)
Rekord 2014 (19)
Trójka e-pik (książka taneczna - wątek tańca)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
Wojciecha Manna lubię od dawna. Moją sympatię zaskarbił sobie niezwykłym poczuciem humoru, które bardzo cenię u ludzi. Ilekroć oglądałam "Szansę na sukces" śmiałam się z jego żarcików. Żałuję, że już zdjęli ten ją z anteny, bo była to jednym z nielicznych programów muzycznych na poziomie. Dlaczego o tym wspominam? Z uwagi na to, że kilka lat temu Wojciech Mann napisał książkę związaną właśnie z jego największą pasją.
"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" nie jest autobiografią - to raczej książka zawierająca niezwykłe wspomnienia Wojciecha Manna na temat muzyki. Autor spisał przygody i anegdoty z nią związane. Swoją opowieść rozpoczyna od swojego pierwszego radia, gramofonu oraz pierwszej płyty. Jakie były pierwsze kontakty z muzyką Wojciecha Manna? Rozpoczęły się w latach 50. Jak wspomina autor: zawdzięczam je odbiornikowi AGA, który otwierał przede mną magiczny świat eteru. Sąsiadka z piętra, niejaka Marysia, próbowała mnie przekonać, że w skrzynce radiowej siedzą małe ludziki i mówią oraz grają na instrumentach. Twierdziła, że wystarczy rozgrzebać palcem tkaninę umieszczoną z przodu odbiornika, aby dostać się do ludzików. Nie wierzyłem jej, ale ziarenko wątpliwości zostało zasiane.
Mann wspomina także swoje spotkania z artystami z Polski i zagranicy. Dzięki temu możemy poznać kulisy festiwali i koncertów gwiazd rocka. A także opowieści o największych artystów światowego jazzu, któzy przybywając do Polski korzystali z umiejętności Manna jako tłumacza i przewodnika. Niejednokrotnie był także powiernikiem ich trosk.
Anna Jantar. Fot. Weronika Trzeciak |
Muszę przyznać, że to trzecia książka Wojciecha Manna, z którą się zapoznałam Wcześniej były to "Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami", w której opisał swoje przygody z Krzysztofem Materną oraz "Kroniki wariata z kraju i ze świata", humoreski, w których pojawiają się kultowe postacie znane z audycji "Nie tylko dla orłów". Za kazdym razem autor mnie czymś zaskakuje.
Tym razem okazało się, że Mann żył nie tylko muzyką. W latach 80. został członkiem honorowym SKPiBNOL. Cóż to takiego? Szczecińki Klub Popularyzacji i Badań Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Niemożliwe? A jednak. Na potwierdzenie swoich słów załączył legitymację członowską. Rzeczywiście widnieje na niej jego imię i nazwisko.
Legitymacja członkowska. Fot, Weronika Trzeciak |
Książkę czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim i zabawnym językiem. Autor pisze o sobie z dużym dystansem. Dużym atutem tej publikacji są niesamowite zdjęcia, które zostały zebrane przez autora. Widnieją na nich polscy i zagraniczni piosenkarze i muzycy, których Mann miał okazję poznać. Mankamentem jest natomiast użycie jaskrawego koloru pomarańczowego dla tytułów, numerów stron, a nawet pytań wywiadów. Trochę to męczące dla oczu, ale da się przeżyć.
Wojciech Mann. Fot. Weronika Trzeciak |
Ciekawym pomysłem, jest stworzenie zabawnych list, np. 5 piosenek o najwyższym stopniu okropności czy 5 zdumiewających tekstów piosenek - wraz z uzasadnieniami. Jakie tytuły i dlaczego się zostały wymienione, najlepiej przekonać się samemu.
Można poznać wiele ciekawostek nie tylko z życia gwiazd. Mann opisuje także polskie realia w latach 50., 60. czy 70. - np. wyjaśnia, czym były wtyczki typu bananki oraz jak odmładzało się kompletnie zajechane winyle oraz gdzie w Warszawie można było dostać coke. Polecam ją miłośnikom muzyki, Wojciecha Manna oraz humoru na wysokim poziomie.
Wojciech Mann (ur. 1948) na swoim koncie ma także "Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami" oraz "Kroniki wariata z kraju i ze świata".
Autor: Wojciech Mann
Tytuł: "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą"
Ilość stron: 208
Oprawa: twarda
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Jasna Strona Mocy (208 stron)
Nie tylko literatura piękna
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2,2 cm)
Rekord 2014 (19)
Trójka e-pik (książka taneczna - wątek tańca)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
mam większość książek wydanych przez W. Manna, ale od trzech lat nie jest mi dane się z nim spotkać. a to chory, to inne sprawy zawodowej. mam nadzieję, że na tegorocznych Targach Książki się jednak pojawi.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję, że się pojawi :)
UsuńLubię tego pana, a więc przeczytam jak tylko wpadnie mi w ręce :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : D
Koniecznie przeczytaj :)
UsuńPan Mann kojarzy mi się głównie z radiowym wcieleniem, dlatego chętnie sięgnęłabym po tę pozycję. Ciekawe jakie piosenki wybrał P. Wojciech do tych zabawnych list ? ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Mnie kojarzy się z głównie z telewizją, bo Trójki ani Radia Kolor nie słucham. Tego nie zdradzę, ale są ciekawe tytuły ;)
UsuńNo nie mam wyjścia, muszę przeczytać :)
UsuńWłaśnie o to mi chodziło :)
UsuńUwielbiam Manna...chyba muszę przeczytać tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńJa też go uwielbiam. Koniecznie zapoznaj się z tą książką :)
UsuńJeśli o tego pana chodzi to czytałam tylko "Kroniki wariata z kraju i ze świata", ale bardzo mnie nie urzekły... Chyba "Rockmann" byłaby lepsza. :)
OdpowiedzUsuń"RockMann" jest lepszy, choć "Kroniki wariata z kraju i ze świata" też mi się podobały. Polecam także "Podróże małe i duże..." :)
UsuńJestem chyba jedną z nielicznych osób, które nie trawią tej postaci. Książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChyba rzeczywiście jesteś w mniejszości. Ale przecież nie musi Ci się wszystko podobać :)
UsuńI ja lubię Manna :) Dla tych ciekawostek muzycznych chętnie bym się zapoznała z książką
OdpowiedzUsuńSkoro lubisz Manna, to jest duża szansa, że książka Ci się spodoba :)
UsuńJak mnie dawno u Ciebie nie było :D No ale nic - to wina sesji ;P W każdym razie nadrabiam zaległości ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja nie wiem, jak tak można :P Skoro sesja, to wybaczam ;)
UsuńManna uwielbiam, ale nie aż tak, żeby o nim czytać książkę. Ale nie mówię nigdy - może kiedyś.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam smaczne buziaki xx.
Ale to nie jest tylko książka o nim. Daj jej szansę ;)
UsuńBuziaki :)
Czytałam, podobało mi się. Pan Mann pisze ciekawie i z humorem;)
OdpowiedzUsuńPS. Masz błąd w podpisie do zdjęcia Anny Jantar.
To prawda - lubię jego poczucie humoru :)
UsuńDzięki, już poprawiałam ;)
kiedyś bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale jakoś tak wypadła mi zupełnie z głowy :) dobrze, że o niej wspomniałaś :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość ;)
UsuńRzeczywiście, to bardzo ciekawa książka :) Bardzo lubię Manna!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
W.
Cieszę się, że mamy podobne zdanie :)
UsuńBardzo pozytywna książka :) Świetnie się ją czytało.
OdpowiedzUsuńTak, rzeczywiście czytałam ją z wielką przyjemnością :)
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie, ale jakby trafiła kiedyś w moje ręce to przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńDaj jej szansę - a nuż Ci się spodoba :)
UsuńMyślę, że książka jest ciekawa i na pewno osoby zainteresowane osobą Manna po nią sięgną. Ja tym razem spasuję :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale rozumiem, że nie wszyscy muszą go lubić ;)
Usuń