Powieść "Do niewidzenia, do niejutra" Joanny Bartoń porusza temat miłości i śmierci, jednak bez zbędnego patosu. Zamiast niego autorka zastosowała kontrast, przesadę i ironię.
Napisanie pierwszej książki nie jest proste. Należy liczyć się z krytyką, zarzutami, że wszystko już zostało napisane i nic nowego się nie wymyśli. Ale warto próbować, bo przecież dany temat można przedstawić na różne sposoby. Czasem się to udaje, a czasem nie. W przypadku Joanny Bartoń, jej debiutancka powieść "Do niewidzenia, do niejutra" okazała się strzałem w dziesiątkę.
Główną bohaterką jest Lo, 22-letnia dziewczyna, która postanawia odtworzyć śmierć Zbigniewa Cybulskiego w najdrobniejszych szczegółach. W tym celu udaje się na dworzec kolejowy, by dopiąć wszystko na ostatni guzik, to pomierzyć, tamto sprawdzić. Jednak jej plan niweczy spotkanie z Cyganką, która przepowiada jej przyszłość. Napiszesz książkę, urodzisz dziecko, a potem umrzesz. Szybko, trzydzieści lat będziesz miała.
Jej świat się burzy, a dziewczyna rezygnuje ze swoich samobójczych planów. Od tej chwili pragnie żyć na przekór złemu losowi. W klubie, do którego udaje się z przyjaciółką, by odreagować, poznaje 40-letniego Profesora. Paweł jest podrywaczem, który kolekcjonuje kochanki. A mimo to udaje mu się ją zaintrygować i zaprosić do siebie do domu. Postanawiają nie tylko spędzić ze sobą upojną noc, lecz także porozmawiać intelektualnie i szczerze...
W czterech ścianach Lo z Profesorem rozmawiają na różne tematy, życia, śmierci, relacji damsko-męskich, a także książek. Szczególnie spodobał mi się ten fragment: wiesz, co jest fajnego w książkach, Profesor? Że nazywają. To, co już wiesz, to, co jawne, to, co ukryte, to, co tylko podskórnie przeczuwane i to, co sam chciałbyś nazwać, ale nie potrafisz. Nazywanie jest bardzo ważne, to fundament świadomości, ergo zrozumienia. Bez niej jesteś pieprzonym jednokomórkowcem, amebą albo innym pantofelkiem.
Nie jest to jednak romans. Jak wspomina autorka: Dla wielbicieli romansów mała przestroga - jeśli "Do niewidzenia, do niejutra" w ogóle przypomina romans, to nietypowy. Typowego nigdy bym nie napisała, bo nie wierzę pięknym jedynie słowom, które opiewają wyłącznie wzniosłe sentymenty. W tej historii spotkacie się również ze słowami brzydkimi i uczuciami niższego rzędu, czasem zupełnie niskimi. Może przy czytaniu zdarzy się Wam skrzywić z obrzydzeniem albo zarechotać z trwogą, lecz - mam nadzieję - może też pomyślicie, że jesteście bliżej rzeczywistości. Tu krzesło jest z reguły tylko krzesłem, a stół stołem, ale całość to najdonioślejszy akt odwagi wobec świata i zarazem szczerości wobec samej siebie. I nie jest ważne, czy Lo to ja albo czy Profesor istnieje, skoro historia o nich to ja; i na odwrót.
"Do niewidzenia, do niejutra" to powieść współczesna, która należy do wymagających lektur. Nie ma w niej zawrotnej akcji, ale to zupełnie nie przeszkadza. Zamiast tego czytelnik otrzymuje garść refleksji na temat związków damsko-męskich, zdrady, zaufania, zafascynowania śmiercią oraz przemocy wobec dzieci.
Akcja powieści rozgrywa się w ciągu jednej doby, w dwupokojowym mieszkaniu. Owo ograniczenie czasu i przestrzeni sprawia, że bohaterowie mogą lepiej się poznać, bardziej się do siebie zbliżyć. W tym przypadku to nie tylko fascynacja ciałem, lecz także wnętrzem drugiej osoby. Bohaterowie próbują wniknąć do swojego świata.
Bartoń znakomicie sportretowała bohaterów. Lo jest typem samotnika, który buduje wokół siebie mur. A tak naprawdę potrzebuje bliskości i zrozumienia. Lubi się także buntować, o czym świadczy jej próba wycofania się z życia udaremniona przez Cygankę. Jest jednocześnie silną osobowością i bardzo kruchą. Składa się z kontrastów. Paweł prowadzi życie, przepełnione alkoholem, narkotykami i przygodnym seksem. Nie ulega wpływom, nie daje się przekupić (nie chce przełożyć kolokwium mimo próśb i dowodów wdzięczności ze strony studentów).
Warto wspomnieć, że tytuł powieści nawiązuje do kultowego filmu "Do widzenia, do jutra", w którym zagrał Zbigniew Cybulski, autor noweli o tym samym tytule. Aktor miał nawyk wskakiwania do pociągów w ostatnim momencie, nie tylko na filmach, w których występował, lecz także w prawdziwym życiu. I podczas jednego z takich skoków, wpadł pod koła pociągu i został ciężko ranny. Zmarł w szpitalu, po godzinnej walce o jego życie.
W powieści została zastosowana narracja pierwszoosobowa - z perspektywy Lo. Dzięki temu możemy wniknąć do jej umysłu, poznać jej myśli i lęki. Język powieści jest zróżnicowany, od eleganckich wypowiedzi do mowy potocznej oraz gwary młodzieżowej. Styl wysoki przeplata się ze stylem niskim. A nieprzyjemne wspomnienia - z zabawnymi sytuacjami.
Książka Joanny Bartoń może zachwycić, sprowokować do myślenia, miejscami wzruszyć, miejscami rozbawić, ale na pewno nie da się przejść wobec niej obojętnie. Jest naprawdę świetna, aż trudno uwierzyć, że to debiut. Polecam ją każdemu bez wyjątku, a szczególnie miłośnikom literatury pięknej, która porusza niełatwe tematy.
18 czerwca, podczas Imienin Jana Kochanowskiego w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, wydawnictwo JanKa będzie pod namiotem nr 19, a w nim książki i autorzy - Magdalena Knedler (autorka "Windy") i Piotr Lipiński ("Geniusz i świnie"). Będzie też coś słodkiego.
Naprawdę warto się tam pojawić, bo mają świetne książki, jak choćby: "Detektyw i panny" Magdaleny Lewańskiej, "Wiosna po wiedeńsku" Katarzyny Targosz, "Studnia" Grzegorza Filipa czy "Ja, judaszka" Ewy Bartkowskiej. To moje ulubione ;) Ale recenzowałam ich więcej, pełna lista tutaj.
Napisanie pierwszej książki nie jest proste. Należy liczyć się z krytyką, zarzutami, że wszystko już zostało napisane i nic nowego się nie wymyśli. Ale warto próbować, bo przecież dany temat można przedstawić na różne sposoby. Czasem się to udaje, a czasem nie. W przypadku Joanny Bartoń, jej debiutancka powieść "Do niewidzenia, do niejutra" okazała się strzałem w dziesiątkę.
Główną bohaterką jest Lo, 22-letnia dziewczyna, która postanawia odtworzyć śmierć Zbigniewa Cybulskiego w najdrobniejszych szczegółach. W tym celu udaje się na dworzec kolejowy, by dopiąć wszystko na ostatni guzik, to pomierzyć, tamto sprawdzić. Jednak jej plan niweczy spotkanie z Cyganką, która przepowiada jej przyszłość. Napiszesz książkę, urodzisz dziecko, a potem umrzesz. Szybko, trzydzieści lat będziesz miała.
Jej świat się burzy, a dziewczyna rezygnuje ze swoich samobójczych planów. Od tej chwili pragnie żyć na przekór złemu losowi. W klubie, do którego udaje się z przyjaciółką, by odreagować, poznaje 40-letniego Profesora. Paweł jest podrywaczem, który kolekcjonuje kochanki. A mimo to udaje mu się ją zaintrygować i zaprosić do siebie do domu. Postanawiają nie tylko spędzić ze sobą upojną noc, lecz także porozmawiać intelektualnie i szczerze...
W czterech ścianach Lo z Profesorem rozmawiają na różne tematy, życia, śmierci, relacji damsko-męskich, a także książek. Szczególnie spodobał mi się ten fragment: wiesz, co jest fajnego w książkach, Profesor? Że nazywają. To, co już wiesz, to, co jawne, to, co ukryte, to, co tylko podskórnie przeczuwane i to, co sam chciałbyś nazwać, ale nie potrafisz. Nazywanie jest bardzo ważne, to fundament świadomości, ergo zrozumienia. Bez niej jesteś pieprzonym jednokomórkowcem, amebą albo innym pantofelkiem.
Nie jest to jednak romans. Jak wspomina autorka: Dla wielbicieli romansów mała przestroga - jeśli "Do niewidzenia, do niejutra" w ogóle przypomina romans, to nietypowy. Typowego nigdy bym nie napisała, bo nie wierzę pięknym jedynie słowom, które opiewają wyłącznie wzniosłe sentymenty. W tej historii spotkacie się również ze słowami brzydkimi i uczuciami niższego rzędu, czasem zupełnie niskimi. Może przy czytaniu zdarzy się Wam skrzywić z obrzydzeniem albo zarechotać z trwogą, lecz - mam nadzieję - może też pomyślicie, że jesteście bliżej rzeczywistości. Tu krzesło jest z reguły tylko krzesłem, a stół stołem, ale całość to najdonioślejszy akt odwagi wobec świata i zarazem szczerości wobec samej siebie. I nie jest ważne, czy Lo to ja albo czy Profesor istnieje, skoro historia o nich to ja; i na odwrót.
"Do niewidzenia, do niejutra" to powieść współczesna, która należy do wymagających lektur. Nie ma w niej zawrotnej akcji, ale to zupełnie nie przeszkadza. Zamiast tego czytelnik otrzymuje garść refleksji na temat związków damsko-męskich, zdrady, zaufania, zafascynowania śmiercią oraz przemocy wobec dzieci.
Akcja powieści rozgrywa się w ciągu jednej doby, w dwupokojowym mieszkaniu. Owo ograniczenie czasu i przestrzeni sprawia, że bohaterowie mogą lepiej się poznać, bardziej się do siebie zbliżyć. W tym przypadku to nie tylko fascynacja ciałem, lecz także wnętrzem drugiej osoby. Bohaterowie próbują wniknąć do swojego świata.
Bartoń znakomicie sportretowała bohaterów. Lo jest typem samotnika, który buduje wokół siebie mur. A tak naprawdę potrzebuje bliskości i zrozumienia. Lubi się także buntować, o czym świadczy jej próba wycofania się z życia udaremniona przez Cygankę. Jest jednocześnie silną osobowością i bardzo kruchą. Składa się z kontrastów. Paweł prowadzi życie, przepełnione alkoholem, narkotykami i przygodnym seksem. Nie ulega wpływom, nie daje się przekupić (nie chce przełożyć kolokwium mimo próśb i dowodów wdzięczności ze strony studentów).
Warto wspomnieć, że tytuł powieści nawiązuje do kultowego filmu "Do widzenia, do jutra", w którym zagrał Zbigniew Cybulski, autor noweli o tym samym tytule. Aktor miał nawyk wskakiwania do pociągów w ostatnim momencie, nie tylko na filmach, w których występował, lecz także w prawdziwym życiu. I podczas jednego z takich skoków, wpadł pod koła pociągu i został ciężko ranny. Zmarł w szpitalu, po godzinnej walce o jego życie.
W powieści została zastosowana narracja pierwszoosobowa - z perspektywy Lo. Dzięki temu możemy wniknąć do jej umysłu, poznać jej myśli i lęki. Język powieści jest zróżnicowany, od eleganckich wypowiedzi do mowy potocznej oraz gwary młodzieżowej. Styl wysoki przeplata się ze stylem niskim. A nieprzyjemne wspomnienia - z zabawnymi sytuacjami.
Książka Joanny Bartoń może zachwycić, sprowokować do myślenia, miejscami wzruszyć, miejscami rozbawić, ale na pewno nie da się przejść wobec niej obojętnie. Jest naprawdę świetna, aż trudno uwierzyć, że to debiut. Polecam ją każdemu bez wyjątku, a szczególnie miłośnikom literatury pięknej, która porusza niełatwe tematy.
Joanna Bartoń (ur. 1984) jest początkującą pisarką, z wykształcenia psychologiem. Pracowała jako psycholog, pracownik naukowy i analityk-statystyk, ale zawsze chciała pisać. Obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii, w której planuje pozostać "dosyć długo, lecz nie na zawsze".
***
18 czerwca, podczas Imienin Jana Kochanowskiego w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, wydawnictwo JanKa będzie pod namiotem nr 19, a w nim książki i autorzy - Magdalena Knedler (autorka "Windy") i Piotr Lipiński ("Geniusz i świnie"). Będzie też coś słodkiego.
Naprawdę warto się tam pojawić, bo mają świetne książki, jak choćby: "Detektyw i panny" Magdaleny Lewańskiej, "Wiosna po wiedeńsku" Katarzyny Targosz, "Studnia" Grzegorza Filipa czy "Ja, judaszka" Ewy Bartkowskiej. To moje ulubione ;) Ale recenzowałam ich więcej, pełna lista tutaj.
Autor: Joanna Bartoń
Tytuł: "Do niewidzenia, do niejutra"
Ilość stron: 248
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
ABC czytania (wariant 2 - tytuł na B)
Klucznik (ładne oczy masz)
Motyw zdrady w literaturze
Pod hasłem (muzyczne tytuły)
Polacy nie gęsi IV (powieść z happy endem)
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu ( cm)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
Specyficzna okładka. Jakoś nie przypadła mi do gustu, ale sama fabuła brzmi obiecująco (szczególnie intryguje mnie temat przemocy wobec dzieci), zatem postaram się mieć na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńA mnie się okładka bardzo podoba, przykuwa uwagę :) I świetne obrazuje treść książki, wzajemne przenikanie się bohaterów, ich poglądów. To może się skusisz, warto :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tym debiucie, wygląda na oryginalny, z tego co piszesz, może go poszukam.
OdpowiedzUsuńPoszukaj koniecznie :)
UsuńCo do książki - nie wiem. Może i by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie Cybulskim. Nie miałam pojęcia o tych pociągach.
Myślę, że mogłaby Ci się spodobać. Lubisz takie trudne tematy ;)
UsuńJa wiedziałam, że zginął tragicznie, ale nie wiedziałam jak. Dopiero ta książka skłoniła mnie do zgłębienia tematu.
No muszę przeczytać.. Cybylski mieszkał kilka lat w moim mieście, chodził do szkoły , mamy kino jego imienia, a teraz ma powstać ławeczka w parku upamiętniająca go :)
OdpowiedzUsuńO Cybulskim jest krótka scena w książce. Ale i tak warto przeczytać :) Nawet nie wiedziałam, myślałam, że był związany z Wrocławiem ;)
Usuń