30 maja we Wrocławiu rozpoczął się XIII Międzynarodowy Festiwal Kryminału. Podczas trzeciego dnia, 1 czerwca, odbyły się panele dyskusyjne, rozmowa o nowej odsłonie czasopisma kryminalnego z czasów międzywojnia i koncert zespołu Tajny.
O godz. 16 odbył się panel dyskusyjny "Nauka w praktyce śledczej - między sprawcą a ofiarą". Gośćmi byli dr Rajnhardt Kokot i prof. dr. hab. Maciej Szostak. Panel poprowadził Sebastian Zakrzewski.
Naukowcy zajmują się pytaniem dlaczego, starają się uzasadnić i może zrozumieć ciemną stronę człowieka. Okazuje się, że prawo karne, które jest dość młode, jest samo w sobie nieskuteczne. Skutkuje w momencie, gdy mamy do tego odpowiednie instrumenty. To państwo je reguluje. Jest prawem czynu zabronionego i sprawcy. W terminologii prawniczej występuje pokrzywdzony, a nie ofiara. Istnieje kilka relacji między sprawcą a ofiarą - m.in. sprawca staje się ofiarą, ofiara staje się sprawcą, sprawca jest jednocześnie pokrzywdzonym.
Zabójstwo w afekcie ma niższą karę niż zabójstwo w typie podstawowym i zabójstwo w typach ciężkich. Istnieje grupa zabójstw spowodowana aktem zemsty jest to niska pobudka według prawa i przez to jest wyższy rodzaj kary. Inną kwestią jest obrona konieczna, gdy ją przekraczamy, stajemy się sprawcami ekscesowymi. Gdy są ma wątpliwości, uniewinnia sprawcę, nie daje niższego wyroku. Zasada "My house is my castle" nie przejdzie w Polsce. Są granice, których nie można przekraczać.
Na spotkaniu poruszony został temat linczu medialnego - na przykładzie Katarzyny W. Sprawa ta stała się głośna za sprawą mediów. Media podawały, że ukrywała prawdę i mataczyła, ale to jest normalne zachowanie osoby winnej.
Goście opowiadali także o syndromie sztokholmskim. Jest to tego rodzaju trauma, że może doprowadzić do empatii, a nawet sympatii wobec oprawcy. Ofiara przebywa cały czas ze swoim oprawcą i staje jej się bliski. Dochodzi do tego mechanizm wyparcia psychologicznego.
O godz. 18 miał być panel dyskusyjny "Jesteśmy piękni, młodzi i bogaci". Gośćmi mieli być Katarzyna Puzyńska i Remigiusz Mróz. Jednak autor m.in. "Kasacji" i "Zaginięcia" spóźnił się ponad godzinę z uwagi na korki na autostradzie, dlatego przepytana została jedynie autorka kryminałów o Lipowie. Spotkanie poprowadziła Zofia Jurczak-Kopocińska.
Katarzyna Puzyńska zadebiutowała w 2014 roku, na koncie ma 5 opublikowanych powieści. Wkrótce premiera kolejnej, liczącej 832 strony. Ma 11 532 obserwujących na Facebooku, 2 332 obserwujących na Istagramie. Album ze zdjęciami, które przesyłają fani ma ponad 2 tysiące. Prawa do tłumaczeń sprzedała do ponad 20 krajów. Powstanie film, ale autorka nic nie może zdradzić.
Puzyńska zawsze chciała pisać. Jednak uważała, że pisarz to ktoś szczególny, a nie zwykły człowiek. Pisała więc do szuflady. "Motylka" napisała w tajemnicy przed rodziną, bo bała się, że coś się nie uda. Jednak odniosła sukces, rzuciła pracę i żyje z czytania. Jest już rozpoznawalna, o czym przekonała się na Warszawskich Targach Książki. Prowadząca stwierdziła, że to trochę taka historia "od pucybuta do milionera".
Książki są dla niej ważne od dziecka, rodzice czytali jej przed snem. Jej babcia była prokuratorem i ma kolekcję książek Agathy Christie. Jak była mała, to podkradała je babci i czytała po kryjomu. Nie ma ulubionej książki Christie ani ulubionego bohatera. Jak czyta o Herculesie Poirot, to on jest ulubionym, kiedy o pannie Marple - to ona. Najmniej lubi Tommy'ego i Tuppence Beresfordów.
Czy fani zaskakują czymś autorkę w mediach społecznościowych? Jedna z czytelniczek napisała na Facebooku, że mieszka w domu mordercy z Lipowa. Inna czytelniczka zasugerowała, że w jej powieściach są tylko psy, a nie pojawił się jeszcze ani jeden kot. I wprowadziła do powieści czarnego kota. Zdarza się też hejt - jest lewacką dżokejką o wybujałych fantazjach. Nie ma jednak żadnego trolla.
Jakie są dalsze plany pisarskie Puzyńskiej? Na razie Lipowo, być może będzie siódmy tom. Jest zżyta z bohaterami i nie chce się z nimi rozstawać. Może kiedyś napisze coś innego. Kto wie, może romans. Coś podobnego do "Przeminęło z wiatrem".
O godz. 20 odbyło się spotkanie "Nowy Tajny Detektyw". Gośćmi byli Barbara Kalicka, laureatka tegorocznej nagrody Silesius i Jacek Dehnel, autor, który wdał się w romans z kryminałem dopiero niedawno. Spotkanie poprowadził Irek Grin.
Jacek Dehnel kupił kolekcję fotografii policyjnej, przedstawiającej przestępców, zwłoki, znalezione przedmioty z czasów międzywojennych. W zdjęciach nie było danych osobowych, były tylko numery spraw. Pisarz zaczął szukać na własną rękę. I tak trafił na przedwojenny tygodnik Tajny Detektyw, który był wydawany w latach 1931-1935 i okazało się, że to interesujące pismo.
Okazuje się, że czasy międzywojnia są przedstawiane w niewłaściwy sposób, zbyt pozytywnie. Nikt nie wspomina o tym, że ludzie wieszali się ze strachu przed eksmisją, matka rzuciła się z okna wraz z dzieckiem przed groźbą głodu. Warszawska nędza była ogromna.
Okres idealizowania międzywojnia to serial "Bodo", "Warszawa 1945". Prawdę o tym czasie piszą Springer, Piątkowska, Szczygieł, Brzostek. I "Nowy Tajny Detektyw".
Goście poruszyli także problem uzależnienia od eteru. W tym okresie były meliny, w których każda miała przepis ma eter.
Po spotkaniu odbył się koncert Tajny. Na podstawie wybranych artykułów z tygodnika "Tajny Detektyw" powstały piosenki, mordercze ballady o winie lecz niekoniecznie o karze. Autorami tekstów są Barbara Klicka i Jacek Dehnel.
W skład zespołu wchodzą: Małgorzata Tekiel, Mewa Chabiera, Przemek Borowiecki, Grzegorz Kosowski, Marcin Młynarczyk.
Zdaniem Jacka Dehnela koncert miał sprawić, że widowni będzie chodził organ za organem. I miał rację. Głośna, transowa muzyka z rockowym instrumentarium, mroczne teksty i ciemny głos wokalistki wypełniły sale gotycką Starego Klasztoru.
Dziś kolejny dzień zmagań, a jutro ukaże się kolejna relacja.
O godz. 16 odbył się panel dyskusyjny "Nauka w praktyce śledczej - między sprawcą a ofiarą". Gośćmi byli dr Rajnhardt Kokot i prof. dr. hab. Maciej Szostak. Panel poprowadził Sebastian Zakrzewski.
Fot. Wiki |
Naukowcy zajmują się pytaniem dlaczego, starają się uzasadnić i może zrozumieć ciemną stronę człowieka. Okazuje się, że prawo karne, które jest dość młode, jest samo w sobie nieskuteczne. Skutkuje w momencie, gdy mamy do tego odpowiednie instrumenty. To państwo je reguluje. Jest prawem czynu zabronionego i sprawcy. W terminologii prawniczej występuje pokrzywdzony, a nie ofiara. Istnieje kilka relacji między sprawcą a ofiarą - m.in. sprawca staje się ofiarą, ofiara staje się sprawcą, sprawca jest jednocześnie pokrzywdzonym.
Zabójstwo w afekcie ma niższą karę niż zabójstwo w typie podstawowym i zabójstwo w typach ciężkich. Istnieje grupa zabójstw spowodowana aktem zemsty jest to niska pobudka według prawa i przez to jest wyższy rodzaj kary. Inną kwestią jest obrona konieczna, gdy ją przekraczamy, stajemy się sprawcami ekscesowymi. Gdy są ma wątpliwości, uniewinnia sprawcę, nie daje niższego wyroku. Zasada "My house is my castle" nie przejdzie w Polsce. Są granice, których nie można przekraczać.
Na spotkaniu poruszony został temat linczu medialnego - na przykładzie Katarzyny W. Sprawa ta stała się głośna za sprawą mediów. Media podawały, że ukrywała prawdę i mataczyła, ale to jest normalne zachowanie osoby winnej.
Goście opowiadali także o syndromie sztokholmskim. Jest to tego rodzaju trauma, że może doprowadzić do empatii, a nawet sympatii wobec oprawcy. Ofiara przebywa cały czas ze swoim oprawcą i staje jej się bliski. Dochodzi do tego mechanizm wyparcia psychologicznego.
O godz. 18 miał być panel dyskusyjny "Jesteśmy piękni, młodzi i bogaci". Gośćmi mieli być Katarzyna Puzyńska i Remigiusz Mróz. Jednak autor m.in. "Kasacji" i "Zaginięcia" spóźnił się ponad godzinę z uwagi na korki na autostradzie, dlatego przepytana została jedynie autorka kryminałów o Lipowie. Spotkanie poprowadziła Zofia Jurczak-Kopocińska.
Fot. Wiki |
Katarzyna Puzyńska zadebiutowała w 2014 roku, na koncie ma 5 opublikowanych powieści. Wkrótce premiera kolejnej, liczącej 832 strony. Ma 11 532 obserwujących na Facebooku, 2 332 obserwujących na Istagramie. Album ze zdjęciami, które przesyłają fani ma ponad 2 tysiące. Prawa do tłumaczeń sprzedała do ponad 20 krajów. Powstanie film, ale autorka nic nie może zdradzić.
Puzyńska zawsze chciała pisać. Jednak uważała, że pisarz to ktoś szczególny, a nie zwykły człowiek. Pisała więc do szuflady. "Motylka" napisała w tajemnicy przed rodziną, bo bała się, że coś się nie uda. Jednak odniosła sukces, rzuciła pracę i żyje z czytania. Jest już rozpoznawalna, o czym przekonała się na Warszawskich Targach Książki. Prowadząca stwierdziła, że to trochę taka historia "od pucybuta do milionera".
Książki są dla niej ważne od dziecka, rodzice czytali jej przed snem. Jej babcia była prokuratorem i ma kolekcję książek Agathy Christie. Jak była mała, to podkradała je babci i czytała po kryjomu. Nie ma ulubionej książki Christie ani ulubionego bohatera. Jak czyta o Herculesie Poirot, to on jest ulubionym, kiedy o pannie Marple - to ona. Najmniej lubi Tommy'ego i Tuppence Beresfordów.
Czy fani zaskakują czymś autorkę w mediach społecznościowych? Jedna z czytelniczek napisała na Facebooku, że mieszka w domu mordercy z Lipowa. Inna czytelniczka zasugerowała, że w jej powieściach są tylko psy, a nie pojawił się jeszcze ani jeden kot. I wprowadziła do powieści czarnego kota. Zdarza się też hejt - jest lewacką dżokejką o wybujałych fantazjach. Nie ma jednak żadnego trolla.
Jakie są dalsze plany pisarskie Puzyńskiej? Na razie Lipowo, być może będzie siódmy tom. Jest zżyta z bohaterami i nie chce się z nimi rozstawać. Może kiedyś napisze coś innego. Kto wie, może romans. Coś podobnego do "Przeminęło z wiatrem".
O godz. 20 odbyło się spotkanie "Nowy Tajny Detektyw". Gośćmi byli Barbara Kalicka, laureatka tegorocznej nagrody Silesius i Jacek Dehnel, autor, który wdał się w romans z kryminałem dopiero niedawno. Spotkanie poprowadził Irek Grin.
Fot. Wiki |
Jacek Dehnel kupił kolekcję fotografii policyjnej, przedstawiającej przestępców, zwłoki, znalezione przedmioty z czasów międzywojennych. W zdjęciach nie było danych osobowych, były tylko numery spraw. Pisarz zaczął szukać na własną rękę. I tak trafił na przedwojenny tygodnik Tajny Detektyw, który był wydawany w latach 1931-1935 i okazało się, że to interesujące pismo.
Okazuje się, że czasy międzywojnia są przedstawiane w niewłaściwy sposób, zbyt pozytywnie. Nikt nie wspomina o tym, że ludzie wieszali się ze strachu przed eksmisją, matka rzuciła się z okna wraz z dzieckiem przed groźbą głodu. Warszawska nędza była ogromna.
Okres idealizowania międzywojnia to serial "Bodo", "Warszawa 1945". Prawdę o tym czasie piszą Springer, Piątkowska, Szczygieł, Brzostek. I "Nowy Tajny Detektyw".
Goście poruszyli także problem uzależnienia od eteru. W tym okresie były meliny, w których każda miała przepis ma eter.
Po spotkaniu odbył się koncert Tajny. Na podstawie wybranych artykułów z tygodnika "Tajny Detektyw" powstały piosenki, mordercze ballady o winie lecz niekoniecznie o karze. Autorami tekstów są Barbara Klicka i Jacek Dehnel.
Fot. Wiki |
W skład zespołu wchodzą: Małgorzata Tekiel, Mewa Chabiera, Przemek Borowiecki, Grzegorz Kosowski, Marcin Młynarczyk.
Zdaniem Jacka Dehnela koncert miał sprawić, że widowni będzie chodził organ za organem. I miał rację. Głośna, transowa muzyka z rockowym instrumentarium, mroczne teksty i ciemny głos wokalistki wypełniły sale gotycką Starego Klasztoru.
Dziś kolejny dzień zmagań, a jutro ukaże się kolejna relacja.
Działo się, działo. Może kiedyś wybiorę się na ten festiwal :)
OdpowiedzUsuńPrzyjedź za rok ;)
UsuńSzkoda, że mam tak daleko do Wrocławia.
OdpowiedzUsuńJa mam dalej, ale przyjechałam ;)
UsuńDo Wrocławia nie dotarłam, ale widzę, że atrakcje były bardzo ciekawe. O spóźnionym Mrozie już czytałam, ale najbardziej zainteresowałaś mnie poruszonym tematem linczu medialnego na głośnym przykładzie Katarzyny W. Z chęcią wzięłabym udział w takim wydarzeniu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś wybrać się za rok, podejrzewam, że będzie jeszcze więcej atrakcji :)
UsuńFajnie było, za rok muszę przyjechać na dłużej :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak :) Mam nadzieję, że też dam radę się pojawić za rok ;)
Usuń