14 czerwca w warszawskim Empiku Juniorze odbyło się spotkanie autorskie Krystyny Jandy, poświęcone książce "Pani zyskuje przy bliższym poznaniu".
Przybyli tłumnie wielbiciele talentu i osoby Krystyny Jandy. Ludzie, którzy czytają, to co pisze na blogu, w dzienniku internetowym, na Facebooku i wielbiciele jej ról. Spotkanie poprowadziła Katarzyna Montgomery, która na początku zażartowała, że tym razem możemy mieć pewność, że prowadzący przeczytał książkę.
Spotkanie miało trwać co najmniej godzinę. - Gdyby się coś nie kleiło, na końcu książki jest 12-stronicowe kalendarium - zażartowała Katarzyna Montgomery. Nawiązała przy tym do anegdoty o urodzinach Andrzeja Wajdy. Podczas imprezy, na którą została zaproszona Krystyna Janda, powiedział do niej: - wyjdź na scenę i coś powiedz. - Ale co ja mam powiedzieć? - spytała. - Nie wiem, ale żeby to trwało około godziny. Otworzyła o nim książkę, było tam kalendarium jego twórczości. I zaczęła je czytać przez godzinę, dodając jakiś zabawny komentarz. Na szczęście podczas spotkania autorskiego Krystyny Jandy nie było to konieczne, gdyż tematów nie brakowało.
Rok 2016 jest niezwykłym rokiem dla Krystyny Jandy. Obchodzi 40 lat na scenie, 25 lat od napisania pierwszego felietonu, 10 lat istnienia Polonii i 5 lat istnienia Och-Teatru. I właśnie tym jubileuszowym roku wyszła jej książka "Pani zyskuje przy bliższym poznaniu". Ktoś na Facebooku przekształcił ten tytuł na "przy dalszym Krakowie również jest miło".
Ignacy Gogolewski powiedział, że to ryzykowny tytuł książki, bo jak się nie sprawdzi. Z kolei Mirosław Baka zadzwonił, by podziękować za książkę i za to, że się w niej nie napuszyła. Rzadko kto z aktorów potrafi spojrzeć na siebie takim krzywym oczkiem. Zdaniem Krystyny Jandy trzeba mieć odwagę mówić o sobie krytycznie. Kiedy widzę w telewizji Beatę Tyszkiewicz, myślę sobie: O! Miło się ją ogląda. Bo ona jest jak program "Przy kawie", a ja jak reportaż "Psy w klatkach". Nie da się przy mnie odpocząć. Ale nie zamęczam innych swoją osobą. Jestem z nimi, kiedy tylko chcą. W innym miejscu przyznaje: Mam 63 lata, jestem sobą zmęczona. Moje życie to hardcore. Czy da się to zmienić? Za późno.
Krystyna Janda i Katarzyna Montgomery znają się długo, dlatego aktorka nie musiała dużo mówić, bo współautorka książki wiedziała wszystko od razu, znakomicie się rozumiały. Ale wiedziała jedno, jak coś mówi, to nie do książki, tylko dla ludzi, żeby im było z tym dobrze. Aby się roześmiali albo zrozumieli, że trzeba mieć odwagę. Katarzyna Montgomery wybrała tematy rozmowy i według nich ułożyła wypowiedzi i fragmenty. Nie było to chronologiczne. Czasem mogą się zdarzyć powtórzenia, ale są one świadome. Taka forma bardzo się spodobała Krystynie Jandzie. Jerzy Stuhr przyznał, że czyta na wyrywki, bo tę książkę można zacząć w każdym miejscu i czytać po kawałku.
Jest to książka o uporze w byciu, chce żyć jak chce i robić co chce ale bez ranienia innych. O takiej misji poświęcenia się dla sztuki. - To nie jest żadne założenie, ja się nie poświęcam tak naprawdę. Ja sobie nic nie zaplanowałam. Ja tylko budzę się rano i myślę, co to ja dziś robię - przyznała Krystyna Janda. - Od dziecka byłam taka, że jak czegoś nie zrobiłam, nie ulepiłam garnka, nie podlałam kwiatków, nie uszyłam lalce sukienki, to miała wrażenie, że życie zmarnowałam. I tak dalej, przez 63 lata, podlewam te kwiatki i zamiast tych sukienek dla lalek, szyjemy kostiumy, robimy spektakle. Ale nie po to, by zostawić po sobie ślad za wszelką cenę - dodała. Jej zdaniem aktor, teatr, to jest takie ulotne. Wszyscy zapominają, recenzenci napiszą złe recenzje. Młodzi recenzenci jej nie doceniają, nie chodzą zbytnio na jej sztuki. To chwila taka, potem już nic nie zostanie. Stwierdzenie to wzbudziło sprzeciw publiczności.
Aktorka ma napięty grafik, prowadzi Fundację na Rzecz Kultury. Od godz. 5 do 7 rano wypowiada się na różne tematy, bo wciąż ją o coś pytają. Potem czyta, co musi zrobić danego dnia. Najgorsze, gdy trzeba się ubrać i umalować, przyznała ze śmiechem. Kiedy trzeba wejść na scenę o godz. 19, to nie ma już siły.
Krystyna Janda nie jeździ tramwajem, jej zdaniem aktorki, które to robią, są nieszczęśliwe. Przywołała przy tym anegdotę o niemieckiej aktorce, która gra Marię Callas. Janda specjalnie poszła na tę sztukę, by zobaczyć, jak wciela się w divę. Przed przedstawieniem, aktorka przyszła do teatru z siatkami zakupów, co wywołało zaskoczenie u Jandy. Spytała ją, jak ty teraz zagrasz Callas po tych zakupach. Królowa jeździ do pracy taksówką albo ją niosą w lektyce (żartowała). Aktorka musi o sobie pomyśleć, żeby dać ludziom coś wyjątkowego. Trudno zagrać królową, gdy się wysiada z tramwaju czy przychodzi z zakupami. Trzeba się do tego nastawić, po to jest czas w garderobie.
Zdaniem Krystyny Jandy aktor musi się zmieniać, cały czas doskonalić. Janda gra Shirley Valentine od 23 lat. I teraz gra tę rolę inaczej niż na początku. Oczywiście mówi to samo, o tym samym to jest, ale to już jest zupełnie inna kobieta. Dzięki temu ten spektakl jest wciąż aktualny i ludzie chcą go oglądać.
Wspomniała także, że kiedyś był niepisany zakaz angażowania jej do sztuk. Argumentowano to tym, że jej twarz przypomina narodowi niepotrzebne rzeczy. Teraz zapraszają ją do różnych wywiadów, żeby się wypowiedziała na dany temat. Jak zażartowała także wszystkie marsze są jej. Zaproszono ją na zlot psychiatrów w Katowicach, bo zagrała psychicznie chorą, w radu był wywiad o rozwodach, a ona się rozwiodła. Jak przyznała, dobrze, że już nie jest młodą matką, to był najnudniejszy czas. Pytano ją np. czy karmi piersią.
Swój numer telefonu komórkowego ma od początku, przez co prawie każdy go ma. Dzwonią do niej bez przerwy, a ona oddzwania, bo tak wypada. Jednak nie zawsze, niektóre numery podpisała dość zabawnie i już ich nie odbiera - "ten który dzwoni w nocy" (dzwoni tylko w nocy), "fałszywy hrabia" (chciał się z nią ożenić), "ten głuchy" (głuchy telefon).
Ludzie często utożsamiają ją z postacią, w którą się wciela. Przyszła pani do kasy Och-Teatru i zapytała, czy już przyjechała Callas i w którym hotelu mieszka. Albo podczas spektaklu usłyszała od pana, ale mnie ta Callas wkurza, wychodzę. Na co żona mówi, to tylko aktorka. Po spektaklu Shirley Valentine zagranym w Poznaniu, przyszła pani i powiedziała, że to jest okropne tyle opowiadać o sobie na scenie, ale po co zmieniać imię i nazwisko.
Aktorka wspomniała także zabawne lapsusy słowne, które padają podczas kupowania biletów. Ludzie przeinaczają tytuły i tak z "Darkroomu" zrobił się ciemny Rom, z "Białej bluzki" - biała bluzeczka oraz biała bluza z kapturem, a z "Po co są matki" - pocą się matki.
Janda opowiedziała także o najnowszym spektaklu Teatru Polonia - "Matki i synowie". To sztuka o dwóch mężczyznach, którzy wychowują dziecko. Matka byłego partnera jednego z mężczyzn jest niepogodzona z tym, że jej syn był gejem (jakby była z Torunia, a jest z Dallas). Jest to ważny temat. Napisał ją ten sam autor, co "Callas. Master Class". Janda bardzo chciała ją wystawić, jednak prawa autorskie były tak drogie (60 tys. zł), że nie udało się to przez 2 lata. Ale od czego są mecenasi sztuki.
Podczas spotkania można było posłuchać o zbliżających się premierach w teatrach Krystyny Jandy. W Och-Teatrze trwają próby do farsy "Kto nas odwiedzi" (zagrają Jadwiga Jankowska-Cieślak i Jan Peszek). Zaplanowano także wystawić "Szwejka" (reżyseruje Andrzej Domalik, zagra Zbigniew Zamachowski), "Lekcję stepowania" (zaangażowano najlepsze aktorki w stepowaniu, Janda jest reżyserem), "Słoneczną linię" (zagra Wyrypajew i Karolina Gruszka, prywatnie małżeństwo), "Zabawę" (Iza Kuna zadebiutuje na jesieni jako reżyser, sztukę napisał jej mąż Marek Modzelewski - pewnie się rozwiodą, zażartowała Janda) oraz "Chłopców" Stanisława Grochowiaka (zagrają m.in. Marian Opania, Krzysztof Gosztyła, Maria Pakulnis).
Niestety tego lata nie będzie sztuk na placu Konstytucji. Za to Gołda Tencer gra na placu Grzybowskim "Skrzypka na dachu". W 2017 roku będą tylko cztery premiery (dwie w Polonii i dwie w Och-Teatrze), bo nie ma więcej pieniędzy Na przyszły rok Krystyna Janda szykuje się do tytułowej roli w farsie "Pomoc domowa" (głównie mówi: "a nie mówiłam?"), na którą bardzo się cieszy. Bardzo zabawny utwór, jest mąż, żona, kochanek, kochanka i... pomoc domowa.
Po spotkaniu można było uzyskać autograf na książce, kolejka była imponująca. Podobnie jak na Warszawskich Targach Książki.
Przybyli tłumnie wielbiciele talentu i osoby Krystyny Jandy. Ludzie, którzy czytają, to co pisze na blogu, w dzienniku internetowym, na Facebooku i wielbiciele jej ról. Spotkanie poprowadziła Katarzyna Montgomery, która na początku zażartowała, że tym razem możemy mieć pewność, że prowadzący przeczytał książkę.
Katarzyna Montgomery i Krystyna Janda Fot. Wiki |
Spotkanie miało trwać co najmniej godzinę. - Gdyby się coś nie kleiło, na końcu książki jest 12-stronicowe kalendarium - zażartowała Katarzyna Montgomery. Nawiązała przy tym do anegdoty o urodzinach Andrzeja Wajdy. Podczas imprezy, na którą została zaproszona Krystyna Janda, powiedział do niej: - wyjdź na scenę i coś powiedz. - Ale co ja mam powiedzieć? - spytała. - Nie wiem, ale żeby to trwało około godziny. Otworzyła o nim książkę, było tam kalendarium jego twórczości. I zaczęła je czytać przez godzinę, dodając jakiś zabawny komentarz. Na szczęście podczas spotkania autorskiego Krystyny Jandy nie było to konieczne, gdyż tematów nie brakowało.
Rok 2016 jest niezwykłym rokiem dla Krystyny Jandy. Obchodzi 40 lat na scenie, 25 lat od napisania pierwszego felietonu, 10 lat istnienia Polonii i 5 lat istnienia Och-Teatru. I właśnie tym jubileuszowym roku wyszła jej książka "Pani zyskuje przy bliższym poznaniu". Ktoś na Facebooku przekształcił ten tytuł na "przy dalszym Krakowie również jest miło".
Ignacy Gogolewski powiedział, że to ryzykowny tytuł książki, bo jak się nie sprawdzi. Z kolei Mirosław Baka zadzwonił, by podziękować za książkę i za to, że się w niej nie napuszyła. Rzadko kto z aktorów potrafi spojrzeć na siebie takim krzywym oczkiem. Zdaniem Krystyny Jandy trzeba mieć odwagę mówić o sobie krytycznie. Kiedy widzę w telewizji Beatę Tyszkiewicz, myślę sobie: O! Miło się ją ogląda. Bo ona jest jak program "Przy kawie", a ja jak reportaż "Psy w klatkach". Nie da się przy mnie odpocząć. Ale nie zamęczam innych swoją osobą. Jestem z nimi, kiedy tylko chcą. W innym miejscu przyznaje: Mam 63 lata, jestem sobą zmęczona. Moje życie to hardcore. Czy da się to zmienić? Za późno.
Krystyna Janda Fot. Wiki |
Krystyna Janda i Katarzyna Montgomery znają się długo, dlatego aktorka nie musiała dużo mówić, bo współautorka książki wiedziała wszystko od razu, znakomicie się rozumiały. Ale wiedziała jedno, jak coś mówi, to nie do książki, tylko dla ludzi, żeby im było z tym dobrze. Aby się roześmiali albo zrozumieli, że trzeba mieć odwagę. Katarzyna Montgomery wybrała tematy rozmowy i według nich ułożyła wypowiedzi i fragmenty. Nie było to chronologiczne. Czasem mogą się zdarzyć powtórzenia, ale są one świadome. Taka forma bardzo się spodobała Krystynie Jandzie. Jerzy Stuhr przyznał, że czyta na wyrywki, bo tę książkę można zacząć w każdym miejscu i czytać po kawałku.
Jest to książka o uporze w byciu, chce żyć jak chce i robić co chce ale bez ranienia innych. O takiej misji poświęcenia się dla sztuki. - To nie jest żadne założenie, ja się nie poświęcam tak naprawdę. Ja sobie nic nie zaplanowałam. Ja tylko budzę się rano i myślę, co to ja dziś robię - przyznała Krystyna Janda. - Od dziecka byłam taka, że jak czegoś nie zrobiłam, nie ulepiłam garnka, nie podlałam kwiatków, nie uszyłam lalce sukienki, to miała wrażenie, że życie zmarnowałam. I tak dalej, przez 63 lata, podlewam te kwiatki i zamiast tych sukienek dla lalek, szyjemy kostiumy, robimy spektakle. Ale nie po to, by zostawić po sobie ślad za wszelką cenę - dodała. Jej zdaniem aktor, teatr, to jest takie ulotne. Wszyscy zapominają, recenzenci napiszą złe recenzje. Młodzi recenzenci jej nie doceniają, nie chodzą zbytnio na jej sztuki. To chwila taka, potem już nic nie zostanie. Stwierdzenie to wzbudziło sprzeciw publiczności.
Aktorka ma napięty grafik, prowadzi Fundację na Rzecz Kultury. Od godz. 5 do 7 rano wypowiada się na różne tematy, bo wciąż ją o coś pytają. Potem czyta, co musi zrobić danego dnia. Najgorsze, gdy trzeba się ubrać i umalować, przyznała ze śmiechem. Kiedy trzeba wejść na scenę o godz. 19, to nie ma już siły.
Katarzyna Montgomery Fot. Wiki |
Krystyna Janda nie jeździ tramwajem, jej zdaniem aktorki, które to robią, są nieszczęśliwe. Przywołała przy tym anegdotę o niemieckiej aktorce, która gra Marię Callas. Janda specjalnie poszła na tę sztukę, by zobaczyć, jak wciela się w divę. Przed przedstawieniem, aktorka przyszła do teatru z siatkami zakupów, co wywołało zaskoczenie u Jandy. Spytała ją, jak ty teraz zagrasz Callas po tych zakupach. Królowa jeździ do pracy taksówką albo ją niosą w lektyce (żartowała). Aktorka musi o sobie pomyśleć, żeby dać ludziom coś wyjątkowego. Trudno zagrać królową, gdy się wysiada z tramwaju czy przychodzi z zakupami. Trzeba się do tego nastawić, po to jest czas w garderobie.
Zdaniem Krystyny Jandy aktor musi się zmieniać, cały czas doskonalić. Janda gra Shirley Valentine od 23 lat. I teraz gra tę rolę inaczej niż na początku. Oczywiście mówi to samo, o tym samym to jest, ale to już jest zupełnie inna kobieta. Dzięki temu ten spektakl jest wciąż aktualny i ludzie chcą go oglądać.
Wspomniała także, że kiedyś był niepisany zakaz angażowania jej do sztuk. Argumentowano to tym, że jej twarz przypomina narodowi niepotrzebne rzeczy. Teraz zapraszają ją do różnych wywiadów, żeby się wypowiedziała na dany temat. Jak zażartowała także wszystkie marsze są jej. Zaproszono ją na zlot psychiatrów w Katowicach, bo zagrała psychicznie chorą, w radu był wywiad o rozwodach, a ona się rozwiodła. Jak przyznała, dobrze, że już nie jest młodą matką, to był najnudniejszy czas. Pytano ją np. czy karmi piersią.
Krystyna Janda Fot. Wiki |
Swój numer telefonu komórkowego ma od początku, przez co prawie każdy go ma. Dzwonią do niej bez przerwy, a ona oddzwania, bo tak wypada. Jednak nie zawsze, niektóre numery podpisała dość zabawnie i już ich nie odbiera - "ten który dzwoni w nocy" (dzwoni tylko w nocy), "fałszywy hrabia" (chciał się z nią ożenić), "ten głuchy" (głuchy telefon).
Ludzie często utożsamiają ją z postacią, w którą się wciela. Przyszła pani do kasy Och-Teatru i zapytała, czy już przyjechała Callas i w którym hotelu mieszka. Albo podczas spektaklu usłyszała od pana, ale mnie ta Callas wkurza, wychodzę. Na co żona mówi, to tylko aktorka. Po spektaklu Shirley Valentine zagranym w Poznaniu, przyszła pani i powiedziała, że to jest okropne tyle opowiadać o sobie na scenie, ale po co zmieniać imię i nazwisko.
Aktorka wspomniała także zabawne lapsusy słowne, które padają podczas kupowania biletów. Ludzie przeinaczają tytuły i tak z "Darkroomu" zrobił się ciemny Rom, z "Białej bluzki" - biała bluzeczka oraz biała bluza z kapturem, a z "Po co są matki" - pocą się matki.
Fot. Wiki |
Janda opowiedziała także o najnowszym spektaklu Teatru Polonia - "Matki i synowie". To sztuka o dwóch mężczyznach, którzy wychowują dziecko. Matka byłego partnera jednego z mężczyzn jest niepogodzona z tym, że jej syn był gejem (jakby była z Torunia, a jest z Dallas). Jest to ważny temat. Napisał ją ten sam autor, co "Callas. Master Class". Janda bardzo chciała ją wystawić, jednak prawa autorskie były tak drogie (60 tys. zł), że nie udało się to przez 2 lata. Ale od czego są mecenasi sztuki.
Podczas spotkania można było posłuchać o zbliżających się premierach w teatrach Krystyny Jandy. W Och-Teatrze trwają próby do farsy "Kto nas odwiedzi" (zagrają Jadwiga Jankowska-Cieślak i Jan Peszek). Zaplanowano także wystawić "Szwejka" (reżyseruje Andrzej Domalik, zagra Zbigniew Zamachowski), "Lekcję stepowania" (zaangażowano najlepsze aktorki w stepowaniu, Janda jest reżyserem), "Słoneczną linię" (zagra Wyrypajew i Karolina Gruszka, prywatnie małżeństwo), "Zabawę" (Iza Kuna zadebiutuje na jesieni jako reżyser, sztukę napisał jej mąż Marek Modzelewski - pewnie się rozwiodą, zażartowała Janda) oraz "Chłopców" Stanisława Grochowiaka (zagrają m.in. Marian Opania, Krzysztof Gosztyła, Maria Pakulnis).
Niestety tego lata nie będzie sztuk na placu Konstytucji. Za to Gołda Tencer gra na placu Grzybowskim "Skrzypka na dachu". W 2017 roku będą tylko cztery premiery (dwie w Polonii i dwie w Och-Teatrze), bo nie ma więcej pieniędzy Na przyszły rok Krystyna Janda szykuje się do tytułowej roli w farsie "Pomoc domowa" (głównie mówi: "a nie mówiłam?"), na którą bardzo się cieszy. Bardzo zabawny utwór, jest mąż, żona, kochanek, kochanka i... pomoc domowa.
Fot. Wiki |
Po spotkaniu można było uzyskać autograf na książce, kolejka była imponująca. Podobnie jak na Warszawskich Targach Książki.
Relacja ukazała się także tutaj.
Zazdroszczę Ci tego spotkania, kocham Jandę, od kiedy przeczytałam "Moja droga B.". "Pani zyskuje..." już zakupiłam i odliczam dni do wakacji, żeby zabrać się za czytanie:)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem miłośniczką Jandy jako osoby, ale jako aktorki już tak. Widziałam ją w niejednej roli w teatrze i zrobiła na mnie duże wrażenie :) Książkę też chciałabym przeczytać ;)
UsuńMoże kiedyś Pani Janda pojawi się w Łodzi. Wtedy na pewno wybiorę się na takie spotkanie.
OdpowiedzUsuńOby tak było :)
UsuńŚwietny wstęp do relacji! Widać, że na samym spotkaniu również było interesująco. Myślałam, czy również się nie wybrać, ale ostatecznie zrezygnowałam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Było interesująco i zabawnie. Szkoda, że zrezygnowałaś.
Usuń