Co tarot ma wspólnego z morderstwem wróżki? Komu mogła się narazić, że posunął się do zabójstwa? A może był to nieszczęśliwy wypadek? Tego dowiecie się za sprawą powieści "Ostatnią kartą jest Śmierć" Anny Klejzerowicz.
Główną bohaterką jest Weronika Daglewska, dziennikarka pisząca w rubryce kryminalnej. Kobieta skończyła 30 lat i jest na życiowym zakręcie. Jak wspomina: całe pasmo nieszczęść spadło na mnie jak biblijne plagi! Porzucił mnie facet - niewielka strata, był strasznym palantem, lecz zawsze to jakaś przykrość - a poprzedniego dnia szef wręczył mi wymówienie. Straciłam więc za jednym zamachem pracę, zalążek stałego związku (a raczej jego iluzję), poczucie złudnej stabilizacji, no i wreszcie, cholera pierwszą młodość.
Co w takiej sytuacji robi bohaterka? Idzie do... wróżki, by ta ją dowartościowała i przedstawiła jej świetlaną przyszłość. Jednak oczekiwania Weroniki nie zostają spełnione, postanowiony tarot nie dodaje jej skrzydeł, nie przynosi nadziei na lepsze jutro, wprost przeciwnie - tylko ją dołuje. Na domiar złego, wróżka ostrzega ją przed niebezpieczeństwem. Kilka miesięcy później Weronika dowiaduje się z radia o tragicznej śmierci Semiramidy, która wydaje się jej podejrzana. Mąż ofiary prosi ją o pomoc w odnalezieniu sprawcy. Nie wierzy bowiem, podobnie jak Weronika, że był to nieszczęśliwy wypadek ani samobójstwo. Dziennikarka rozpoczyna swoje pierwsze prawdziwe śledztwo, - do czego ją to doprowadzi?
"Ostatnią kartą jest Śmierć", to zgrabna powieść kryminalna. Czyta się ją błyskawicznie. Przyczynia się do tego nie tylko mała objętość tej powieści (zaledwie 168 stron), lecz także zwięzły styl, bez zbędnych opisów (jedyny dłuższy opis dotyczy tarota).
Czytelnik nie znajdzie w tej powieści krwawych opisów ani seryjnych morderców, którzy często pojawiają się na kartach kryminałów. Zamiast tego może liczyć na przyjemną lekturę lekkiego kryminału z wątkiem romansowym w tle (bez obaw, nie jest on dominujący). Lekki nie oznacza wcale zły, gdyż w powieści nie brakuje nagłych zwrotów akcji oraz umiejętnie budowanego napięcia poprzez dawkowanie informacji.
Muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałam się z kryminałem, którego akcja kręciłaby się wokół wróżb. Annie Klejzerowicz wyszło to jednak całkiem dobrze. Widać, że autorka się przygotowała do pisania, nawet przyznała na końcu, że w opisach kart oraz ich znaczeń opierała się na książce "Tarot marsylski" Heleny Starowieyskiej. Żałuję jedynie, że akcja nie rozgrywa się w konkretnym mieście, tylko jest ono fikcyjne, nawet nie ma podanej jego nazwy. A to dlatego, że lubię wiedzieć, do jakiś zakątków trafiam wraz z bohaterami. Tym razem jednak moja ciekawość nie została zaspokojona.
Dużym walorem lektury jest pierwszoosobowa narracja - z perspektywy Weroniki. Trzeba przyznać, że jej spojrzenie na wydarzenia jest dość ciekawe. Przy okazji możemy wniknąć do jej umysłu, poznać jej myśli, marzenia, lęki. Polubiłam tę bohaterkę i nie tylko dlatego, że jest moją imienniczką. Z pewnością też dlatego, że dostrzegłam w niej niektóre swoje cechy charakteru, opór w dążeniu do celu, zaradność i podejmowanie ryzyka.
Jednakże jest także mały minus, otóż pod koniec książki miałam obrany swój typ sprawcy i się nie pomyliłam. Natomiast motywy działania były dla mnie dużym zaskoczeniem, nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Co więcej, zrobiło mi się szkoda mordercy, gdyż jednocześnie był ofiarą. Oczywiście nie usprawiedliwia to jego działania, ale po części tłumaczy.
Powieść polecam miłośnikom lekkich kryminałów oraz Anny Klejzerowicz. Na pewno nie będzie to moje ostatnie spotkanie z tą autorką, gdyż na półce mam jeszcze "List z Powstania" oraz "Sąd Ostateczny".
Warto wspomnieć, że powieść swoją premierę miała w 2010 roku. Po 4 latach wydawnictwo postanowiło wydać wznowienie i przy okazji zmieniło okładkę. Widnieje na niej kobieta na skuterze, wszystko byłoby dobrze, gdyby był on czerwony. Tak bowiem opisywany jest w powieści. Moim zdaniem poprzednia okładka była lepsza, bardziej wpisywała się w kryminalną konwencję. Co więcej, osoba przestawiona była podobna do opisywanej w powieści wróżki Semiramidy.
Główną bohaterką jest Weronika Daglewska, dziennikarka pisząca w rubryce kryminalnej. Kobieta skończyła 30 lat i jest na życiowym zakręcie. Jak wspomina: całe pasmo nieszczęść spadło na mnie jak biblijne plagi! Porzucił mnie facet - niewielka strata, był strasznym palantem, lecz zawsze to jakaś przykrość - a poprzedniego dnia szef wręczył mi wymówienie. Straciłam więc za jednym zamachem pracę, zalążek stałego związku (a raczej jego iluzję), poczucie złudnej stabilizacji, no i wreszcie, cholera pierwszą młodość.
Co w takiej sytuacji robi bohaterka? Idzie do... wróżki, by ta ją dowartościowała i przedstawiła jej świetlaną przyszłość. Jednak oczekiwania Weroniki nie zostają spełnione, postanowiony tarot nie dodaje jej skrzydeł, nie przynosi nadziei na lepsze jutro, wprost przeciwnie - tylko ją dołuje. Na domiar złego, wróżka ostrzega ją przed niebezpieczeństwem. Kilka miesięcy później Weronika dowiaduje się z radia o tragicznej śmierci Semiramidy, która wydaje się jej podejrzana. Mąż ofiary prosi ją o pomoc w odnalezieniu sprawcy. Nie wierzy bowiem, podobnie jak Weronika, że był to nieszczęśliwy wypadek ani samobójstwo. Dziennikarka rozpoczyna swoje pierwsze prawdziwe śledztwo, - do czego ją to doprowadzi?
"Ostatnią kartą jest Śmierć", to zgrabna powieść kryminalna. Czyta się ją błyskawicznie. Przyczynia się do tego nie tylko mała objętość tej powieści (zaledwie 168 stron), lecz także zwięzły styl, bez zbędnych opisów (jedyny dłuższy opis dotyczy tarota).
Czytelnik nie znajdzie w tej powieści krwawych opisów ani seryjnych morderców, którzy często pojawiają się na kartach kryminałów. Zamiast tego może liczyć na przyjemną lekturę lekkiego kryminału z wątkiem romansowym w tle (bez obaw, nie jest on dominujący). Lekki nie oznacza wcale zły, gdyż w powieści nie brakuje nagłych zwrotów akcji oraz umiejętnie budowanego napięcia poprzez dawkowanie informacji.
Muszę przyznać, że pierwszy raz spotkałam się z kryminałem, którego akcja kręciłaby się wokół wróżb. Annie Klejzerowicz wyszło to jednak całkiem dobrze. Widać, że autorka się przygotowała do pisania, nawet przyznała na końcu, że w opisach kart oraz ich znaczeń opierała się na książce "Tarot marsylski" Heleny Starowieyskiej. Żałuję jedynie, że akcja nie rozgrywa się w konkretnym mieście, tylko jest ono fikcyjne, nawet nie ma podanej jego nazwy. A to dlatego, że lubię wiedzieć, do jakiś zakątków trafiam wraz z bohaterami. Tym razem jednak moja ciekawość nie została zaspokojona.
Dużym walorem lektury jest pierwszoosobowa narracja - z perspektywy Weroniki. Trzeba przyznać, że jej spojrzenie na wydarzenia jest dość ciekawe. Przy okazji możemy wniknąć do jej umysłu, poznać jej myśli, marzenia, lęki. Polubiłam tę bohaterkę i nie tylko dlatego, że jest moją imienniczką. Z pewnością też dlatego, że dostrzegłam w niej niektóre swoje cechy charakteru, opór w dążeniu do celu, zaradność i podejmowanie ryzyka.
Jednakże jest także mały minus, otóż pod koniec książki miałam obrany swój typ sprawcy i się nie pomyliłam. Natomiast motywy działania były dla mnie dużym zaskoczeniem, nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Co więcej, zrobiło mi się szkoda mordercy, gdyż jednocześnie był ofiarą. Oczywiście nie usprawiedliwia to jego działania, ale po części tłumaczy.
Powieść polecam miłośnikom lekkich kryminałów oraz Anny Klejzerowicz. Na pewno nie będzie to moje ostatnie spotkanie z tą autorką, gdyż na półce mam jeszcze "List z Powstania" oraz "Sąd Ostateczny".
Warto wspomnieć, że powieść swoją premierę miała w 2010 roku. Po 4 latach wydawnictwo postanowiło wydać wznowienie i przy okazji zmieniło okładkę. Widnieje na niej kobieta na skuterze, wszystko byłoby dobrze, gdyby był on czerwony. Tak bowiem opisywany jest w powieści. Moim zdaniem poprzednia okładka była lepsza, bardziej wpisywała się w kryminalną konwencję. Co więcej, osoba przestawiona była podobna do opisywanej w powieści wróżki Semiramidy.
Anna Klejzerowicz jest pisarką, publicystką i fotografem. Jest miłośniczką Gdańska, przyrody, tajemnic i kotów. Na swoim koncie ma także m.in. "Sąd Ostateczny", "Czarownicę" oraz "List z Powstania".
Autor: Anna Krejzelowicz
Tytuł: "Ostatnią kartą jest Śmierć"
Ilość stron: 168
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Czytamy kryminały (wyłącznie kobiety zajmują się rozwiązywaniem zagadek)
Czytamy polecane książki (przez cyrysię)
Europa da się lubić (I poziom - Polska)
Grunt to okładka (niebo)
Historia z trupem
Kapitan Żbik i Skandynawia
Kryminalne wyzwanie
Motyw zdrady w literaturze
Od A do Z (tytuł z Ś)
Pod hasłem (trup)
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (3,1 cm)
Rekord 2014 (74)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
A mnie osobiście podoba się bardziej aktualna okładka. Jest bardziej nowoczesna, taki a'la amerykański styl w polskim wydaniu :) Niemniej jednak liczy się treść, a ta również bardzo mnie zadowoliła. Świetna powieść:)
OdpowiedzUsuńOczywiście okładka to kwestia gustu i ważniejsza jest treść :)
UsuńPrzyznam, że książkę znam z widzenia, oczywiście w pierwszej szacie graficznej. Różne opinie czytałam na temat książki, w zasadzie skrajnie różne, więc chyba powinnam sama przeczytać. Przyznam, że Twoja opinia mnie przekonała.
OdpowiedzUsuńNie wszystkim podobają się lekkie kryminały, pewnie stąd te różne opinie. Dlatego najlepiej, jak rzeczywiście się z nią zapoznasz. Cieszę się, że Cię przekonałam :)
UsuńMam "Sąd Ostateczny" tej autorki, więc jeśli spodoba mi się jej styl, to z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńTeż mam "Sąd Ostateczny" i wkrótce się z nim zapoznam :)
UsuńAnna Klejzerowicz to bardzo dobra pisarka. W najbliższym czasie będę musiała przeczytać coś innego niż "Sąd Ostateczny"
OdpowiedzUsuńPo tej książce mogę stwierdzić, że jest dobra, a czy bardzo dobra zobaczę w kolejnych książkach - "Sąd Ostateczny" i "List z Powstania", które mam na półce ;)
Usuń"List z powstania" mi się podobał, więc mam ochotę na kolejne książki autorki.
OdpowiedzUsuńA co do okładki, to poprzednia bardziej przypadła mi do gustu.
Ja dopiero będę się przymierzać do "Listu z Powstania". Czyli jesteśmy zgodne co do okładki ;)
UsuńTwórczość Pani Anny jeszcze przede mną, ale po tylu przychylnych recenzjach muszę sięgnąć po jakąś Jej powieść. Ale na razie to muszę odrobić zaległości recenzenckie, bo zamiast ubywać, to stosiki rosną :)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem ;)
UsuńLubię tą autorkę. Może kiedyś sięgnę po tą powieść :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń