"ART. Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata" Yee-Lum Mak to książka pokazująca, jak opisywany jest świat w innych krajach.
Znana jest już anegdota mówiąca o tym, że Lapończycy mają kilkanaście określeń słowa śnieg. Wszystko zależy od jego rodzaju, u nas jest po prostu śnieg mokry i suchy. Okazuje się, że podobnie jest z innymi słowami, bo przecież odnoszą się one do kultury konkretnego narodu i nie zawsze są potrzebne w innym kraju.
"ART. Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata" to książka pokazująca, jak opisywany jest świat w innych krajach. Za pomocą 64 słów, których nie ma w naszym języku. Najwięcej jest słów z języka angielskiego (27), sporo jest także z języków japońskiego (7), niemieckiego (6) i francuskiego (5). Zdarzają się także mało popularne języki, takie jak bantu, jagański, scots czy walijski.
Jak to się zaczęło? Yee-Lum Mak wspomina: Wszystko się zaczęło, gdy natrafiłam na portugalskie słowo "saudade", oznaczające "miłość, która pozostaje", tęsknotę za kimś lub czymś ukochanym, lecz utraconym. Nigdy wcześniej nie natknęłam się na takie słowo. Wydało mi się z innego świata: pojemniejsze, osobliwsze i bardziej precyzyjne niż słowa, jakich używamy na co dzień. To słowo nazywało uczucie, które znałam, lecz którego nie potrafiłam nazwać. Wtedy zaczęła się zastanawiać, że może takich słów jest więcej.
Słowa wybrane przez autorkę są bardzo różnorodne, dotyczą różnych dziedzin życia i zostały podzielone na kategorie. Wyrazy są bardzo kreatywne, w naszym języku takich nie ma. My te zjawiska traktujemy opisowo z powodu braku odpowiednich słów. Na przykład Japończycy odróżniają to, w co człowiek udaje, że wierzy od tego, w co człowiek szczerze wierzy.
Wyrazy zamieszczone w książce zaskakują i zachwycają, zdarzają się prawdziwe perełki. Czasami myślałam, że jacy ludzie potrafią być pomysłowi, szkoda, że my nie mamy odpowiednika:
Znana jest już anegdota mówiąca o tym, że Lapończycy mają kilkanaście określeń słowa śnieg. Wszystko zależy od jego rodzaju, u nas jest po prostu śnieg mokry i suchy. Okazuje się, że podobnie jest z innymi słowami, bo przecież odnoszą się one do kultury konkretnego narodu i nie zawsze są potrzebne w innym kraju.
"ART. Innymi słowy. Niezwykłe słowa z różnych stron świata" to książka pokazująca, jak opisywany jest świat w innych krajach. Za pomocą 64 słów, których nie ma w naszym języku. Najwięcej jest słów z języka angielskiego (27), sporo jest także z języków japońskiego (7), niemieckiego (6) i francuskiego (5). Zdarzają się także mało popularne języki, takie jak bantu, jagański, scots czy walijski.
Jak to się zaczęło? Yee-Lum Mak wspomina: Wszystko się zaczęło, gdy natrafiłam na portugalskie słowo "saudade", oznaczające "miłość, która pozostaje", tęsknotę za kimś lub czymś ukochanym, lecz utraconym. Nigdy wcześniej nie natknęłam się na takie słowo. Wydało mi się z innego świata: pojemniejsze, osobliwsze i bardziej precyzyjne niż słowa, jakich używamy na co dzień. To słowo nazywało uczucie, które znałam, lecz którego nie potrafiłam nazwać. Wtedy zaczęła się zastanawiać, że może takich słów jest więcej.
Słowa wybrane przez autorkę są bardzo różnorodne, dotyczą różnych dziedzin życia i zostały podzielone na kategorie. Wyrazy są bardzo kreatywne, w naszym języku takich nie ma. My te zjawiska traktujemy opisowo z powodu braku odpowiednich słów. Na przykład Japończycy odróżniają to, w co człowiek udaje, że wierzy od tego, w co człowiek szczerze wierzy.
Fot. Wiki |
Wyrazy zamieszczone w książce zaskakują i zachwycają, zdarzają się prawdziwe perełki. Czasami myślałam, że jacy ludzie potrafią być pomysłowi, szkoda, że my nie mamy odpowiednika:
SMULTRONSTALLE (rzecz., j. szwedzki)
szczególne miejsce, okryte i trzymane w tajemnicy, do którego się wraca, by odpocząć i wyciszyć się; czas beztroski, wolny od niepokoju i smutku
szczególne miejsce, okryte i trzymane w tajemnicy, do którego się wraca, by odpocząć i wyciszyć się; czas beztroski, wolny od niepokoju i smutku
CRYPTOSCOPOPHILIA (rzecz., j. angielski)
chęć ukradkowego zaglądania w okna domów, obok których się przechodzi
chęć ukradkowego zaglądania w okna domów, obok których się przechodzi
Odnalazłam także trzy słowa, które najlepiej mnie opisują. Po pierwsze, późno chodzę spać, zwykle o 2, czasem nawet około 4, jestem nocnym markiem:
Po drugie, kolekcjonuję książki, które przychodzą do mnie dość regularnie, przez co zaczyna brakować miejsca na półkach, a po trzecie, bardzo o nie dbam, są jak przyjaciele:
NOCEUR (rzecz., j. angielski)
ktoś, kto chodzi spać późno lub w ogóle nie śpi, albo ktoś, kto biesiaduje lub bawi się do późna w noc
ktoś, kto chodzi spać późno lub w ogóle nie śpi, albo ktoś, kto biesiaduje lub bawi się do późna w noc
Po drugie, kolekcjonuję książki, które przychodzą do mnie dość regularnie, przez co zaczyna brakować miejsca na półkach, a po trzecie, bardzo o nie dbam, są jak przyjaciele:
TSUNDOKU (rzecz., j. japoński)
kupowanie książek i nieczytanie ich;
gromadzenie nieprzeczytanych książek na półkach, szafkach nocnych lub podłodze
BIBLIOTHECARY (rzecz., j. angielski)
ktoś, kto zbiera książki i troszczy się o nie
kupowanie książek i nieczytanie ich;
gromadzenie nieprzeczytanych książek na półkach, szafkach nocnych lub podłodze
BIBLIOTHECARY (rzecz., j. angielski)
ktoś, kto zbiera książki i troszczy się o nie
Muszę przyznać, że bardzo lubię poznawać nowe słowa, także te pochodzące z innych języków. Często używam np. słowa REISEFIEBRER - "gorączka przed podróżą", bo nie ma polskiego odpowiednika. Od teraz może zacznę używać słów zmieszczonych w tej publikacji.
Odkrywanie słów może być bardzo inspirujące, może pobudzić wyobraźnię i być może przyczynić się do powstania neologizmów, które może kiedyś wejdą do słownika. Mistrzem w tworzeniu neologizmów był Bolesław Leśmian (są nazywane leśmianizmami). Pewnie go nie pokonamy, ale możemy go naśladować w tworzeniu.
Książkę czyta się szybko, jest bardzo inspirująca. Autorka miała ciekawy pomysł, by ją wydać, było to poprzedzone wieloletnimi poszukiwaniami, których efekty można było znaleźć na blogu. Ale myślę, że było warto, bo efekt końcowy jest niesamowity. Dzięki tej lekturze będzie można nazwać rzeczy niezwykłe, ulotne, dziwne i wieloznaczne, które do tej pory nie zostały określone jednym słowem w języku polskim. Na przykład gadułę, który udaje błyskotliwego erudytę albo czas wspólnie spędzony przy stole, czas radości z jedzenia i z przyjaźni. Albo wędrując po lesie już nie trzeba będzie się zastanawiać, jak nazwać jednym słowem wiatr hulający między drzewami.
Warto wspomnieć o tym, że przekładu książki dokonał Michał Rusinek, który lubi takie zabawy słowne, co nieraz udowodnił ("Jak przekręcać i przeklinać", "Pypcie na języku"), i jego 14-letni syn Kuba. A także o ilustracjach Kesley Garrity-Raley, która przedstawiła sytuacje opisywane przez poszczególne słowa. Polecam tę książkę miłośnikom odkrywania nowych słów i ich znaczeń. Na pewno będą się świetnie bawić przy tej lekturze, a kto wie, może będzie dla nich inspiracją w tworzeniu polskich neologizmów.
Warto wspomnieć, że ART Egmont to wyjątkowa seria artystycznie wydanych książek dla młodych czytelników. Wydano w niej także m.in. "Mitologia. Przygody słowiańskich bogów", "Zoologia".
Odkrywanie słów może być bardzo inspirujące, może pobudzić wyobraźnię i być może przyczynić się do powstania neologizmów, które może kiedyś wejdą do słownika. Mistrzem w tworzeniu neologizmów był Bolesław Leśmian (są nazywane leśmianizmami). Pewnie go nie pokonamy, ale możemy go naśladować w tworzeniu.
Fot. Wiki |
Książkę czyta się szybko, jest bardzo inspirująca. Autorka miała ciekawy pomysł, by ją wydać, było to poprzedzone wieloletnimi poszukiwaniami, których efekty można było znaleźć na blogu. Ale myślę, że było warto, bo efekt końcowy jest niesamowity. Dzięki tej lekturze będzie można nazwać rzeczy niezwykłe, ulotne, dziwne i wieloznaczne, które do tej pory nie zostały określone jednym słowem w języku polskim. Na przykład gadułę, który udaje błyskotliwego erudytę albo czas wspólnie spędzony przy stole, czas radości z jedzenia i z przyjaźni. Albo wędrując po lesie już nie trzeba będzie się zastanawiać, jak nazwać jednym słowem wiatr hulający między drzewami.
Warto wspomnieć o tym, że przekładu książki dokonał Michał Rusinek, który lubi takie zabawy słowne, co nieraz udowodnił ("Jak przekręcać i przeklinać", "Pypcie na języku"), i jego 14-letni syn Kuba. A także o ilustracjach Kesley Garrity-Raley, która przedstawiła sytuacje opisywane przez poszczególne słowa. Polecam tę książkę miłośnikom odkrywania nowych słów i ich znaczeń. Na pewno będą się świetnie bawić przy tej lekturze, a kto wie, może będzie dla nich inspiracją w tworzeniu polskich neologizmów.
Warto wspomnieć, że ART Egmont to wyjątkowa seria artystycznie wydanych książek dla młodych czytelników. Wydano w niej także m.in. "Mitologia. Przygody słowiańskich bogów", "Zoologia".
Yee-Lum Mak jest amerykańską autorką, skończyła wydział kreatywnego pisania i marketingu na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Od 2011 roku prowadzi blog Other-Wordly o dziwnych i pięknych słowach, które są często nieprzetłumaczalne na inne języki.
Autor: Yee-Lum Mak
Tytuł: "ART. Innymi słowy. Niezwykle słowa z różnych stron świata"
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
Ta propozycja może być całkiem ciekawa, będę mieć ją na uwadze :)
OdpowiedzUsuńJest warta przeczytania :)
UsuńKiedyś ktoś prowadził bloga na Tumblrze i dodawał takie słowa. Uważam, że to szalenie interesująca sprawa i książka też taka musi być. Przy okazji dowiedziałam się, że cierpię na cryptoscopophilię...
OdpowiedzUsuńTo właśnie Yee-Lum Mak prowadziła ten blog, a teraz napisała książkę. Rzeczywiście jest interesująca :)
UsuńKsiążka może być naprawdę ciekawa :)
OdpowiedzUsuńI taka jest :)
Usuń