"Morderca, którego nie było" Marco Vichiego jest pierwszą częścią cyklu o niepokornym komisarzu Bordellim.
Bardzo lubię powieści kryminalne, pisarzy różnych narodowości, zarówno te współczesne, jak i klasyczne, i retro. Głównie czytam kryminały amerykańskie, angielskie, skandynawskie oraz polskie. Choć zdarzyło się także poznać m.in. niemieckie, francuskie i hiszpańskie. Jednak jeszcze nigdy nie czytałam włoskiego kryminału, dlatego postanowiłam to zmienić i sięgnęłam po powieść Marco Vichiego.
Jest upalne lato 1963 roku, mieszkańcy Florencji wyjechali na wakacje, a miasto stało się wyludnione. Na posterunku pozostał komisarz Bordelli, który nie lubi brać urlopu w tym okresie. Wolał raczej oganiać się od komarów w opustoszałym mieście, niż przebywać sam jak palec w którejś z zatłoczonych miejscowości wypoczynkowych, zmagając się bezustannie z melancholijnym pragnieniem powrotu do domu, żeby znaleźć trochę spokoju.
Bardzo lubię powieści kryminalne, pisarzy różnych narodowości, zarówno te współczesne, jak i klasyczne, i retro. Głównie czytam kryminały amerykańskie, angielskie, skandynawskie oraz polskie. Choć zdarzyło się także poznać m.in. niemieckie, francuskie i hiszpańskie. Jednak jeszcze nigdy nie czytałam włoskiego kryminału, dlatego postanowiłam to zmienić i sięgnęłam po powieść Marco Vichiego.
Jest upalne lato 1963 roku, mieszkańcy Florencji wyjechali na wakacje, a miasto stało się wyludnione. Na posterunku pozostał komisarz Bordelli, który nie lubi brać urlopu w tym okresie. Wolał raczej oganiać się od komarów w opustoszałym mieście, niż przebywać sam jak palec w którejś z zatłoczonych miejscowości wypoczynkowych, zmagając się bezustannie z melancholijnym pragnieniem powrotu do domu, żeby znaleźć trochę spokoju.