piątek, 17 lutego 2012

Pierwsze (koty?) robaczywki, czyli perypetie młodej belferki

Spora dawka dobrego humoru, połączona z dystansem do świata, sympatyczni bohaterowie i ich niezwykłe perypetie – tego można spodziewać się po debiutanckiej powieści Kariny Bonowicz.

Ida Werner jest absolwentką Polonistyki, która z braku możliwości zrobienia doktoratu, rozpoczyna pracę w szkole średniej. To nie lada wyzwanie, gdyż musi poradzić sobie z nową maturą, Myszorem, Dywanową i Nowakową, a także dojrzewającymi uczniami, którzy się w niej podkochują. Powodem owej fascynacji jest nie tylko jej wygląd, lecz także sposób bycia.

Starsza zaledwie o kilka lat od swoich podopiecznych Ida ubiera się w dżinsy, kolorowe T-shirty z nadrukiem i trampki. Jest miłośniczką fantastyki, gra w Diablo i uważa, że uczniowie powinni mieć własne zdanie. Interesuje ją, co czytają po lekcjach i co chcieliby, by znalazło się na liście lektur. Dzięki stosowanej przez nią taktyce, udaje jej się dotrzeć do zbuntowanej młodzieży i zachęcić ją do czytania. Pod tym względem Ida kojarzy mi się z Johnem Keatingiem, nauczycielem angielskiego ze "Stowarzyszenia umarłych poetów" Nancy H. Kleinbaum.

środa, 1 lutego 2012

"Dom Jedwabny", czyli Sherlock Holmes w nowej odsłonie

Mistrz obserwacji i dedukcji powraca – tym razem we wspomnieniach swojego oddanego przyjaciela, doktora Watsona. Wielbiciele genialnego detektywa będą zachwyceni.

Pisanie kontynuacji przygód znanej postaci literackiej przez innego autora jest zadaniem karkołomnym. Trzeba liczyć się ze słowami krytyki i licznymi porównaniami do oryginału. Jest to ciężka próba, którą przechodzą bez szwanku nieliczni. Do tej elitarnej grupy możemy śmiało zaliczyć Anthony'ego Hotowitza. Jak pisze w przedmowie do "Domu jedwabnego": (...) docenić muszę geniusz Arthura Canona Doyle’a, z którego dziełami zetknąłem się po raz pierwszy jako szesnastolatek i który natchnął mnie do podjęcia własnej pracy twórczej. Pisanie owej powieści sprawiło mi wiele radości i mam nadzieję, że udało mi się nawiązać do tradycji oryginału. Moim zdaniem autor spisał się na medal, jednak kosztowało go to wiele wysiłku. Swojemu dziełu poświęcił bowiem 8 lat - wszystko po to, aby uzyskać tak znakomity efekt końcowy. Ale po kolei...

Horowitz serwuje czytelnikom niezwykle skomplikowaną zagadkę, której nie powstydziłby się sam Doyle. W domu Sherlocka zjawia się Edmund Carstairs, marszand z Wimbledonu, który przypadkiem został wplątany w transatlantycką aferę. Choć z pozoru sprawa nie wydaje się zbyt skomplikowana, wkrótce okazuje się, że prowadzi ona do afery znacznie poważniejszej i do tego przerażającej, w którą zamieszana jest londyńska elita. Jak tłumaczy sam Watson wydarzenia te są zbyt potworne, by mogły się ukazać drukiem. Dlatego postanawia je spisać dopiero u schyłku swego życia, w domu opieki i ukryć je na 100 lat. Nie pozwalają mu postąpić inaczej delikatny charakter sprawy i pozycja zamieszanych w nią osób.