Ile mogą razem zdziałać wyobraźnia, dziewczęca odwaga i siostrzana miłość? Na to pytanie odpowiadają "Marzycielki" Jessie Burton.
Bardzo często boimy się marzyć, gdyż myślimy, że i tak nic z tego nie będzie. Odczuwamy strach przed nieznanym, które jest czymś pociągającym, a jednocześnie niepewnym, przed ryzykiem, bo jak się nie uda, to spotka nas zawód. A potem żałujemy, że nie wykorzystaliśmy szansy. Czasem warto postawić wszystko na jedną kartę, bo marzenia naprawdę się spełniają, trzeba tylko w nie wierzyć. Przekonały się o tym bohaterki książki "Marzycielki".
Głównymi bohaterkami są: Frida, Polina, Lorna, Ariosta, Chessa, Bellina, Vita, Mariella, Flora, Dalila, Emelia, Agnes, córki króla Alberta, władcy Kalii. Ich cudowny świat, wypełniony ulubionymi zajęciami kończy się wraz z tragiczną śmierci ich matki, królowej Laurelii. Na rozkaz ojca dziewczyny zostają zamknięte w pokoju, gdzie mają spędzać całe dnie i noce. W dodatku król pozbawia je ukochanych lekcji, zajęć i przedmiotów. Wszystko to dla ich dobra, by nic im się nie stało, przynajmniej tak uważa ich ojciec. Jednak one mają inne zadanie - w ten sposób zostają im odebrane osobista wolność i radość życia.
Siostry, na czele z Fridą, najstarszą z nich i najbardziej odważną, nie zgadzają się na takie życie. Tęsknią za dawnymi czasami tak bardzo, że staje się cud. Przekonują się, że jest coś, czego ojciec nigdy im nie odbierze - wyobraźnia, która ma w sobie wielką siłę. Dzięki temu odkrywają zupełnie inny świat, taki, w którym chciałyby żyć. Ale czy można żyć w nierealnym świecie? Siostry będą musiały dokonać trudnego wyboru.
Autorka stworzyła sympatyczne bohaterki, każda z sióstr ma inny talent, za którym tęskni podczas uwięzienia. Najstarsza Frida marzy, by zasiąść za strerami aeroplanu, Polina potrafi czytać z gwiazd, Lorna ma najlepsze serce i jest najrozważniejsza, Ariosta jest malarką, Chessa pięknie śpiewa, Bellina włada 5 językami, Vita ma perlisty śmiech, który działa na duszę jak balsam, Mariella kocha liczyć, Dalila ma rękę do kwiatów, Flora zawsze coś czyta, Emelia marzy, by zostać weterynarzem, zaś najmłodsza Agnes zamierza w przyszłości trudnić się literaturą.
Ciekawym zabiegiem jest oddanie narracji jednej z sióstr (nie zdradzę której), o czym dowiadujemy się na samym końcu. Podobały mi się liczne wtrącenia narratorki, np. (Zostało jeszcze sześć dziewczyn! Przepraszam, muszę na moment oderwać palce od maszyny do pisania i pociągnąć łyk lemoniady).
Powieść Jessie Burton pod pewnymi względami przypomina baśń "Stańcowane pantofelki" braci Grimm. W obu utworach są zbuntowane córki, które uciekają przed surowym ojcem, oddają się tańcom i zabawie, by choć na chwilę zapomnieć o swoim smutnym losie. Trzeba przyznać że świat stworzony przez Jess Burton jest bardzo kuszący, wcale się nie dziwię, że dziewczęta tak chętnie się do niego przenosiły. Srebrny i złoty las, klejnoty rosnące na drzewie - czy nie brzmi to kusząco? Albo to: Po parkiecie pląsały dwa niedźwiedzie w spódnicach z naszytymi cekinami, podczas gdy leopard przygrywał im na klarnecie. Przy fortepianie siedział tygrys w saksofon dęła małpa, na trąbce popisywał się pręgowany kot, struś potrząsał ogonem, a trzy żółwie stojące jeden na drugim wspólnymi siłami brzdąkały na kontrabasie.
"Marzycielki" nie są typową bajką, których pełno na rynku i które znamy z dzieciństwa. Próżno w niej szukać księcia na białym rumaku, który przybywa na ratunek i przy okazji zdobywa królestwo. Ten trend został już złamany w "Shreku" w reżyserii Andrew Adamsona i Vicky Jenson, z tym że Jesse Burton poszła o krok dalej. Wymyśliła księżniczki, które są niezależne i same walczą o swoją przyszłość. Coś jak w książce "Niegrzeczne księżniczki" Lindy Rodriguez McRobbie (opartej na prawdziwych historiach). Jednym słowem, to baśń o zbuntowanych księżniczkach, które przeciwstawiają się woli ojca. bardzo polubiłam te silne, odważne, zaradne i sprytne dziewczyny, które nie bały się marzyć i dążyć do osiągnięcia celu - bycia wolnymi.
Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż jest napisana lekkim językiem, a fabuła wciąga czytelnika. Trudno ją odłożyć na potem, bo przedstawiony w niej świat jest taki kuszący i pozwala oderwać się od szarej rzeczywistości. Nie brakuje w niej nagłych zwrotów akcji, które zmieniają perspektywę. A zakończenie daje nadzieję i pokazuje, że warto mieć marzenia.
Dużym walorem lektury są przepiękne, kolorowe ilustracje Angeli Barrett, które znakomicie oddają fabułę i bohaterki. Polecam tę książkę zarówno dzieciom, jak i dorosłym, którzy chcieliby cofnąć się do czasów dzieciństwa. Dla pierwszych będzie to wyjątkowa baśń, dla drugich - książka z przesłaniem, gdyż kryje w sobie pewne życiowe prawdy.
Warto wspomnieć, że książka "Marzycielki" Jessie Burton ukaże się 27 lutego nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Bardzo często boimy się marzyć, gdyż myślimy, że i tak nic z tego nie będzie. Odczuwamy strach przed nieznanym, które jest czymś pociągającym, a jednocześnie niepewnym, przed ryzykiem, bo jak się nie uda, to spotka nas zawód. A potem żałujemy, że nie wykorzystaliśmy szansy. Czasem warto postawić wszystko na jedną kartę, bo marzenia naprawdę się spełniają, trzeba tylko w nie wierzyć. Przekonały się o tym bohaterki książki "Marzycielki".
Głównymi bohaterkami są: Frida, Polina, Lorna, Ariosta, Chessa, Bellina, Vita, Mariella, Flora, Dalila, Emelia, Agnes, córki króla Alberta, władcy Kalii. Ich cudowny świat, wypełniony ulubionymi zajęciami kończy się wraz z tragiczną śmierci ich matki, królowej Laurelii. Na rozkaz ojca dziewczyny zostają zamknięte w pokoju, gdzie mają spędzać całe dnie i noce. W dodatku król pozbawia je ukochanych lekcji, zajęć i przedmiotów. Wszystko to dla ich dobra, by nic im się nie stało, przynajmniej tak uważa ich ojciec. Jednak one mają inne zadanie - w ten sposób zostają im odebrane osobista wolność i radość życia.
Siostry, na czele z Fridą, najstarszą z nich i najbardziej odważną, nie zgadzają się na takie życie. Tęsknią za dawnymi czasami tak bardzo, że staje się cud. Przekonują się, że jest coś, czego ojciec nigdy im nie odbierze - wyobraźnia, która ma w sobie wielką siłę. Dzięki temu odkrywają zupełnie inny świat, taki, w którym chciałyby żyć. Ale czy można żyć w nierealnym świecie? Siostry będą musiały dokonać trudnego wyboru.
Fot. Wiki |
Autorka stworzyła sympatyczne bohaterki, każda z sióstr ma inny talent, za którym tęskni podczas uwięzienia. Najstarsza Frida marzy, by zasiąść za strerami aeroplanu, Polina potrafi czytać z gwiazd, Lorna ma najlepsze serce i jest najrozważniejsza, Ariosta jest malarką, Chessa pięknie śpiewa, Bellina włada 5 językami, Vita ma perlisty śmiech, który działa na duszę jak balsam, Mariella kocha liczyć, Dalila ma rękę do kwiatów, Flora zawsze coś czyta, Emelia marzy, by zostać weterynarzem, zaś najmłodsza Agnes zamierza w przyszłości trudnić się literaturą.
Ciekawym zabiegiem jest oddanie narracji jednej z sióstr (nie zdradzę której), o czym dowiadujemy się na samym końcu. Podobały mi się liczne wtrącenia narratorki, np. (Zostało jeszcze sześć dziewczyn! Przepraszam, muszę na moment oderwać palce od maszyny do pisania i pociągnąć łyk lemoniady).
Powieść Jessie Burton pod pewnymi względami przypomina baśń "Stańcowane pantofelki" braci Grimm. W obu utworach są zbuntowane córki, które uciekają przed surowym ojcem, oddają się tańcom i zabawie, by choć na chwilę zapomnieć o swoim smutnym losie. Trzeba przyznać że świat stworzony przez Jess Burton jest bardzo kuszący, wcale się nie dziwię, że dziewczęta tak chętnie się do niego przenosiły. Srebrny i złoty las, klejnoty rosnące na drzewie - czy nie brzmi to kusząco? Albo to: Po parkiecie pląsały dwa niedźwiedzie w spódnicach z naszytymi cekinami, podczas gdy leopard przygrywał im na klarnecie. Przy fortepianie siedział tygrys w saksofon dęła małpa, na trąbce popisywał się pręgowany kot, struś potrząsał ogonem, a trzy żółwie stojące jeden na drugim wspólnymi siłami brzdąkały na kontrabasie.
Fot. Wiki |
"Marzycielki" nie są typową bajką, których pełno na rynku i które znamy z dzieciństwa. Próżno w niej szukać księcia na białym rumaku, który przybywa na ratunek i przy okazji zdobywa królestwo. Ten trend został już złamany w "Shreku" w reżyserii Andrew Adamsona i Vicky Jenson, z tym że Jesse Burton poszła o krok dalej. Wymyśliła księżniczki, które są niezależne i same walczą o swoją przyszłość. Coś jak w książce "Niegrzeczne księżniczki" Lindy Rodriguez McRobbie (opartej na prawdziwych historiach). Jednym słowem, to baśń o zbuntowanych księżniczkach, które przeciwstawiają się woli ojca. bardzo polubiłam te silne, odważne, zaradne i sprytne dziewczyny, które nie bały się marzyć i dążyć do osiągnięcia celu - bycia wolnymi.
Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż jest napisana lekkim językiem, a fabuła wciąga czytelnika. Trudno ją odłożyć na potem, bo przedstawiony w niej świat jest taki kuszący i pozwala oderwać się od szarej rzeczywistości. Nie brakuje w niej nagłych zwrotów akcji, które zmieniają perspektywę. A zakończenie daje nadzieję i pokazuje, że warto mieć marzenia.
Fot. Wiki |
Dużym walorem lektury są przepiękne, kolorowe ilustracje Angeli Barrett, które znakomicie oddają fabułę i bohaterki. Polecam tę książkę zarówno dzieciom, jak i dorosłym, którzy chcieliby cofnąć się do czasów dzieciństwa. Dla pierwszych będzie to wyjątkowa baśń, dla drugich - książka z przesłaniem, gdyż kryje w sobie pewne życiowe prawdy.
Warto wspomnieć, że książka "Marzycielki" Jessie Burton ukaże się 27 lutego nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Jessie Burton [właśc. Jessica Kathryn Burton] (ur. 1982) jest angielską pisarką i aktorką. Na swoim koncie ma także książki "Miniaturzystka" i "Muza".
Autor: Jessie Burton
Tytuł: "Marzycielki
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Ja muszę na razie kiedyś "Muzę" Burton przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa też muszę ;)
Usuń