"Marienbad" Szolema Alejchema to opowieść o miłości, tęsknocie oraz niespełnionych pragnieniach. Stanowi ona qui pro quo między dwoma miastami - Warszawą i Marienbadem, na 49 listów i 47 telegramów.
Marienbad jest niemiecką nazwą Mariańskich Łaźni, miasta w Czechach, które od XIX wieku było odwiedzane przez europejskich monarchów i arystokratów. Kurort ten był także popularny w XX-leciu międzywojennym - miejsce to szczególnie upodobali sobie zamożni Żydzi. Do niedawna nawet nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca. Dopóki nie wybrałam się na świetny spektakl "Marienbad" do Teatru Żydowskiego. Okazało się, że powstał on na podstawie powieści Szolema Alejchema o tym samym tytule. Dlatego postanowiłam ją poznać.
"Marienbad" to qui pro quo między dwoma miastami - Warszawą i Marienbadem, ujęte w 49 listach i 47 telegramach. Wydanie to zawiera także 4 opowiadania: "Na etapie", "Moja pierwsza miłość", "Marzyciele" oraz "Pieśń nad pieśniami".
Główną bohaterką jest Belcia Kurlender, która wyjeżdża do Marienbadu, by podreperować zdrowie. A jednocześnie się poudzielać towarzysko i pobawić z dala od zazdrosnego męża. Tymczasem na Nalewkach zostaje Szlojma i z tęsknoty pisze do niej listy, na które ona wyczerpująco odpowiada. Szlojma pisze także do innych kuracjuszy, by mieli oko na jego ukochaną żonę oraz donosili mu o jej poczynaniach. I tak z każdym listem rodzą się kolejne plotki - zwłaszcza, że kuracjusze korespondują także ze swoimi bliskimi.
Belcia poznaje w Marienbadzie Majera Mariamczyka, który jest uważany za szarlatana. Pokazują się razem, co wzbudza zazdrość w innych kuracjuszkach. Jedną z nich jest Perla Jamajkerowa, która chce poznać dobre partie dla swoich trzech córek, z którymi przyjechała do modnego kurortu. Strapiona powodzeniem Belci, tak pisze do swojego męża: spotkałam tu dziś z rana na dworcu żonkę naszego Szlojmy Kurlendera Belcię wystrojoną jak narzeczona do uczty weselnej. A na stacji oczekiwał ją synalek naszego Mariamczyka z Odessy Majerek szarlatan. Widziałam na własne oczy nie jestem przecież ślepa jak ją wsadził do dorożki. I widziałam na własne oczy bo nie jestem ślepa jak oboje wsiedli do jednej dorożki i pojechali do miasta żebym tak wkrótce widziała moje dzieci idące pod baldachimem do ślubu amen.
Z zemsty panie rozsiewają kolejne plotki, które w końcu docierają do męża Belci. Szlojma nie może tego znieść i zatruwa życie innym listownymi donosami. Chce, by dotarło to do żony Mariamczyka, która została w domu. W myśl zasady, dlaczego tylko on ma się martwić, niech inni też się martwią...
Szolem Alejchem opisuje świat zamożnych Żydów z początku XX wieku, którzy lubili wyjeżdżać do kurortów, by podreperować zdrowie i pobawić się z dala od domu. Panie wyjeżdżały do Marienbadu, żeby się poprawić, zaś panowie, aby schudnąć. Niestety były także minusy tych zdrowotnych wyjazdów, bowiem religijne żony, będąc w europejskim kurorcie, chciały uchodzić za nowoczesne i flirtowały z panami. Natomiast mężowie udawali kawalerów. Wszyscy chcieli wypaść jak najlepiej wśród innych uczestników uzdrowiska. Tymczasem na Nalewkach pozostali zazdrośni mężowie i żony kuracjuszy. Aby być na bieżąco z ploteczkami i zaradzić tęsknocie między Warszawą a Marienbadem, krążyły listy, miłosne notatki i telegramy.
Powieść Alejchema czyta się w miarę szybko, gdyż napisana jest w formie listów i telegramów. Nie brakuje w niej zabawnych sytuacji i nieporozumień. Autor pokazuje obraz świata zamożnych Żydów z warszawskich Nalewek, którzy chcą się pokazać w wielkim świecie - z humorem, przenikliwością i niezwykłą dokładnością. Polecam tę książkę miłośnikom przedwojennych klimatów i literatury jidisz.
Warto również wybrać się na spektakl "Marienbad" do Teatru Żydowskiego. Opowieść ta została wzbogacona piosenkami, które świetnie komponują się za całością. Moją recenzję można przeczytać tutaj.
Marienbad jest niemiecką nazwą Mariańskich Łaźni, miasta w Czechach, które od XIX wieku było odwiedzane przez europejskich monarchów i arystokratów. Kurort ten był także popularny w XX-leciu międzywojennym - miejsce to szczególnie upodobali sobie zamożni Żydzi. Do niedawna nawet nie wiedziałam o istnieniu tego miejsca. Dopóki nie wybrałam się na świetny spektakl "Marienbad" do Teatru Żydowskiego. Okazało się, że powstał on na podstawie powieści Szolema Alejchema o tym samym tytule. Dlatego postanowiłam ją poznać.
"Marienbad" to qui pro quo między dwoma miastami - Warszawą i Marienbadem, ujęte w 49 listach i 47 telegramach. Wydanie to zawiera także 4 opowiadania: "Na etapie", "Moja pierwsza miłość", "Marzyciele" oraz "Pieśń nad pieśniami".
Główną bohaterką jest Belcia Kurlender, która wyjeżdża do Marienbadu, by podreperować zdrowie. A jednocześnie się poudzielać towarzysko i pobawić z dala od zazdrosnego męża. Tymczasem na Nalewkach zostaje Szlojma i z tęsknoty pisze do niej listy, na które ona wyczerpująco odpowiada. Szlojma pisze także do innych kuracjuszy, by mieli oko na jego ukochaną żonę oraz donosili mu o jej poczynaniach. I tak z każdym listem rodzą się kolejne plotki - zwłaszcza, że kuracjusze korespondują także ze swoimi bliskimi.
Belcia poznaje w Marienbadzie Majera Mariamczyka, który jest uważany za szarlatana. Pokazują się razem, co wzbudza zazdrość w innych kuracjuszkach. Jedną z nich jest Perla Jamajkerowa, która chce poznać dobre partie dla swoich trzech córek, z którymi przyjechała do modnego kurortu. Strapiona powodzeniem Belci, tak pisze do swojego męża: spotkałam tu dziś z rana na dworcu żonkę naszego Szlojmy Kurlendera Belcię wystrojoną jak narzeczona do uczty weselnej. A na stacji oczekiwał ją synalek naszego Mariamczyka z Odessy Majerek szarlatan. Widziałam na własne oczy nie jestem przecież ślepa jak ją wsadził do dorożki. I widziałam na własne oczy bo nie jestem ślepa jak oboje wsiedli do jednej dorożki i pojechali do miasta żebym tak wkrótce widziała moje dzieci idące pod baldachimem do ślubu amen.
Z zemsty panie rozsiewają kolejne plotki, które w końcu docierają do męża Belci. Szlojma nie może tego znieść i zatruwa życie innym listownymi donosami. Chce, by dotarło to do żony Mariamczyka, która została w domu. W myśl zasady, dlaczego tylko on ma się martwić, niech inni też się martwią...
Szolem Alejchem opisuje świat zamożnych Żydów z początku XX wieku, którzy lubili wyjeżdżać do kurortów, by podreperować zdrowie i pobawić się z dala od domu. Panie wyjeżdżały do Marienbadu, żeby się poprawić, zaś panowie, aby schudnąć. Niestety były także minusy tych zdrowotnych wyjazdów, bowiem religijne żony, będąc w europejskim kurorcie, chciały uchodzić za nowoczesne i flirtowały z panami. Natomiast mężowie udawali kawalerów. Wszyscy chcieli wypaść jak najlepiej wśród innych uczestników uzdrowiska. Tymczasem na Nalewkach pozostali zazdrośni mężowie i żony kuracjuszy. Aby być na bieżąco z ploteczkami i zaradzić tęsknocie między Warszawą a Marienbadem, krążyły listy, miłosne notatki i telegramy.
Powieść Alejchema czyta się w miarę szybko, gdyż napisana jest w formie listów i telegramów. Nie brakuje w niej zabawnych sytuacji i nieporozumień. Autor pokazuje obraz świata zamożnych Żydów z warszawskich Nalewek, którzy chcą się pokazać w wielkim świecie - z humorem, przenikliwością i niezwykłą dokładnością. Polecam tę książkę miłośnikom przedwojennych klimatów i literatury jidisz.
Warto również wybrać się na spektakl "Marienbad" do Teatru Żydowskiego. Opowieść ta została wzbogacona piosenkami, które świetnie komponują się za całością. Moją recenzję można przeczytać tutaj.
Szolem Alejchem [właśc. Salomon Rabinowicz] (1859-1916) jest zwany wnukiem literatury jidysz. Na swoim koncie ma także m.in. książkę "Dzieje Tewji Mleczarza", na podstawie której powstał musical "Skrzypek na dachu".
Autor: Szolem Alejchem
Tytuł: "Marienbad"
Ilość stron: 331
Oprawa: twarda
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Czytamy klasyków
Klucznik (klasyka literatury)
Motyw zdrady w literaturze
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu ( cm)
W 200 książek dookoła świata (Ukraina)
Jestem skłonna zaryzykować
OdpowiedzUsuńTo się cieszę :)
UsuńTeż mam ochotę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo super. Mam nadzieję, że się spodoba :)
UsuńPołączenie listów i telegramów. Bardzo ciekawe....
OdpowiedzUsuńTworzy się z tego ciekawa historia :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą lekturą. Nie słyszałam o niej wcześniej :)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do przeczytania :)
UsuńNazwa Marienbad często przewijała się w tych starszych polskich powieściach i w sumie tylko stąd ją kojarzę :) A ta książka wydaje się być całkiem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTo może się skusisz? ;)
UsuńPrzyznam, że niezbyt podoba mi się narracja poprowadzona w w formie listów i telegramów. Ostatnio czytałam ''Love Rosie'' w takiej listownej formie i w ogóle mi się to nie podobało. Ale może w powyższym przypadku nie będzie aż tak źle? Zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńA ja lubię czasem taką formę, to miła odmiana ;) "Love Rosie" dopiero przede mną :)
UsuńBrzmi całkiem ciekawie, chyba powinnam ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś - jest warta uwagi :)
UsuńCiekawa pozycja. Postaram się uwzględnić w planach czytelniczych:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak Ci się spodoba :)
Usuń