czwartek, 13 lutego 2014

"RockMann" - książka o największej pasji Manna

"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" to niezwykłe wspomnienia słynnego dziennikarza muzycznego i legendy polskiego radia - Wojciecha Manna.

Wojciecha Manna lubię od dawna. Moją sympatię zaskarbił sobie niezwykłym poczuciem humoru, które bardzo cenię u ludzi. Ilekroć oglądałam "Szansę na sukces" śmiałam się z jego żarcików. Żałuję, że już zdjęli ten ją z anteny, bo była to jednym z nielicznych programów muzycznych na poziomie. Dlaczego o tym wspominam? Z uwagi na to, że kilka lat temu Wojciech Mann napisał książkę związaną właśnie z jego największą pasją.

"RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" nie jest autobiografią - to raczej książka zawierająca niezwykłe wspomnienia Wojciecha Manna na temat muzyki. Autor spisał przygody i anegdoty z nią związane. Swoją opowieść rozpoczyna od swojego pierwszego radia, gramofonu oraz pierwszej płyty. Jakie były pierwsze kontakty z muzyką Wojciecha Manna? Rozpoczęły się w latach 50. Jak wspomina autor: zawdzięczam je odbiornikowi AGA, który otwierał przede mną magiczny świat eteru. Sąsiadka z piętra, niejaka Marysia, próbowała mnie przekonać, że w skrzynce radiowej siedzą małe ludziki i mówią oraz grają na instrumentach. Twierdziła, że wystarczy rozgrzebać palcem tkaninę umieszczoną z przodu odbiornika, aby dostać się do ludzików. Nie wierzyłem jej, ale ziarenko wątpliwości zostało zasiane.

Mann wspomina także swoje spotkania z artystami z Polski i zagranicy. Dzięki temu możemy poznać kulisy festiwali i koncertów gwiazd rocka. A także opowieści o największych artystów światowego jazzu, któzy przybywając do Polski korzystali z umiejętności Manna jako tłumacza i przewodnika. Niejednokrotnie był także powiernikiem ich trosk.

Anna Jantar.
Fot. Weronika Trzeciak
Możemy także dowiedzieć się ciekawotek na temat jego pracy w radiu - w Trójce oraz Radiu Kolor. A także prześledzić, jak jego hobby stało się zajęciem na całe życie. Mann przemyca także kawałki historii polskiego radia. Wspomina czasy, gdy słuchało się Radia Luxembourg, grupa The Animals bawiła się na warszawskich prywatkach, a sprzęt podczas koncertów podłączano do prądu za pomocą zapałek. Wszystko to przeplata się z takimi ikonami muzyki jak: trąbka Louisa Armstronga, głos Elvisa Presleya oraz dźwięk organów Hammonda.

Muszę przyznać, że to trzecia książka Wojciecha Manna, z którą się zapoznałam Wcześniej były to "Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami", w której opisał swoje przygody z Krzysztofem Materną oraz "Kroniki wariata z kraju i ze świata", humoreski, w których pojawiają się kultowe postacie znane z audycji "Nie tylko dla orłów". Za kazdym razem autor mnie czymś zaskakuje.

Tym razem okazało się, że Mann żył nie tylko muzyką. W latach 80. został członkiem honorowym SKPiBNOL. Cóż to takiego? Szczecińki Klub Popularyzacji i Badań Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Niemożliwe? A jednak. Na potwierdzenie swoich słów załączył legitymację członowską. Rzeczywiście widnieje na niej jego imię i nazwisko.

Legitymacja członkowska.
Fot, Weronika Trzeciak

Książkę czyta się szybko, gdyż jest napisana lekkim i zabawnym językiem. Autor pisze o sobie z dużym dystansem. Dużym atutem tej publikacji są niesamowite zdjęcia, które zostały zebrane przez autora. Widnieją na nich polscy i zagraniczni piosenkarze i muzycy, których Mann miał okazję poznać. Mankamentem jest natomiast użycie jaskrawego koloru pomarańczowego dla tytułów, numerów stron, a nawet pytań wywiadów. Trochę to męczące dla oczu, ale da się przeżyć.

Wojciech Mann.
Fot. Weronika Trzeciak

Ciekawym pomysłem, jest stworzenie zabawnych list, np. 5 piosenek o najwyższym stopniu okropności czy 5 zdumiewających tekstów piosenek - wraz z uzasadnieniami. Jakie tytuły i dlaczego się zostały wymienione, najlepiej przekonać się samemu.

Można poznać wiele ciekawostek nie tylko z życia gwiazd. Mann opisuje także polskie realia w latach 50., 60. czy 70. - np. wyjaśnia, czym były wtyczki typu bananki oraz jak odmładzało się kompletnie zajechane winyle oraz gdzie w Warszawie można było dostać coke. Polecam ją miłośnikom muzyki, Wojciecha Manna oraz humoru na wysokim poziomie.











Autor: Wojciech Mann
Tytuł: "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą"
Ilość stron: 208
Oprawa: twarda






Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Jasna Strona Mocy (208 stron)
Nie tylko literatura piękna
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (2,2 cm)
Rekord 2014 (19)
Trójka e-pik (książka taneczna - wątek tańca)
W 200 książek dookoła świata (Polska)



32 komentarze:

  1. mam większość książek wydanych przez W. Manna, ale od trzech lat nie jest mi dane się z nim spotkać. a to chory, to inne sprawy zawodowej. mam nadzieję, że na tegorocznych Targach Książki się jednak pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię tego pana, a więc przeczytam jak tylko wpadnie mi w ręce :>
    Pozdrawiam : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan Mann kojarzy mi się głównie z radiowym wcieleniem, dlatego chętnie sięgnęłabym po tę pozycję. Ciekawe jakie piosenki wybrał P. Wojciech do tych zabawnych list ? ...
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kojarzy się z głównie z telewizją, bo Trójki ani Radia Kolor nie słucham. Tego nie zdradzę, ale są ciekawe tytuły ;)

      Usuń
    2. No nie mam wyjścia, muszę przeczytać :)

      Usuń
    3. Właśnie o to mi chodziło :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Manna...chyba muszę przeczytać tę pozycję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go uwielbiam. Koniecznie zapoznaj się z tą książką :)

      Usuń
  5. Jeśli o tego pana chodzi to czytałam tylko "Kroniki wariata z kraju i ze świata", ale bardzo mnie nie urzekły... Chyba "Rockmann" byłaby lepsza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "RockMann" jest lepszy, choć "Kroniki wariata z kraju i ze świata" też mi się podobały. Polecam także "Podróże małe i duże..." :)

      Usuń
  6. Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które nie trawią tej postaci. Książka nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiście jesteś w mniejszości. Ale przecież nie musi Ci się wszystko podobać :)

      Usuń
  7. I ja lubię Manna :) Dla tych ciekawostek muzycznych chętnie bym się zapoznała z książką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz Manna, to jest duża szansa, że książka Ci się spodoba :)

      Usuń
  8. Jak mnie dawno u Ciebie nie było :D No ale nic - to wina sesji ;P W każdym razie nadrabiam zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja nie wiem, jak tak można :P Skoro sesja, to wybaczam ;)

      Usuń
  9. Manna uwielbiam, ale nie aż tak, żeby o nim czytać książkę. Ale nie mówię nigdy - może kiedyś.
    Przesyłam smaczne buziaki xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest tylko książka o nim. Daj jej szansę ;)
      Buziaki :)

      Usuń
  10. Czytałam, podobało mi się. Pan Mann pisze ciekawie i z humorem;)
    PS. Masz błąd w podpisie do zdjęcia Anny Jantar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - lubię jego poczucie humoru :)

      Dzięki, już poprawiałam ;)

      Usuń
  11. kiedyś bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale jakoś tak wypadła mi zupełnie z głowy :) dobrze, że o niej wspomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rzeczywiście, to bardzo ciekawa książka :) Bardzo lubię Manna!

    Serdecznie pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo pozytywna książka :) Świetnie się ją czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rzeczywiście czytałam ją z wielką przyjemnością :)

      Usuń
  14. Książka raczej nie dla mnie, ale jakby trafiła kiedyś w moje ręce to przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że książka jest ciekawa i na pewno osoby zainteresowane osobą Manna po nią sięgną. Ja tym razem spasuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale rozumiem, że nie wszyscy muszą go lubić ;)

      Usuń

Po przeczytaniu wpisu zostaw swój ślad (bez adresu swojego bloga oraz kryptoreklam - będą usuwane!). Dziękujemy za każdy komentarz :)