Co ma wspólnego współczesna Melania z dziewiętnastowieczną Scarlett? Odpowiedź na to pytanie uzyskamy po przeczytaniu powieści Anny Mazurkiewicz "Poszło w diabły!" Jest to niezwykła opowieść o kobiecie, która nie boi się marzyć.
Melania jest kobietą współczesną, która ma problemy, jak każda z nas. To kobieta z krwi i kości. Imię dostała po Melanii Hamilton (jednej z bohaterek "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell) i zaważyło to na całym jej życiu.
W dzieciństwie obejrzała film, w którym w główną rolę kobiecą wcieliła się Vivien Leigh. Potem przeczytała książkę i zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Od tego momentu czytała ją bez przerwy i miała ulubione cytaty, pasujące do każdej sytuacji. Nawet w dorosłym życiu marzyła, by być jak Scarlett O'Hara - "piękna, przebojowa i bez skrupułów". Niestety urodziła się Melanią w czasach głębokiego PRL-u. W ważnych sytuacjach życiowych porównywała swoje losy do Scarlett (zakochanej po uszy w Ashleyu) i Melanii (żony Ashleya).
Jak pisał Shakespeare: "życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne". I tak jest w przypadku Melanii. Zamiast kogoś podobnego do uroczego Ashleya z "Przeminęło z wiatrem", życie wybiera jej za męża Andrzeja - biologa, którego jedyną pasją są dynie i żywność modyfikowana genetycznie. W ich związku nie ma ani trochę romantyzmu, rodem z powieści. W jej życiu pojawia się jeszcze drugi mężczyzna, ale jest to uczucie platoniczne - niedoścignione marzenie.
Książkę czyta się jednym tchem, jest napisana lekkim stylem. Czasem jest zabawna, czasem zmusza do refleksji. Świat w niej opisany jest autentyczny, przypomina codzienność, w której są chwile smutne i radosne. Zastanawiałam się, czy opisywane zdarzenia miały miejsce. Może dlatego, że w przedmowie można przeczytać: Każda z tych historii przydarzyła się naprawdę. Kto chce, niech się teraz bawi razem ze mną prowadząc dochodzenie, co jest w tej książce prawdą, a co fikcją literacką. Prawdę mówiąc trochę się z czytelnikiem bawię. I autorka robi to z niezwykłą lekkością.
Polecam tę książkę miłośnikom powieści obyczajowych.
Melania jest kobietą współczesną, która ma problemy, jak każda z nas. To kobieta z krwi i kości. Imię dostała po Melanii Hamilton (jednej z bohaterek "Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell) i zaważyło to na całym jej życiu.
W dzieciństwie obejrzała film, w którym w główną rolę kobiecą wcieliła się Vivien Leigh. Potem przeczytała książkę i zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia. Od tego momentu czytała ją bez przerwy i miała ulubione cytaty, pasujące do każdej sytuacji. Nawet w dorosłym życiu marzyła, by być jak Scarlett O'Hara - "piękna, przebojowa i bez skrupułów". Niestety urodziła się Melanią w czasach głębokiego PRL-u. W ważnych sytuacjach życiowych porównywała swoje losy do Scarlett (zakochanej po uszy w Ashleyu) i Melanii (żony Ashleya).
Jak pisał Shakespeare: "życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne". I tak jest w przypadku Melanii. Zamiast kogoś podobnego do uroczego Ashleya z "Przeminęło z wiatrem", życie wybiera jej za męża Andrzeja - biologa, którego jedyną pasją są dynie i żywność modyfikowana genetycznie. W ich związku nie ma ani trochę romantyzmu, rodem z powieści. W jej życiu pojawia się jeszcze drugi mężczyzna, ale jest to uczucie platoniczne - niedoścignione marzenie.
Książkę czyta się jednym tchem, jest napisana lekkim stylem. Czasem jest zabawna, czasem zmusza do refleksji. Świat w niej opisany jest autentyczny, przypomina codzienność, w której są chwile smutne i radosne. Zastanawiałam się, czy opisywane zdarzenia miały miejsce. Może dlatego, że w przedmowie można przeczytać: Każda z tych historii przydarzyła się naprawdę. Kto chce, niech się teraz bawi razem ze mną prowadząc dochodzenie, co jest w tej książce prawdą, a co fikcją literacką. Prawdę mówiąc trochę się z czytelnikiem bawię. I autorka robi to z niezwykłą lekkością.
Polecam tę książkę miłośnikom powieści obyczajowych.
Anna Mazurkiewicz jest polską pisarką. W swoim dorobku ma ponad 1000 artykułów w "Filipince", "Jestem" i "Kobiecie i Życiu", powieści "Jak uszczypnie, będzie znak" oraz "To tylko facet". Dawniej była redaktorką naczelną "Filipinki".
Autor: Anna Mazurkiewicz
Tytuł: "Poszło w diabły!"
Ilość stron: 144
Oprawa: miękka
Bym z chęcią przeczytała jako lekką, niezobowiązującą lekturę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachęciłam :)
UsuńMieć zadziorny nosek niczym Scarlett O'Hara to rzeczywiście mogło marzyć się bohaterce. Zachęciłaś mnie swoją recenzją, jestem ciekawa tej lekkiej lektury. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńBardzo lubię czytać powieści obyczajowe, dlatego w wolnym czasie będę miała na uwadze powyższy tytuł.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę miłej lektury :)
UsuńPierwszy raz widzę tę książkę. Lubię powieści obyczajowe, więc może się skuszę.
OdpowiedzUsuńKsiążka ma już kilka lat, może na nią trafisz ;)
Usuń