czwartek, 13 marca 2014

Czym są "Zasady śmiesznego zachowania"?

"Ci co mówią, że mają wszystko gdzieś, właśnie nie mają wszystkiego gdzieś... bo ci, co mają wszystko gdzieś, tego nie mówią" - takim mottem opatruje swoją książkę Emil Hakl. Czy oznacza to, że jego bohater ma wszystko gdzieś?

Jak zdefiniować określenie śmieszne zachowanie? Sposób bycia/postępowanie, które bawi, jest tematem drwin. Tymczasem zachowanie bohatera Emila Hakla jest żenujące i niepoważne. Raczej nie ma w nim nic zabawnego.

Tytuł powieści - "Zasady śmiesznego zachowania", jest trochę złudny, gdyż przywodzi na myśl poradnik. Jednak książce tej daleko do poradnika. To raczej intymna spowiedź bohatera - 50-letniego Honzy, który przechodzi kryzys wieku średniego. Powieść podzielona jest na 3 części, będące 3 obrazkami z życia bohatera: "Dawaj wyżej!", "Zasady śmiesznego zachowania" oraz "Cmentarz na plaży".

Pierwsza część dotyczy latania Honzy na paralotni po zażyciu psychotropów. Jest to jego debiut, więc zbiera mu się na wspomnienia: Tu na górze jednostka nagle uświadamia sobie, jak ze wszech miar przekracza własne możliwości. Jak zwykle pierwsze skrzypce gra samowspółczucie. Poruszenie wywołane świadomością własnej małości, bo jak tu nie być dumnym z własnej małości. Jak tu się nią trochę nie pochwalić. (…) Nikt nie może być pewien, czy nie robi już tylko za najzwyklejszego błazna. Wspomnienia z różnych lat mieszkają się ze sobą, są trochę chaotyczne.

Drugi obrazek jest już bardziej klarowny, a Honza wydaje się być bardziej sympatyczny. Pewnie też z uwagi na to, co robi - opiekuje się umierającym ojcem, który ma raka jelita grubego. Człowiekiem, którego przez całe życie raczej ignorował. Możemy poznać reakcje ojca na wieść o chorobie, śledzić jego pobyt w szpitalu oraz ostatnie chwile jego życia. Choć na chwilę przestaje być lekkoduchem.

W trzeciej części Honza wraz z dwoma kumplami, Rulpem i Murgim, płynie łódką w dół delty Dunaju. Opowieść ta przywołała mi na myśl "Trzech panów w łódce, nie licząc psa" Jerome'a K. Jerome'a. Jednak nie jest to typowa męska wyprawa, jak w przypadku owych panów. To raczej misja, spełnienie ostatniej woli ojca. Bohater ma bowiem rozsypać jego prochy do Morza Czarnego, najbardziej z obrzydliwych mórz.

Z opowieści tych wyłania się obraz pisarza, który nie nadąża za światem, żyje z dnia na dzień. Jest cynikiem i melancholikiem. Ma trudne relacje z ojcem oraz stroni od kobiet, które są ekstrawertyczkami i unika stałych związków. Kobiety widzą w nim niedojrzałego egocentryka, zażywającego psychotropy. Jedna z byłych partnerek charakteryzuje Honzę dość ostrymi słowami: Jesteś wiecznie niezadowolony, podkurwiony, nieokreślony, nie można się do ciebie zbliżyć, nie dasz się nabrać, robisz z siebie gwiazdę, chlejesz, rżysz jak koń, w środku cały się trzęsiesz, potem bierzesz stilnox, żeby zasnąć. Chcesz tak umrzeć? Chcesz i jeszcze będziesz z tego strasznie dumny. Z kolei inna wysyła mu równie niemiłego smsa: To nie ja jestem w dupie tylko ty, bo pisanie zastąpiło ci żywych ludzi. Rodzi się pytanie, czy bohater nie jest przypadkiem alter ego autora?

A jak bohater postrzega samego siebie? Nie użalam się nad sobą. Po prostu nie ma we mnie krzty altruizmu, jestem linearnie kumplowaty, kaszowaty, ulotny. Ale nie narzekam. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wypije ze mną parę drinków i opowie, co go gryzie.

Książkę czyta się szybko, dzięki lekkiemu, miejscami cynicznemu językowi i krótkim rozdziałom. Spodziewałam się, że będzie zabawnie, wszak bycie Czechem zobowiązuje. Ale nie doczekałam się śmiesznych fragmentów, chyba nadal nie potrafię zrozumieć czeskiego humoru. Fabuła powoli się rozkręca, trochę leniwie. Nie ma nagłych zwrotów akcji czy budowania napięcia. Mimo to w powieści tej nie brakuje emocji. Bohater początkowo może denerwować czytelnika swoją postawą wobec świata. Jednak potem jest go trochę szkoda, gdy dowiaduje się o chorobie ojca, a następnie misji związanej z jego prochami. Zadziwiające jest to że temat śmierci jest poruszony tak lekko, bez zbędnego patosu czy wyciskania łez z czytelnika. To chyba czeska cecha narodowa.

Warto wspomnieć także o tym, że okładka, choć prosta, świetnie wkomponowuje się w treść książki. Każdy z kwadratów pokazuje, o czym będzie mowa w danej części - paralotnia, szpitalne łóżko oraz łódka.

Mnie ta książka nie porwała, choć była dobra. Zdecydowanie bardziej lubię prozę Petra Šabacha. Niemniej jednak polecam tę powieść miłośnikom literatury czeskiej oraz osobom, które są ciekawe, jak wyglądają te śmieszne zachowania.

Emil Hakl (ur. 1958) jest czeskim pisarzem, poetą i dramaturgiem.  Jednym z najbardziej rozpoznawalnych czeskich autorów. Nazywany jest "mistrzem mowy niezależnej". W Polsce ukazała się jeszcze jednak jego książka - "O rodzicach i dzieciach".












Autor: Emil Hakl
Tytuł: "Zasady śmiesznego zachowania"
Ilość stron: 196
Oprawa: twarda





Książka przeczytana w ramach wyzwań:

Europa da się lubić (I poziom - Czechy)
Historia z trupem
Jasna Strona Mocy (196 stron)
Książkowe podróże (Czechy oraz Rumunia, delta Dunaju, Morze Czarne)
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1,2 cm)
Rekord 2014 (34)
W 200 książek dookoła świata (Czechy)
W prezencie II (Z, E)




26 komentarzy:

  1. No tak, czeski humor jest specyficzny. Nie zawsze się go dobrze rozumie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kilka czeskich książek czytałam i myślałam, że go trochę zrozumiałam. A tu klops :P

      Usuń
  2. Niestety jakoś nie potrafię się przemóc do sięgnięcia po czeską literaturę. Czytam opisy fabuł i już na wstępie czuję, że raczej nie są to książki, które by mi się podobały. Niestety z tą też tak jest, więc raczej nie będę jej szukać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też długo nie mogłam się zmobilizować. Owszem literatura czeska jest specyficzna, ale mi się podoba. Ale nic na siłę, może kiedyś napotkasz czeską książkę, która Cię przekona :)

      Usuń
  3. Dawno już nie czytałam takiej książki. Chętnie poznam nieco bliżej czeską literaturę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do poznania czeskiej literatury :)

      Usuń
  4. Czeska literatura jest mi mało znana, podobnie jest z czeskimi filmami :) czas to chyba nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że uznałabym tę książkę za bezsensowną. Nie wiem czy by do mnie przemówiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś sens w niej tkwi. Skoro ta do Ciebie nie przemówiła, to może skusi Cię jakaś inna czeska książki ;)

      Usuń
  6. Mocno mnie zaintrygowałaś. Czeskiej prozy w ogóle nie znam, choć ostatnio znajomy chwalił Sabacha właśnie i jego "Gówno się pali". A ciekawi mnie także miejsce akcji. Delta Dunaju... wydaje się ciekawie. Uruchamiają mi się wspomnienia. Może wyjdę na dziwną, ale za dziecka "ubzdurałam" sobie słuchać w kółko "Nad pięknym modrym Dunajem" ;) Może to jakiś rodzaj intuicji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę :) W takim razie koniecznie powinnaś poznać czeską literaturę. Czytałam 3 książki Sabacha, które ukazały się w Polsce i najbardziej podobało mi się właśnie "Gówno się pali". Też lubię "Nad pięknym modrym Dunajem" :)

      Usuń
  7. świetny post, ale książka niestety nie trafiła w moje gusta;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chętnie przeczytam, lubię czeski humor! :)

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba książka nie przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynym sposobem, by się przekonać, jest jej przeczytanie :)

      Usuń
  10. Prawdę mówiąc nie znam w ogóle czeskiej literatury - może warto po nią sięgnąć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto, czeska literatura to także np. "Obsługiwałem angielskiego króla" Hrabala czy "Przygody dobrego wojaka Szwejka" Haška :)

      Usuń
  11. Z czeskiej literatury czytałam "Śmierć pięknych saren" Ota Pavel i jakoś nie przypadła mi do gustu. Chyba nie rozumiem Czechów ;)
    Miałam wątpliwości czy dodawać ten komentarz, ponieważ według tego gadżetu, który masz na pasku bocznym, do tej pory zostawiłam u Ciebie równo 100 komentarzy :D trochę mi smutno psuć tę okrągłą liczbę ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trochę rozumiem Czechów, ale nie zawsze. W takim razie "Śmierci pięknych syren" czytać nie będę :P

      Zostawiłaś więcej komentarzy, tylko pod nickiem bloggerowym, więc już dawno ją przekroczyłaś, tylko ten gadżet nie łączy nicków. Poza trym zawsze możesz polować na liczbę 200 ;)

      Usuń
    2. No wiesz, nie chcę Cię zniechęcać, może Tobie by się spodobało - tylko to chyba taka książka dla wrażliwych i głębokich ludzi :P Przeczytałam ją, bo kiedyś w swoim felietonie polecała ją Małgorzata Musierowicz.

      W takim razie zaczynam polowanie :P

      Usuń
    3. Myślę, że spokojnie mogę się obejść bez tego tytułu, gdybyś o nim nie wspomniała, nawet bym nie wiedziała, że taka książka istnieje ;) Felietonu Musierowicz też nie znam, ale wolę "Jeżycjadę" :)

      Trzymam kciuki, już niedużo Ci zostało - tylko 96 :P

      Usuń
    4. Całkiem lubiłam przeglądać jej felietony, wyszły ich trzy zbiory pt. "Frywolitki".

      Zrobię co w mojej mocy :P

      Usuń
    5. Tak słyszałam o "Frywolitkach", ale nigdy mnie do nich nie ciągnęło ;)

      To trzymam kciuki :P

      Usuń

Po przeczytaniu wpisu zostaw swój ślad (bez adresu swojego bloga oraz kryptoreklam - będą usuwane!). Dziękujemy za każdy komentarz :)