Ile powinien żyć człowiek, by był szczęśliwy i usatysfakcjonowany? Chyba żaden wiek na umieranie nie jest odpowiedni. A co by było gdybyśmy mogli żyć wiecznie? Na te pytania odpowiada sztuka Karela Čapka.
Ludzie od zawsze chcieli wynaleźć sposób na długowieczność. Dlatego alchemicy próbowali znaleźć kamień filozoficzny, piątą esencję czy eliksir młodości. Według legend miały one zatrzymywać proces starzenia, dawać młodość i wieczne życie. Po raz pierwszy o kamieniu filozoficznym usłyszano dzięki Zosimosowi z Pampolis, który żył w III wieku n.e. Natomiast eliksir życia zwany eliksirem nieśmiertelności wymyślił Nicolas Flamel, francuski alchemik żyjący w XV wieku. Mikstura ta wspominana jest także w mitach Enocha, Thota oraz przez Hermesa Trismegistusa. Warto wspomnieć, że motyw długowieczności przejawia się także w literaturze i filmie. Zainteresował się nim także Karel Čapek i napisał niezwykły dramat, który stał się librettem do opery Leoša Janáčka - "Sprawa Makropulos".
Sztuka opowiada niesamowitą i poniekąd smutną historię, której główną bohaterką jest Emilia Marty. Jest rok 1922 i od blisko 100 lat trwa proces sądowy Gregor kontra Prus. Przedmiotem sporu jest majątek Loukov, który pierwotnie należał do barona Josefa Ferdinanda Prusa. Po jego śmierci w 1827 roku pojawiło się dwóch spadkobierców - Emmerich Prus, kuzyn zmarłego oraz Ferdinand Gregor, któremu Josef Prus rzekomo zapisał majątek. Przez cały czas szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, a raz na drugą stronę. Najbliższa rozprawa ma być decydująca a największe szanse na wygraną ma Prus. Nagle w biurze pojawia się Emilia Marty, która wie, gdzie ukryty jest testament zmarłego prawie 100 lat temu barona. Czy rzeczywiście może pomóc Gregorowi w wygraniu procesu? A może to zwykła manipulatorka?
"Sprawa Makropulos" to znakomita komedia w trzech aktach z przemianą (która stanowi rozwiązanie intrygi). Moim zdaniem wydźwięk utworu nie jest wcale zabawny, lecz tragiczny. Czytelnikowi zaczyna być żal głównej bohaterki, gdy odkrywa prawdę o jej życiu. Utwór zmusza do refleksji na temat życia i śmierci. Autor pokazuje, że długowieczność wcale nie jest stanem idealnym, pożądanym - wprost przeciwnie, może stać się źródłem udręki. Nie zdradzę, jaki będzie finał tej niezwykłej historii. Mogę jedynie zapewnić, że zaskakujący.
Walorem polskiego wydania jest komiks Macieja Sieńczyka zamieszony na końcu książki, który zawiera najważniejsze sceny i nawiązujący do opery Janáčka. Trzeba przyznać, że zabawnie została przestawiona w nim treść tego dzieła. Książkę polecam szczególnie miłośnikom utworów dramatycznych, które skłaniają do myślenia oraz nietuzinkowych zagadek.
Na zakończenie warto wspomnieć, że "Sprawa Makropulos" już 4 lata po napisaniu doczekała się scenicznej adaptacji w postaci opery (dokładnie w 1926 roku). Jednak w Polsce została wystawiona dopiero w 2013 roku w Warszawie. Zachęcam do jej obejrzenia - naprawdę warto, gdyż to jedno z najświetniejszych dzieł muzycznego modernizmu. Widziałam ją niedawno w Operze Narodowej i byłam pod dużym wrażeniem. Ale czemu się dziwić - czeski kompozytor, szwajcarski reżyser, plejada gwiazd z Danii, Stanów i Anglii oraz polskich wykonawców, a także niebanalny temat i prolog rodem z kina niemego - przecież to przepis na znakomitą operę.
Moją recenzję opery Leoša Janáčka możecie przeczytać tutaj.
Ludzie od zawsze chcieli wynaleźć sposób na długowieczność. Dlatego alchemicy próbowali znaleźć kamień filozoficzny, piątą esencję czy eliksir młodości. Według legend miały one zatrzymywać proces starzenia, dawać młodość i wieczne życie. Po raz pierwszy o kamieniu filozoficznym usłyszano dzięki Zosimosowi z Pampolis, który żył w III wieku n.e. Natomiast eliksir życia zwany eliksirem nieśmiertelności wymyślił Nicolas Flamel, francuski alchemik żyjący w XV wieku. Mikstura ta wspominana jest także w mitach Enocha, Thota oraz przez Hermesa Trismegistusa. Warto wspomnieć, że motyw długowieczności przejawia się także w literaturze i filmie. Zainteresował się nim także Karel Čapek i napisał niezwykły dramat, który stał się librettem do opery Leoša Janáčka - "Sprawa Makropulos".
Sztuka opowiada niesamowitą i poniekąd smutną historię, której główną bohaterką jest Emilia Marty. Jest rok 1922 i od blisko 100 lat trwa proces sądowy Gregor kontra Prus. Przedmiotem sporu jest majątek Loukov, który pierwotnie należał do barona Josefa Ferdinanda Prusa. Po jego śmierci w 1827 roku pojawiło się dwóch spadkobierców - Emmerich Prus, kuzyn zmarłego oraz Ferdinand Gregor, któremu Josef Prus rzekomo zapisał majątek. Przez cały czas szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, a raz na drugą stronę. Najbliższa rozprawa ma być decydująca a największe szanse na wygraną ma Prus. Nagle w biurze pojawia się Emilia Marty, która wie, gdzie ukryty jest testament zmarłego prawie 100 lat temu barona. Czy rzeczywiście może pomóc Gregorowi w wygraniu procesu? A może to zwykła manipulatorka?
"Sprawa Makropulos" to znakomita komedia w trzech aktach z przemianą (która stanowi rozwiązanie intrygi). Moim zdaniem wydźwięk utworu nie jest wcale zabawny, lecz tragiczny. Czytelnikowi zaczyna być żal głównej bohaterki, gdy odkrywa prawdę o jej życiu. Utwór zmusza do refleksji na temat życia i śmierci. Autor pokazuje, że długowieczność wcale nie jest stanem idealnym, pożądanym - wprost przeciwnie, może stać się źródłem udręki. Nie zdradzę, jaki będzie finał tej niezwykłej historii. Mogę jedynie zapewnić, że zaskakujący.
Walorem polskiego wydania jest komiks Macieja Sieńczyka zamieszony na końcu książki, który zawiera najważniejsze sceny i nawiązujący do opery Janáčka. Trzeba przyznać, że zabawnie została przestawiona w nim treść tego dzieła. Książkę polecam szczególnie miłośnikom utworów dramatycznych, które skłaniają do myślenia oraz nietuzinkowych zagadek.
Na zakończenie warto wspomnieć, że "Sprawa Makropulos" już 4 lata po napisaniu doczekała się scenicznej adaptacji w postaci opery (dokładnie w 1926 roku). Jednak w Polsce została wystawiona dopiero w 2013 roku w Warszawie. Zachęcam do jej obejrzenia - naprawdę warto, gdyż to jedno z najświetniejszych dzieł muzycznego modernizmu. Widziałam ją niedawno w Operze Narodowej i byłam pod dużym wrażeniem. Ale czemu się dziwić - czeski kompozytor, szwajcarski reżyser, plejada gwiazd z Danii, Stanów i Anglii oraz polskich wykonawców, a także niebanalny temat i prolog rodem z kina niemego - przecież to przepis na znakomitą operę.
Karel Čapek był jednym z najwybitniejszych pisarzy czeskich XX wieku. Był twórcą oryginalnego typu krótkich detektywistycznych historyjek. W swoim dorobku miał także m.in. "Fabrykę Absolutu", "Zwyczajne życie" czy "Rok ogrodnika". Jednak największą popularnością w Polsce cieszyła się jego powieść dla dzieci "Daszeńka, czyli żywot szczeniaka".
Moją recenzję opery Leoša Janáčka możecie przeczytać tutaj.
Autor: Karel Čapek
Tytuł: "Sprawa Makropulos"
Liczba stron: 100
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Czytamy serie wydawnicze (Biblioteka TW-ON - wydawnictwo Axis Mundi)
History Books
Trójka e-pik (lata 20., lata 30.)
Kiedyś nie przepadałam za dramatami, lecz w końcu się przemogłam i spostrzegłam, że są to czasami świetne historie, gdzie najważniejszą rolę gra słowo, a nie poza ciała.
OdpowiedzUsuńDlatego warto czasem przeczytać jakiś dobry utwór dramatyczny :)
UsuńNa pewno się zapoznam z tym utworem, a i na operę bym się chętnie wybrała :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj i obejrzyj :)
UsuńBrzmi ciekawie, choć jeśli chodzi o sztuki, to przeczytałam ich w życiu zaledwie kilka. Ale nieśmiertelność to nie jest dobry pomysł. Przecież byśmy się nie pomieścili na tej malutkiej planecie :) Chociaż... jeśli i naukowcy, i geniusze też by przecież byli nieśmiertelni, to może już by skolonizowali jakąś planetę... hm rozterka ;) Ale włóczyć się po sądach przez 100 lat?! O, raju.
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam na studiach całe mnóstwo utworów dramatycznych. Najprzyjemniej i najszybciej się je czytało. Bardzo mile wspominam m.in. Williama Szekspira, Pedro Calderona de la Barcę czy Aleksandra Fredrę.
UsuńTo prawda jest to kwestia sporna - wszystko zależy od naszej kondycji. Żyć pomad 100 lat i mieć mnóstwo chorób, nie jest zbyt zachęcającą perspektywą. Z miejscem byłby chyba mniejszy problem. Szczególnie, że chcą skolonizować Marsa ;)
O, "Życie jest snem" Calderona bardzo mi się podobało!
UsuńMnie też, jedna z przyjemniejszych lektur na studiach :)
Usuńchętnie się zapoznam bliżej z tym dzielem:) zaciekawiłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńZazdroszę - sam bym z przyjemnością obejrzał tak znakomite przedstawienie. Nie wiem tylko, czy akurat czytanie jest najlepszym pomysłem na zapoznanie się z takim dziełem :)
OdpowiedzUsuńWarto zarówno przeczytać to dzieło jak również zobaczyć je na scenie. Oczywiście pod warunkiem, że lubi się opery :)
UsuńMoże być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńI jest ciekawie :)
UsuńZaintrygowałaś mnie. Sam temat długowieczności jest krótko mówiąc na czasie, więc z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto przeczytać :)
UsuńRety, moja znajomość dramatów jest niemal zerowa...
OdpowiedzUsuńAle chwilo nie ciągnie mnie do tego, by ten stan zmienić. :D
Jak tak można - powinnaś się wstydzić :P
UsuńPrawie wcale nie czytam tego typu sztuki, może kiedyś to zmienię. Refleksje na temat życia są mile widziane :)
OdpowiedzUsuńMoże warto się przekonać do utworów dramatycznych. Zawsze można zacząć od teatru :)
UsuńWspaniała książka, uwielbiam komedie tego typu!
OdpowiedzUsuńTo musisz przeczytać :)
UsuńChciałabym zobaczyć kiedyś wersję sceniczną tej komedii. ;)
OdpowiedzUsuńTo musisz przyjechać do Warszawy ;)
Usuń