piątek, 28 czerwca 2013

"Forrest Gump" - największy książkowy zawód

Czy książka musi być zawsze lepsza od filmu? Okazuje się, że nie! Wystarczy przeczytać "Forresta Gumpa" Winstona Grooma i porównać go z filmem Roberta Zemeckisa.

"Forrest Gump" to słodko-gorzka opowieść o marzeniach, które jeśli się tego bardzo chce, można spełnić. Tylko na niektóre rzeczy trzeba poczekać dłużej. Tytułowy bohater to prosty chłopak, który cierpi na łagodną odmianę autyzmu. Nie miał zbyt szczęśliwego dzieciństwa, miał problemy w szkole, w dodatku musiał nosić "specjalne buty" (szyny ortopedyczne), które wzbudzały śmiech u rówieśników. Jednak miał też miłe wspomnienia z tego okresu, gdyż od początku towarzyszyła mu Jenny Curan, w której potem się zakochał. Przez lata znajomości ich losy się ze sobą przeplatały, spotykali się, tracili kontakt na długie lata i tak w kółko.

Już w dorosłym życiu, mimo swojej choroby i wskutek zbiegów okoliczności Forrest uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach w historii Stanów Zjednoczonych - w tym w wojnie w Wietnamie. Poznał prezydenta Johna Kennedy'ego i Lyndona Johnsona. A nawet zdobył spory majątek. Przez całe życie był przez wszystkich wykorzystywany w taki czy inny sposób i nawet o tym nie wiedział. Nawet przez Jenny, która wracała do niego, tylko wtedy gdy miała problemy.

Zazwyczaj jest tak, że książka jest lepsza od swojej filmowej adaptacji. Scenarzysta często wyrzuca jakieś istotne wątki, bez których zrozumienie całości jest trudne albo, co gorsza, doda coś od siebie, z kolei reżyser ma zupełnie inne wyobrażenie niż czytelnik, który inaczej widzi bohaterów oraz świat przedstawiony w książce. Ten aktor jest za wysoki, tamta aktorka w ogóle nie nadaje się do tej roli. I tak można by narzekać w nieskończoność. Jednak są wyjątki od reguły - a mianowicie "Forrest Gump" Winstona Grooma.

"Forrest Gump" to jeden z moich ulubionych filmów. Genialna rola Toma Hanksa, w dodatku film otrzymał 6 nominacji do Oscara. Pamiętam, że nagrałam go sobie na kasetę magnetowidową, gdy leciał w telewizji (tak, jestem vintage, mam komunię na VHS) i dzięki temu obejrzałam go kilka razy. Nic na to nie poradzę, że lubię komedie romantyczne.

Potem dowiedziałam się, że to adaptacja książki pod tym samym tytułem. Nie ukrywam, że byłam jej bardzo ciekawa. Teraz wiem, dlaczego ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Czytanie jej to było prawdziwe piekło. Język powieści jest bardzo bardzo prosty, jakby pisał to pięciolatek. Ja rozumiem, że główny bohater nie należał do bystrzaków, ale w filmie zostało to świetnie pokazane. Natomiast w książce bohater jest wręcz wulgarny.

Pierwszoosobowa narracja w tym przypadku była koszmarem. Poznać myśli głównego bohatera i jego wizję świata - dla mnie było to dramatyczne przeżycie. Choć czasem zdarza mu się powiedzieć coś mądrego: Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co ci się trafi. Co ciekawe, choć myślał wolniej od innych, fizyka kwantowa i skomplikowane obliczenia nie miały przed nim tajemnic.

Podczas gdy film jest miejscami wzruszający, miejscami zabawny, książka jest irytująca. Nie ratuje jej nawet wciągająca fabuła i wzruszające zakończenie. A to dlatego, że żeby do niego dojść, trzeba się namęczyć. Nie polecam tej książki, szczególnie miłośnikom "Forresta Gumpa", bo może pozostać im uraz, tak jak mnie.

Winston Groom jest pisarzem i dziennikarzem amerykańskim. Zadebiutował w 1978 roku głośną powieścią o Wietnamie - "W lepszych czasach". W swoim dorobku ma także m.in. "Gump i Spółka", "Przed zachodem", "Taka śliczna dziewczyna". Co ciekawe, uczył się warsztatu literackiego od swoich znanych przyjaciół - Kurta Vonneguta, Josepha Hellera, Irwina Shawa i Trumana Capote'a - widocznie za mało.








Autor: Winston Groom
Tytuł: "Forrest Gump"
Ilość stron: 224
Oprawa: miękka




Książka przeczytana w ramach wyznania Od A do Z


31 komentarzy:

  1. Rzeczywiście najczęściej to ksiażka jest lepsza. Film oglądałam, a ksiażki nie czytałam. Jeśli będę miała okazję to na pewno się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie szkoda Ci czasu, to przeczytaj. Ale może Tobie się spodoba ten sposób narracji ;)

      Usuń
  2. Ja również zawiodłam się bardzo na tej książce. Ale to pewnie też dlatego, że film jest genialny i niepowtarzalny, a książka nie do końca się z nim pokrywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy podobne zdanie :) Chyba raczej na odwrót - film nie pokrywa się z książką - i dobrze ;)

      Usuń
  3. Ojoj, w takim razie będę trzymać się od książki z daleka, bo film uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak będzie lepiej, szkoda czasu. Cieszę się, że książkę wypożyczyłam w bibliotece :)

      Usuń
  4. Nie wierzę, no jak mozna się uczyć od Hellera i Vonneguta i napisać słabą książkę? :/ Przecież to jedni z najlepszych pisarzy w historii - jestem zawiedziony :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można nauczyć się od kogoś pisać. Albo ktoś ma styl albo go nie ma. Można jedynie doskonalić swój warsztat. Spróbuj, może Tobie się spodoba, to moja subiektywna ocena. Choć wiele osób uważa, że książka jest słaba w porównaniu z filmem. :)

      Usuń
  5. Książkę przeczytałam daaawno temu, jeszcze w podstawówce i nawet mi się podobała, choć po prawdzie niewiele z niej pamiętam. W sumie jedyne co mi się od razu rzuca na myśl przy porównaniu książka vs. film to to, że w książce był wątek, gdzie Forrest próbuje swoich sił jako zapaśnik i (oczywiście) mu się w tym dobrze powodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam ją jakoś na studiach, w ramach oderwania się od lektur. A teraz sobie o niej przypomniałam, z uwagi na wyzwanie. Jemu się w ogóle dobrze powodziło jak na taką chorobę ;)

      Usuń
    2. Bo "Forrest Gump" to trochę taka "lektura ku pokrzepieniu serc" wg mnie: Nie ważne czy jesteś zdrowy czy chory, jeśli będziesz miał optymistyczne podejście do życia, to wszystko Ci się uda.
      Tak przynajmniej ja to odbieram ;)

      Usuń
    3. Masz rację. :) Ale jednak ta wizja książkowa do mnie nie przemówiła.

      Usuń
  6. Podobne odczucia miałam po lekturze "Skazanych na Shawshank" i "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" - we wszystkich tych przypadkach film jest (moim zdaniem, oczywiście)lepszy od książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się w przypadku Stowarzyszenia Umarłych Poetów podobał zarówno film jak i książka. Natomiast "Skazanych na Shawshank" nie czytałam ani nie widziałam ekranizacji. Ale lubię Kinga, więc to kwestia czasu ;)

      Usuń
  7. Chyba nie będę sobie psuć pozytywnych wrażeń po filmie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam książkę już jakiś czas temu, potem dopiero film oglądałam, ale powiem że książka podobała mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, jakbym zaczęła od książki, bardziej by mi się spodobała. A tak niestety przegrała w starciu z filmem...

      Usuń
  9. To ja swoją przygodę z tą historią zakończę na filmie

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, nominowałam Cie do nagrody Liebster Blog
    http://valkotukka.blogspot.com/2013/06/liebster-blog.html

    Zapraszam do zabawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wstyd się przyznać, ale filmu nie oglądałam. Jednak mam go w planach. Najpierw chciałam przeczytać książkę, jednak teraz zrezygnuje. Podoba mi się w Twojej wypowiedzi szczerość, bo dużo blogerek/blogerów wysmarowaliby tą powieść miodem, zachwycając się nad nią, nie raz okłamując samego/samą siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie obejrzyj film, a książkę możesz sobie spokojnie odpuścić. :) Dlatego mam pisać, że książka była fajna, jak mi się nie podobała? Jest wolność słowa ;)

      Usuń
  12. Witaj Wiki:) Powiem Ci szczerze, tylko nie ciskaj gromów w moją stronę, :) ale film mi się w ogóle nie podobał, a za to strasznie irytował. Być może za jakiś czas go obejrzę i zmienię zdanie, ale miałam poczucie straty czasu podczas projekcji. Tym bardziej nie zajrzę do książki, zwłaszcza że znalazłaś w niej wiele niedociągnięć.:)
    Pozdrawiam gorąco.

    P.S. Jak Ci idzie czytanie ,,Zabić, zniknąć, zapomnieć" Nie ukrywam, że chciałabym przeczytać Twoją recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mógł Ci się nie podobać. Nie zamierzam ciskać gromów. Jeśli film Ci się nie podobał, to tym bardziej nie czytaj książki.

      Postaram się zamieścić jej recenzję w przyszłym tygodniu. Na razie nie miałam kiedy do niej zajrzeć, bo mam sporo książek recenzenckich ;)

      Usuń
  13. A mnie się książka podobała, ale może dzisiaj odebrałabym ją inaczej, bo to było wieki temu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z Tobą w 100%, książkę również bardzo źle wspominam, ponieważ okropnie się rozczarowałam. Czytało się to koszmarnie... Za to film jest rewelacyjny i już nawet pomijając to, że Tom Hanks jest jednym z moich ulubionych aktorów ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to nie było tylko moje odczucie, dobrze wiedzieć :) Ja tym bardziej się zawiodłam, bo zazwyczaj książka jest lepsza od filmu. Pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Książkę czytałem nawet dwa razy, parenaście lat temu a film oglądałem dopiero potem. Książka mi sie spodobała ponieważ Forrest przeżywa najróżniejsze przygody i ciężko się spodziewać co będzie dalej ;) W filmie nie ma wszystkiego co w książce ale za o jest coś dodane. Moim zdaniem zarówno książka jak i film super. Ogólnie nie czytam książek ;p Ale chciałbym zacząć i czy jest jakaś podobna do Forrest Gumpa??

    OdpowiedzUsuń

Po przeczytaniu wpisu zostaw swój ślad (bez adresu swojego bloga oraz kryptoreklam - będą usuwane!). Dziękujemy za każdy komentarz :)