"Nie byłem przygotowany na pasję, nie szukałem jej. Nie dostrzegłem, gdy się zbliżała, zastawiła na mnie sidła (...) Nie wiedziałem, że prawdziwa pasja nie znosi żadnych ustępstw ani ugody, żadnych półśrodków, rozwiązań zastępczych" - przyznaje Wojciech Jagielski.
Na początku muszę przyznać, że nigdy nie byłam wielką miłośniczką reportaży. Dotychczas przeczytałam zaledwie trzy - "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego, "Kronikę końca świata" Jakuba Mielca oraz "Niedzielę, która zaczęła się w środę" Mariusza Szczygła. Postanowiłam poszerzyć swoje grono reportażystów, których książki poznałam, o osobę Wojciecha Jagielskiego. Mój wybór padł na jego najnowsze dzieło "Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli".
Jak wspomina Wojciech Jagielski w końcowej notce: książka jest wynikiem kilkunastu podróży do Afryki Południowej, które jako dziennikarz "Gazety Wyborczej" odbyłem w latach 1993-2011. Poświęcił ją Nelsonie Mandeli, największemu przywódcy XX wieku, organizatorowi akcji terrorystycznych i laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla. Ten człowiek-legenda siedział przez 27 lat w więzieniu za działalność wywrotową, mającą na celu obalenie apartheidu. Mimo to nie wyrzekł się swoich przekonań i poprowadził swój kraj do zwycięstwa, jakim były rewolucyjne przemiany. Jednak za swoje ideały zapłacił najwyższą cenę.
Drugim, niemniej ważnym, bohaterem tej książki jest Freddie "Saddam" Maake, który czcił Nelsona Mandelę. Mimo to nie interesował się polityką, a jego największą pasją była piłka nożna. Do tego stopnia, że wymyślił wuwuzele, afrykańskie trąbki popularne podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w 2010 roku. Dzięki temu wynalazkowi usłyszał o nim cały świat.
"Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli" to ciekawy reportaż, który czyta się niczym powieść polityczno-obyczajową. Autor opowiada w niej nie tylko o Nelsonie Mandeli i Freddiem Maake, lecz także o pasji i poświęceniu. Dotyczy to zarówno Mandeli, Maakego, jak i samego autora. Bowiem Jagielski najbardziej pragnął spotkać się z Nelsonem Mandelą i przeprowadzić z nim wywiad. Zapytany o motywację stwierdził, że: tak naprawdę chciałem się przekonać, kim jest człowiek, który z pełną świadomością i mając swobodę wyboru, zdecydował się poświęcić swoje życie dla jakiejś sprawy. Wolał ponieść śmierć, niż wyrzec się zasad i wartości, które uważał za najważniejsze. Z pewnością narażał się na śmierć, bo stając przed sądem za swoją działalność, mógł otrzymać taki wyrok i był na to przygotowany. (...) Na swojej drodze już wcześniej spotykałem bohaterów, marzycieli, męczenników, ludzi gotowych umrzeć za wiarę, ale nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby aż tak nieprzejednany wobec samego siebie, aż tak bezkompromisowy.
Do swojej opowieści wplata wątki autobiograficzne. Zastanawia się nad swoim dotychczasowym życiem, nad tym, czy warto było poświęcić się dziennikarskiej pasji. Jak przyznaje autor: nie byłem przygotowany na pasję, nie szukałem jej. Nie dostrzegłem, gdy się zbliżała, zastawiła na mnie sidła (...) Nie wiedziałem, że prawdziwa pasja nie znosi żadnych ustępstw ani ugody, żadnych półśrodków, rozwiązań zastępczych. W zamian za całkowite podporządkowanie się potrafi być szczodra. Jest to książka rozliczeniowa, autor zmaga się w niej z kryzysem powołania.
Książkę czyta się w miarę szybko, gdyż jest napisana lekkim i prostym językiem. Jagielski porusza w niej wiele tematów - takich jak: polityka, wojna, piłka nożna czy... polowanie na czarownice. Dzięki niej zaczęłam przekonywać się do reportażu. Dużym walorem lektury jest kalendarium, przedstawiające dzieje RPA, zamieszczone na końcu. Zabrakło mi w niej jedynie zdjęć, które wzbogaciłyby tę niezwykłą historię.
"Trębacza z Tembisy" polecam osobom interesującym się Nelsonem Mandelą oraz piłką nożną, a także miłośnikom reportażu i Wojciecha Jagielskiego.
Na początku muszę przyznać, że nigdy nie byłam wielką miłośniczką reportaży. Dotychczas przeczytałam zaledwie trzy - "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego, "Kronikę końca świata" Jakuba Mielca oraz "Niedzielę, która zaczęła się w środę" Mariusza Szczygła. Postanowiłam poszerzyć swoje grono reportażystów, których książki poznałam, o osobę Wojciecha Jagielskiego. Mój wybór padł na jego najnowsze dzieło "Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli".
Jak wspomina Wojciech Jagielski w końcowej notce: książka jest wynikiem kilkunastu podróży do Afryki Południowej, które jako dziennikarz "Gazety Wyborczej" odbyłem w latach 1993-2011. Poświęcił ją Nelsonie Mandeli, największemu przywódcy XX wieku, organizatorowi akcji terrorystycznych i laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla. Ten człowiek-legenda siedział przez 27 lat w więzieniu za działalność wywrotową, mającą na celu obalenie apartheidu. Mimo to nie wyrzekł się swoich przekonań i poprowadził swój kraj do zwycięstwa, jakim były rewolucyjne przemiany. Jednak za swoje ideały zapłacił najwyższą cenę.
Drugim, niemniej ważnym, bohaterem tej książki jest Freddie "Saddam" Maake, który czcił Nelsona Mandelę. Mimo to nie interesował się polityką, a jego największą pasją była piłka nożna. Do tego stopnia, że wymyślił wuwuzele, afrykańskie trąbki popularne podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w 2010 roku. Dzięki temu wynalazkowi usłyszał o nim cały świat.
"Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli" to ciekawy reportaż, który czyta się niczym powieść polityczno-obyczajową. Autor opowiada w niej nie tylko o Nelsonie Mandeli i Freddiem Maake, lecz także o pasji i poświęceniu. Dotyczy to zarówno Mandeli, Maakego, jak i samego autora. Bowiem Jagielski najbardziej pragnął spotkać się z Nelsonem Mandelą i przeprowadzić z nim wywiad. Zapytany o motywację stwierdził, że: tak naprawdę chciałem się przekonać, kim jest człowiek, który z pełną świadomością i mając swobodę wyboru, zdecydował się poświęcić swoje życie dla jakiejś sprawy. Wolał ponieść śmierć, niż wyrzec się zasad i wartości, które uważał za najważniejsze. Z pewnością narażał się na śmierć, bo stając przed sądem za swoją działalność, mógł otrzymać taki wyrok i był na to przygotowany. (...) Na swojej drodze już wcześniej spotykałem bohaterów, marzycieli, męczenników, ludzi gotowych umrzeć za wiarę, ale nigdy nie spotkałem nikogo, kto byłby aż tak nieprzejednany wobec samego siebie, aż tak bezkompromisowy.
Do swojej opowieści wplata wątki autobiograficzne. Zastanawia się nad swoim dotychczasowym życiem, nad tym, czy warto było poświęcić się dziennikarskiej pasji. Jak przyznaje autor: nie byłem przygotowany na pasję, nie szukałem jej. Nie dostrzegłem, gdy się zbliżała, zastawiła na mnie sidła (...) Nie wiedziałem, że prawdziwa pasja nie znosi żadnych ustępstw ani ugody, żadnych półśrodków, rozwiązań zastępczych. W zamian za całkowite podporządkowanie się potrafi być szczodra. Jest to książka rozliczeniowa, autor zmaga się w niej z kryzysem powołania.
Książkę czyta się w miarę szybko, gdyż jest napisana lekkim i prostym językiem. Jagielski porusza w niej wiele tematów - takich jak: polityka, wojna, piłka nożna czy... polowanie na czarownice. Dzięki niej zaczęłam przekonywać się do reportażu. Dużym walorem lektury jest kalendarium, przedstawiające dzieje RPA, zamieszczone na końcu. Zabrakło mi w niej jedynie zdjęć, które wzbogaciłyby tę niezwykłą historię.
"Trębacza z Tembisy" polecam osobom interesującym się Nelsonem Mandelą oraz piłką nożną, a także miłośnikom reportażu i Wojciecha Jagielskiego.
Wojciech Jagielski (ur. 1960) jest pisarzem, publicystą, korespondentem wojennym. Jako pisarz zadebiutował w 1994 roku książką "Dobre miejsce do umierania". Na swoim koncie ma także m.in. "Modlitwę o deszcz", "Nocnych wędrowców" oraz "Wypalanie traw".
Autor: Wojciech Jagielski
Tytuł: "Trębacz z Tembisy. Droga do Mandeli"
Ilość stron: 304
Oprawa: twarda
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Klucznik (tomisko nieopasłe, tytuł w trzech słowach)
Książkowe podróże (RPA)
Od A do Z (tytuł na T)
Pod hasłem (kropka)
Polacy nie gęsi II
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (3,5 cm)
Rekord 2014 (95)
W 200 książek dookoła świata (Polska)
Kiedyś czytałam jego reportaż "Modlitwa o deszcz" - bardzo ciekawy. Chętnie poznam i tą pozycję ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam do jej lektury. Myślę, że Ci się spodoba :)
UsuńJa też czytam wciąż za mało reportaży. Chciałabym więcej, ale nigdy się "nie składa". Paradoksalnie znam tego pisarza z książek jego żony.
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie. A ja z kolei nie czytałam książek jego żony ;)
UsuńJestem tu pierwszy raz. Też jestem uzależniony od kawy, ale z dużą ilością mleka i lubię tańce latino.
OdpowiedzUsuńWspaniały, zadbany w każdym calu blog. Widać w nim wiele pracy i pasji. Na moim blogu nowy post z recenzją książki o Coco Chanel. Bardzo zależy mi, żeby ktoś taki z tyloma recenzjami skomentował ten post. Mam nadzieję, że zobaczę twój komentarz, bo chciałbym wiedzieć, czy zrobiłem wszystko dobrze. Co byś powiedziała na wspólną obserwację? Jeśli post okaże się dobrą recenzją, to byłbym wdzięczny za +1 w Google.
Pozdrawiam. ~ http://gabriel-data.blogspot.com/
Ja też preferuję z mlekiem ;)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa, to prawda czytanie to moja pasja i wkładam w to wiele pracy. Cieszę się, że to widać :)
Pisanie reportażu po części jak powieść to bardzo w stylu Jagielskiego - polecam też inną jego książkę: "Wypalanie traw" (również o RPA) :))
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam tego, gdyż to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jagielskiego ;) Na pewno nie będzie to nasze ostatnie spotkanie, więc pewnie skusze się na Wypalanie traw, skoro polecasz :)
UsuńZdjęcia na pewno dopełniłyby wartości tej książki. W przedostatnim zdaniu recenzji, pojawiła Ci się literówka w wyrazie "zamieszczone".
OdpowiedzUsuńAle i tak książka jest warta uwagi. Dzięki za czujność, już poprawiłam :)
UsuńNiedzielę napisał Mariusz Szczygieł, a Szczygielski to Marcin :)
OdpowiedzUsuńDzięki, już poprawiłam - wciąż mi się mylą te dwa nazwiska ;)
UsuńBardzo rzadko czytam reportaże, ale to z braku czasu, a nie z niechęci do tego gatunku. Koniecznie muszę sięgnąć po którąś z książek Pana Jagielskiego. Czytałam wiele pozytywnych opinii na temat jego twórczości:)
OdpowiedzUsuńJa też nie czuję niechęci do tego gatunku, po prostu wolę kryminały, thrillery czy powieści obyczajowe ;) Koniecznie zapoznaj się z jego książką :)
UsuńRecenzja dodana do Wyzwania od A do Z ;) Dzisiaj ukaże się post podsumowujący lipiec ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń