"Diabelski owoc" Tony'ego Hillenbranda to kryminał kulinarny, który jest pierwszą częścią nowego cyklu.
Restauratorzy prześcigają się w nowych, zaskakujących smakach. Na przykład powstała kuchnia molekularna, która daje niesamowite efekty na talerzu. Jednak to wciąż za mało. Goście restauracji chcą być oczarowywani, zaskakiwani. Dlatego wciąż poszukiwane są nowe produkty spożywcze owoce, warzywa, w najodleglejszych zakątkach świata. A jeśli nie są one do końca bezpieczne? Jednak kto by się przejmował ich składem? Ważne, by smakowały. Właśnie z takim problemem muszą zmierzyć się bohaterowie powieści Tony'ego Hillenbranda.
Głównym bohaterem jest Xavier Kieffer, właściciel malutkiej restauracji w Dolnym Mieście w Luksemburgu o nazwie Deux Eglises. Był świetnie zapowiadającym się młodym kucharzem, pracował w wykwintnych restauracjach. Kilka lat temu postanowił rzucić haute cuisine. Zamiast niej serwuje w swoim lokalu kuchnię regionalną - m.in. potrawkę z zająca, zupę luksemburską i paszteciki podlewane rieslingiem.
Pewnego dnia w jego lokalu pojawia się paryski krytyk kulinarny, który po spróbowaniu pierwszej potrawy pada martwy. Oczywiście podejrzenia padają na Kieffera. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy znika bez śladu mistrz kuchni, u którego Kieffer pobierał nauki. Restaurator postanawia poprowadzić śledztwo na własną rękę. W toku śledztwa pozna niezwykle smaczny owoc o nazwie czatwa, który ma niesamowite działanie. Kieffer nie wie, na jakie niebezpieczeństwo się naraża...
"Diabelski owoc" jest połączeniem kryminału i opowieści kulinarnej. Można go nazwać kryminałem kulinarnym. Akcja rozgrywa się głównie w Luksemburgu. Dzięki temu mogłam poznać ten mały kraj, o którym niewiele wiedziałam. Opisy miejsc są bardzo dokładne, aż chciałoby się tam pojechać. Jeśli chodzi o świat kulinarny, to autor wprowadził pewne modyfikacje. I tak mamy przewodniki i gwiazdki Gabina, zamiast Michelina oraz "Kuchenne rewolucje Estebana" zamiast np. Gordona Ramseya.
Powieść pokazuje, jak funkcjonuje restauracja "od kuchni", m.in. ile ludzi potrzeba do stworzenia wykwintnego dania. Autor porusza także temat nieuczciwych działań koncernów spożywczych. Problemem jest nie tylko genetycznie modyfikowana żywności, lecz także sztuczne poprawianie smaku potraw, by chciało się je zjeść. Przy okazji można przekonać się, jak działa glutaminian sodu i jemu podobne specyfiki.
Podczas czytania tej powieści nasunęło mi się skojarzenie z filmem "Skrzydełko czy nóżka?" z Luisem De Funesem w roli głównej. W filmie robiło się żywność z plastiku (oczywiście jest to przerysowane, ale jest w tym cień prawdy). W książce jest niewiele lepiej. Oliwę, zioła, żytnią mąkę można zastąpić niedrogimi surowcami - kulturami grzybów, które produkuje się z mieszanki drewnianych wiórów i odpadów rybnych. A jeden z rodzajów pizzy ma w swoim składzie aromatyzowane mięso z foremek, z odpadów zwierzęcych i substancji żelującej - zamiast żytniej mąki, świeżego lardo i pikantnego koziego sera. Miejmy nadzieję, że tak nie jest w rzeczywistości. Warto jednak dokładnie czytać skład produktów.
Waloru lekturze dodają opisy smakowitych potraw kuchni luksemburskiej i francuskiej (trochę szkoda, że nie ma receptur, można by było coś wypróbować). Nie wiedziałam, że są flaki po luksembursku. Do tej pory uważałam, że flaki są domeną polskiej kuchni.
W powieści nie brakuje ciekawej intrygi oraz zwrotów akcji, które zmieniają perspektywę o 180 stopni. Trzeba przyznać, że autor potrafi budować napięcie aż do samego końca. Zakończenie jest zaskakujące, ale nieco smutne. Muszę przyznać, że spodobało mi się połączenie tematyki kryminalnej i kulinarnej. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. Polecam tę książkę miłośnikom powieści kryminalnych oraz gotowania.
Warto wspomnieć, że "Diabelski owoc" jest pierwszą częścią cyklu "Kryminały dla smakoszy". Kolejna część to "Czerwone złoto".
Restauratorzy prześcigają się w nowych, zaskakujących smakach. Na przykład powstała kuchnia molekularna, która daje niesamowite efekty na talerzu. Jednak to wciąż za mało. Goście restauracji chcą być oczarowywani, zaskakiwani. Dlatego wciąż poszukiwane są nowe produkty spożywcze owoce, warzywa, w najodleglejszych zakątkach świata. A jeśli nie są one do końca bezpieczne? Jednak kto by się przejmował ich składem? Ważne, by smakowały. Właśnie z takim problemem muszą zmierzyć się bohaterowie powieści Tony'ego Hillenbranda.
Głównym bohaterem jest Xavier Kieffer, właściciel malutkiej restauracji w Dolnym Mieście w Luksemburgu o nazwie Deux Eglises. Był świetnie zapowiadającym się młodym kucharzem, pracował w wykwintnych restauracjach. Kilka lat temu postanowił rzucić haute cuisine. Zamiast niej serwuje w swoim lokalu kuchnię regionalną - m.in. potrawkę z zająca, zupę luksemburską i paszteciki podlewane rieslingiem.
Pewnego dnia w jego lokalu pojawia się paryski krytyk kulinarny, który po spróbowaniu pierwszej potrawy pada martwy. Oczywiście podejrzenia padają na Kieffera. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy znika bez śladu mistrz kuchni, u którego Kieffer pobierał nauki. Restaurator postanawia poprowadzić śledztwo na własną rękę. W toku śledztwa pozna niezwykle smaczny owoc o nazwie czatwa, który ma niesamowite działanie. Kieffer nie wie, na jakie niebezpieczeństwo się naraża...
"Diabelski owoc" jest połączeniem kryminału i opowieści kulinarnej. Można go nazwać kryminałem kulinarnym. Akcja rozgrywa się głównie w Luksemburgu. Dzięki temu mogłam poznać ten mały kraj, o którym niewiele wiedziałam. Opisy miejsc są bardzo dokładne, aż chciałoby się tam pojechać. Jeśli chodzi o świat kulinarny, to autor wprowadził pewne modyfikacje. I tak mamy przewodniki i gwiazdki Gabina, zamiast Michelina oraz "Kuchenne rewolucje Estebana" zamiast np. Gordona Ramseya.
Powieść pokazuje, jak funkcjonuje restauracja "od kuchni", m.in. ile ludzi potrzeba do stworzenia wykwintnego dania. Autor porusza także temat nieuczciwych działań koncernów spożywczych. Problemem jest nie tylko genetycznie modyfikowana żywności, lecz także sztuczne poprawianie smaku potraw, by chciało się je zjeść. Przy okazji można przekonać się, jak działa glutaminian sodu i jemu podobne specyfiki.
Podczas czytania tej powieści nasunęło mi się skojarzenie z filmem "Skrzydełko czy nóżka?" z Luisem De Funesem w roli głównej. W filmie robiło się żywność z plastiku (oczywiście jest to przerysowane, ale jest w tym cień prawdy). W książce jest niewiele lepiej. Oliwę, zioła, żytnią mąkę można zastąpić niedrogimi surowcami - kulturami grzybów, które produkuje się z mieszanki drewnianych wiórów i odpadów rybnych. A jeden z rodzajów pizzy ma w swoim składzie aromatyzowane mięso z foremek, z odpadów zwierzęcych i substancji żelującej - zamiast żytniej mąki, świeżego lardo i pikantnego koziego sera. Miejmy nadzieję, że tak nie jest w rzeczywistości. Warto jednak dokładnie czytać skład produktów.
Waloru lekturze dodają opisy smakowitych potraw kuchni luksemburskiej i francuskiej (trochę szkoda, że nie ma receptur, można by było coś wypróbować). Nie wiedziałam, że są flaki po luksembursku. Do tej pory uważałam, że flaki są domeną polskiej kuchni.
W powieści nie brakuje ciekawej intrygi oraz zwrotów akcji, które zmieniają perspektywę o 180 stopni. Trzeba przyznać, że autor potrafi budować napięcie aż do samego końca. Zakończenie jest zaskakujące, ale nieco smutne. Muszę przyznać, że spodobało mi się połączenie tematyki kryminalnej i kulinarnej. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. Polecam tę książkę miłośnikom powieści kryminalnych oraz gotowania.
Warto wspomnieć, że "Diabelski owoc" jest pierwszą częścią cyklu "Kryminały dla smakoszy". Kolejna część to "Czerwone złoto".
Tony Hillenbrand (ur. 1972) jest zapalonym kucharzem hobbystą i smakoszem. Podczas wielomiesięcznego pobytu w Luksemburgu w ramach praktyk z Unii Europejskiej zakochał się w Wielkim Księstwie. Studiował politykę europejską, był wolontariuszem w szkole dziennikarskiej im. Georga von Holtzbrincka i kierownikiem działu w Spiegel Online". Diabelski owoc" to jego debiut literacki - jakże udany.
Autor: Lars Mytting
Tytuł: "Diabelski owoc"
Ilość stron:
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
ABC czytania (wariant 2 - autor na M)
Czytamy nowości
Historia z trupem
Kryminalne wyzwanie
Pod hasłem (co mieści wyraz?)
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu ( cm)
W 200 książek dookoła świata (Niemcy)
Kryminał kulinarny to gatunku w ogóle mi nieznany. Muszę to zmienić, koniecznie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, mnie się ten gatunek spodobał :)
UsuńTrochę dziwne połączenie według mnie ale czemu nie, trzeba próbować nowości ;)
OdpowiedzUsuńFajne połączenie, daj jej szansę :)
UsuńJa lubię i kryminały i gotować, więc chętnie się skuszę :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas 😍
Świat oczami dwóch pokoleń
Skuś się :)
UsuńMiałam propozycję zrecenzowania tej książki, ale nie skorzystałam i nie żałuję. Niestety nic mnie nie zachęciło w tej lekturze do zapoznania się z nią. Nie jest to "perełka" których szukam.
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że skorzystałam z propozycji ;) Według mnie to oryginalne połączenie :)
UsuńKryminał z kuchnią w tle wydaje się ciekawym pomysłem. Szczególnie, że chwilowo przejedli mi się policjanci z problemami i zbyt ambitni adwokaci :) Myślę, że dam tej książce szansę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest naprawdę ciekawa. Myślę, że może Ci się spodobać :)
UsuńKryminał kulinarny? Nigdy nie czytałam takiej książki i myślę, że muszę to zmienić. Może zacznę właśnie od tej opisywanej przez Ciebie. Zobaczymy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Books & Candles
Jak na razie są tylko dwa kryminały kulinarne ;) Myślę, że może Ci si spodobać ta seria :)
UsuńJakoś nie mam przekonania do tej książki. Po prostu ''nie zaiskrzyło'' ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo jest naprawdę fajna ;)
Usuń