Miałam wracać 5 sierpnia, ale mój pobyt na Mazurach przedłużył się o 3 dni. Wszystko przez niespodziewane atrakcje...
Takiego "urlopu" się nie spodziewałam. Miałam pojechać na wesele do mojej przyjaciółki i zostać jeszcze 4 dni na Mazurach, by wypocząć. Jednak jak wiadomo, życie pisze własne scenariusze, nie zawsze nam przyjazne.
Wyjechałam w sobotę rano, by na miejscu zdążyć jeszcze do fryzjera. Jednak zamiast dojechać w ok. 3,5 godziny, potrzebowałam na to aż 6 godzin. Najpierw stałam w trzech miejscach w gigantycznym korku, a potem na 20 km od celu mojej podroży, samochód odmówił mi posłuszeństwa - na 3 godziny przed ślubem... Czekając na pomoc drogową, malowałam paznokcie na klapie od bagażnika i podpisywałam kartkę dla Państwa Młodych. A do miasta wjechałam z wielką pompą - na lawecie (przy dźwiękach disco polo - kierowca puszczał swoje ulubione kawałki; jeden z nich aż 3 razy z rzędu - "Przez twe oczy zielone"). O fryzjerze już nawet nie marzyłam.
Dopiero w poniedziałek oddałam auto do naprawy, bo w sobotę warsztat był już zamknięty. Przezornie przedłużyłam pobyt o 2 dni i miałam rację. Samochód odebrałam dopiero w czwartek rano. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, po mieście jeździł bez zastrzeżeń. Jednak w drodze do Augustowa szybko okazało się, że naprawa nic nie dała i samochód znów się zepsuł. I tak oto wracałam dopiero w sobotę. Nie ma to jak jechać na wesele i zostać na tydzień ;)
Notka miała powstać wczoraj, ale po 4,5 godzinach jazdy w upale nie miałam już siły na pisanie. Szczególnie, że to ja prowadziłam przez cały czas. Co więcej, miałam dodatkowy stres, gdyż bałam się, że samochód znów się zepsuje (usterka była szukana metodą prób i błędów, gdyż komputer nic nie wykazał).
Jeśli chodzi o sam wyjazd, to pogoda dopisała, dlatego nie udało mi się przeczytać ani jednej książki, które ze sobą zabrałam. 7 dni zleciało jak z bicza strzelił - na wylegiwaniu się na plaży, pływaniu w jeziorze i spacerach po mieście. I oczywiście na denerwowaniu się, czy uda się jeszcze reanimować auto.
Nie kupiłam żadnej książki, gdyż miałam wizję dźwigania bagażu do PKS-u - w razie kolejnej awarii auta. Zrobiłam za to mnóstwo zdjęć. Oto kilka z nich:
Jutro zabieram się za pisanie i czytanie, bo ile można się lenić ;)
Takiego "urlopu" się nie spodziewałam. Miałam pojechać na wesele do mojej przyjaciółki i zostać jeszcze 4 dni na Mazurach, by wypocząć. Jednak jak wiadomo, życie pisze własne scenariusze, nie zawsze nam przyjazne.
Rajgród, widok na Górę Zamkową Fot. Wiki |
Wyjechałam w sobotę rano, by na miejscu zdążyć jeszcze do fryzjera. Jednak zamiast dojechać w ok. 3,5 godziny, potrzebowałam na to aż 6 godzin. Najpierw stałam w trzech miejscach w gigantycznym korku, a potem na 20 km od celu mojej podroży, samochód odmówił mi posłuszeństwa - na 3 godziny przed ślubem... Czekając na pomoc drogową, malowałam paznokcie na klapie od bagażnika i podpisywałam kartkę dla Państwa Młodych. A do miasta wjechałam z wielką pompą - na lawecie (przy dźwiękach disco polo - kierowca puszczał swoje ulubione kawałki; jeden z nich aż 3 razy z rzędu - "Przez twe oczy zielone"). O fryzjerze już nawet nie marzyłam.
Dopiero w poniedziałek oddałam auto do naprawy, bo w sobotę warsztat był już zamknięty. Przezornie przedłużyłam pobyt o 2 dni i miałam rację. Samochód odebrałam dopiero w czwartek rano. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, po mieście jeździł bez zastrzeżeń. Jednak w drodze do Augustowa szybko okazało się, że naprawa nic nie dała i samochód znów się zepsuł. I tak oto wracałam dopiero w sobotę. Nie ma to jak jechać na wesele i zostać na tydzień ;)
Notka miała powstać wczoraj, ale po 4,5 godzinach jazdy w upale nie miałam już siły na pisanie. Szczególnie, że to ja prowadziłam przez cały czas. Co więcej, miałam dodatkowy stres, gdyż bałam się, że samochód znów się zepsuje (usterka była szukana metodą prób i błędów, gdyż komputer nic nie wykazał).
Jeśli chodzi o sam wyjazd, to pogoda dopisała, dlatego nie udało mi się przeczytać ani jednej książki, które ze sobą zabrałam. 7 dni zleciało jak z bicza strzelił - na wylegiwaniu się na plaży, pływaniu w jeziorze i spacerach po mieście. I oczywiście na denerwowaniu się, czy uda się jeszcze reanimować auto.
Nie kupiłam żadnej książki, gdyż miałam wizję dźwigania bagażu do PKS-u - w razie kolejnej awarii auta. Zrobiłam za to mnóstwo zdjęć. Oto kilka z nich:
Zastanawiam się, czy dojadę na miejsce Fot. Lucas |
Molo nad Jeziorem Rajgrodzkim Fot. Lucas |
Augustów, jezioro Necko Fot. Wiki |
Molo w Augustowie nad jeziorem Necko Fot. Wiki |
Zachód słońca w Augustowie Fot. Lucas |
Kaczka zapozowała do zdjęcia niczym modelka Fot. Wiki |
Jutro zabieram się za pisanie i czytanie, bo ile można się lenić ;)
Przynajmniej będziesz miała co wspominać i wnukom opowiadać :)
OdpowiedzUsuńTo prawda ;)
UsuńMatko, ale jaja. Będziesz wspominała ten wypad przez długie lata.
OdpowiedzUsuńTeraz to nawet zabawne ;)
UsuńHi hi, ale miałaś niezapomniane przeżycia :))
OdpowiedzUsuńOj tak, będę to długo pamiętać ;)
UsuńWidoki piękne, ale podróży nie zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńWidoki nieco zrekompensowały niemiłe atrakcje ;)
UsuńPrzynajmniej będziesz miała co wspominać ;)
OdpowiedzUsuńPewnie tak ;)
UsuńWspółczuję takich przygód, ja pewnie niesamowicie bym się denerwowała, ale mam nadzieję, że Ty dałaś radę w miarę bezstresowo :)
OdpowiedzUsuńStres był, czy zdążę na ślub. I potem w drodze powrotnej ;)
UsuńNa szczęście już po wszystkim, a teraz można tylko wspominać:)
OdpowiedzUsuńTo prawda :) Mam nadzieję, że to ostatnia taka niemiła niespodzianka ;)
UsuńŚliczne fotki, a Ty Wiki - więcej uśmiechu :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Postaram się ;)
UsuńI to jest właśnie znak naszych czasów - samochody, telefony, internet. Coś się popsuje i zaczynamy tracić grunt pod nogami. Ale nie ma tego złego, przynajmniej trochę wypoczęłaś :)
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Niestety coś w tym jest, co piszesz. To prawda, wypoczęłam i zregenerowałam siły na cały rok :)
UsuńNie zazdroszczę takich przygód... Swoją drogą nigdy nie byłam na Mazurach a Twoje zdjęcia są bardzo obiecujące :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz się wybrać :) Tylko z Krakowa masz trochę daleko, ale warto ;)
UsuńAle przygody, będziesz długo je wspominać :)) Bardzo chciałabym pojechać na Mazury, widoki takie piękne! :))
OdpowiedzUsuńOj tak, będzie ;) Może się uda pojechać :)
Usuń