Niedawno ukazała się kolejna powieść Maureen Jennings z cyklu o detektywie Murdochu - "Spuśćmy psy". Z pewnością jego najnowsze przygody spodobają się wielbicielom kryminałów.
Detektywa Murdocha chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać. Bohater ten jest często porównywany do Sherlocka Holmesa. Obaj panowie są w podobnym wieku, nie mają nikogo bliskiego, wynajmują pokój u gospodyń oraz słyną z nieprzeciętnego intelektu, który pomaga im rozwiązać nawet najtrudniejsze zagadki kryminalne. Niemniej jednak każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju. Murdoch, elegancki gentleman o żelaznych zasadach, chętnie korzysta z najnowszych zdobycze kryminalistyki, co nie bardzo podoba się innym policjantom.
Tym razem detektyw Murdoch ma trudne zadanie. Po wielu latach milczenia zgłasza się do niego ojciec - Harry Murdoch. Został on skazany na karę śmieci za zabójstwo Johna Delaneya i wkrótce ma się odbyć jego egzekucja. Harry twierdzi, że został wrobiony i prosi syna, by udowodnił jego niewinność. Dokładnie pamiętał tamtą walkę. Tego, co było potem - gdy upadał przy mostku - nie przypominał sobie, a o późniejszych wypadkach dowiedział się z zeznań świadków podczas swojego procesu. Niestety wszystkie dowody świadczą, że jest winny. Wszak znaleziono go zamroczonego alkoholem przy zakrwawionych zwłokach Delaneya. Dlatego ten doświadczony przez los i nieśmiały detektyw, będzie musiał wykazać się swoją stanowczością i odwagą, by dojść do prawdy.
Skąd moje zainteresowanie tym bohaterem? Otóż jakiś czas temu przypadkiem natrafiłam na serial "Detektyw Murdoch". Po obejrzeniu kilku odcinków, postanowiłam poznać autorkę owych niezwykłych przygód. Po lekturze "Spuśćmy psy" mogę stwierdzić, że serial wypadł blado. Być może dlatego, że nie oglądałam go od pierwszej serii, tylko trzeciej czy czwartej. Moim zdaniem aktor grający Murdocha nie oddaje w pełni charakteru książkowego bohatera. Na pewno nie tak go sobie wyobrażałam, czytając książkę.
Książka porywa swoją fabułą już od pierwszych stron i tak pozostaje do samego końca. Maureen Jennings potrafi umiejętnie zbudować napięcie, poprzez nagłe zwroty akcji i dozowanie informacji. Z każdym rozdziałem pojawiają się nowe, tajemnicze wątki, które stawiają bohaterów w zupełnie innych świetle, przez co każdy wydaje się być podejrzanym. Dzięki temu nie tak łatwo odgadnąć, kto jest mordercą. Trzeba przyznać, że zakończenie jest zaskakujące, jak na dobry kryminał przystało.
Dużym atutem powieści Jennings jest wiernie odzwierciedlenie realiów Toronto z końca XIX wieku. Widać, że autorka świetnie czuje się w tym klimacie. Jak sama przyznaje: w kwestii wszystkich historycznych szczegółów dotyczących wiktoriańskiego Toronto zawsze staram się być jak najbardziej dokładna. (...) Niektóre kwestie, które wypowiada [Massie, naczelnik więzienia - przyp. autorki] w tej książce to jego prawdziwe słowa, podobnie jak prezentowane tutaj przez niego poglądy. Pisarka posługuje się przy tym lekkim językiem, który ułatwia lekturę.
Murdoch, który na pierwszym miejscu stawia prawdę, wzbudza sympatię i podziw czytelnika. Jego przygody tak mi się spodobały, że dołączy on do grona moich ulubionych detektywów (czyli Sherlocka Holmesa, Herkulesa Poirota i Adriana Monka). Polecam tę powieść miłośnikom kryminałów w stylu retro oraz detektywa Murdocha.
Warto podkreślić, że "Spuśćmy psy" jest czwartą powieścią cyklu o kanadyjskim detektywie Murdochu. Poprzednie części to: "Ostatnia noc jej życia", "Pod gwiazdami Smoka", "Biedny Tom już wystygł". Na podstawie cyklu powstał serial kryminalny, który liczy już sześć sezonów.
Detektywa Murdocha chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać. Bohater ten jest często porównywany do Sherlocka Holmesa. Obaj panowie są w podobnym wieku, nie mają nikogo bliskiego, wynajmują pokój u gospodyń oraz słyną z nieprzeciętnego intelektu, który pomaga im rozwiązać nawet najtrudniejsze zagadki kryminalne. Niemniej jednak każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju. Murdoch, elegancki gentleman o żelaznych zasadach, chętnie korzysta z najnowszych zdobycze kryminalistyki, co nie bardzo podoba się innym policjantom.
Tym razem detektyw Murdoch ma trudne zadanie. Po wielu latach milczenia zgłasza się do niego ojciec - Harry Murdoch. Został on skazany na karę śmieci za zabójstwo Johna Delaneya i wkrótce ma się odbyć jego egzekucja. Harry twierdzi, że został wrobiony i prosi syna, by udowodnił jego niewinność. Dokładnie pamiętał tamtą walkę. Tego, co było potem - gdy upadał przy mostku - nie przypominał sobie, a o późniejszych wypadkach dowiedział się z zeznań świadków podczas swojego procesu. Niestety wszystkie dowody świadczą, że jest winny. Wszak znaleziono go zamroczonego alkoholem przy zakrwawionych zwłokach Delaneya. Dlatego ten doświadczony przez los i nieśmiały detektyw, będzie musiał wykazać się swoją stanowczością i odwagą, by dojść do prawdy.
Skąd moje zainteresowanie tym bohaterem? Otóż jakiś czas temu przypadkiem natrafiłam na serial "Detektyw Murdoch". Po obejrzeniu kilku odcinków, postanowiłam poznać autorkę owych niezwykłych przygód. Po lekturze "Spuśćmy psy" mogę stwierdzić, że serial wypadł blado. Być może dlatego, że nie oglądałam go od pierwszej serii, tylko trzeciej czy czwartej. Moim zdaniem aktor grający Murdocha nie oddaje w pełni charakteru książkowego bohatera. Na pewno nie tak go sobie wyobrażałam, czytając książkę.
Książka porywa swoją fabułą już od pierwszych stron i tak pozostaje do samego końca. Maureen Jennings potrafi umiejętnie zbudować napięcie, poprzez nagłe zwroty akcji i dozowanie informacji. Z każdym rozdziałem pojawiają się nowe, tajemnicze wątki, które stawiają bohaterów w zupełnie innych świetle, przez co każdy wydaje się być podejrzanym. Dzięki temu nie tak łatwo odgadnąć, kto jest mordercą. Trzeba przyznać, że zakończenie jest zaskakujące, jak na dobry kryminał przystało.
Dużym atutem powieści Jennings jest wiernie odzwierciedlenie realiów Toronto z końca XIX wieku. Widać, że autorka świetnie czuje się w tym klimacie. Jak sama przyznaje: w kwestii wszystkich historycznych szczegółów dotyczących wiktoriańskiego Toronto zawsze staram się być jak najbardziej dokładna. (...) Niektóre kwestie, które wypowiada [Massie, naczelnik więzienia - przyp. autorki] w tej książce to jego prawdziwe słowa, podobnie jak prezentowane tutaj przez niego poglądy. Pisarka posługuje się przy tym lekkim językiem, który ułatwia lekturę.
Murdoch, który na pierwszym miejscu stawia prawdę, wzbudza sympatię i podziw czytelnika. Jego przygody tak mi się spodobały, że dołączy on do grona moich ulubionych detektywów (czyli Sherlocka Holmesa, Herkulesa Poirota i Adriana Monka). Polecam tę powieść miłośnikom kryminałów w stylu retro oraz detektywa Murdocha.
Warto podkreślić, że "Spuśćmy psy" jest czwartą powieścią cyklu o kanadyjskim detektywie Murdochu. Poprzednie części to: "Ostatnia noc jej życia", "Pod gwiazdami Smoka", "Biedny Tom już wystygł". Na podstawie cyklu powstał serial kryminalny, który liczy już sześć sezonów.
Maureen Jennings (ur. 1939) to kanadyjska pisarka, pani psycholog i terapeutka brytyjskiego pochodzenia. Zadebiutowała w 1997 roku (w wieku 58 lat!) powieścią "Ostatnia noc jej życia". Wkrótce po tym jej powieści zyskały międzynarodową sławę i są tłumaczone na wiele języków. Dziś ma już 74 lata i nadal świetnie pisze.
Autor: Maureen Jennings
Tytuł: "Spuśćmy psy"
Ilość stron: 450
Oprawa: miękka
Książka przeczytana w ramach wyzwania Pochłaniam strony, bo kocham tomy!!!!
Recenzja zgłoszona do Konkursu dla syndykalistów.
Nie wiem czemu, ale w ogóle nie znam detektywa Murdocha.. A historia o szukaniu dowodów na niewinność człowieka, na którego wszystko wskazuje, że jest winny, brzmi całkiem zachęcająco. Pewnie jak będę miała okazję sięgnę po nią ;)
OdpowiedzUsuńJa też do tej pory o nim nie słyszałam. Ale cieszę się, że go poznałam. I teraz chciałabym przeczytać poprzednie powieści. ;) Polecam :)
UsuńSześć sezonów a ja nawet nie słyszałam o serialu, a co dopiero o książce. Co prawda takie klimaty to nie moja specjalność, skoro nawet Agathy Christie nie znam, klimaty retro i detektywistyczne przygody czy to Sherlocka Holmes'a czy Twojego Murdocha jakoś mnie nie kręcą. Wybacz, Wiki, ale spasuję tym razem. Co nie zmienia faktu, że tylko podziwiać autorkę - ja w jej wieku (o ile dożyję) pewnie będę całymi dniami rozwiązywać krzyżówki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie lubię styl retro ;) Właśnie od Agathy Christie rozpoczęła się moja przygoda z kryminałami. Potem poznałam Arthura C. Doyle'a i tak mi się spodobał, że przeczytałam wszystkie powieści i opowiadania, jakie udało mi się zdobyć w bibliotekach. :) To klasyka gatunku.
UsuńPozdrawiam :)
Tak, wiem, że klasyka, dlatego mam trochę wyrzutów sumienia :) Od tego należało zacząć, a nie od razu takie makabry.. Może, jak mi się znudzą flaczki i inne takie, to wezmę się za delikatniejszy kaliber :)
UsuńCoś o tym wiem, też lubię jak są krwawe opisy. I jak ostatnio napisałam w jednej z recenzji, że zabrakło mi w powieści tajemniczego morderstwa czy krwawych opisów z miejsca zbrodni, to moja koleżanka skwitowała to, że dla mnie wszędzie musi się lać krew, a słać flaki i że jest to dewiacja ;)
UsuńHaha, to możemy sobie przybić piątkę, dewiantko ;)
UsuńDobrze, że nie tylko ja mam takie skłonności, bo zaczęłabym się niepokoić. ;)
UsuńZdaniem Fitzka, którego teraz czytam: "Mam cień podejrzenia, dlaczego lubimy wygodnie położyć się na kanapie z książką o seryjnych mordercach i gwałcicielach w ręku; dlaczego w wolnym czasie zanurzamy się w najgłębsze zakamarki duszy ludzkiej: dlatego że potrzebujemy piorunochronu. Czegoś, co skanalizuje nasz prawdziwy strach, który odreagowujemy w bezpiecznych, spokojnych warunkach i po skończonej lekturze możemy go razem z książką odłożyć". I chyba coś w tym jest ;)
nie słyszałam w ogóle ani o książce ani o serialu :( trzeba nadrobić zaległości
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
P.S.
pozwoliłam sobie dodać Twój blog do obserwowanych
Naprawdę warto poznać detektywa Murdocha.
UsuńBardzo mi miło z powodu dodania bloga do obserwowanych :)
Pozdrawiam