"Tajny agent Jaime Bunda" to antykryminał angolskiego pisarza Pepeteli. Tytułowy bohater jest parodią agenta 007. Przekonajcie się sami, co to za agent...
Kim jest Jaime Bunda? Należy podkreślić, że to nie jego prawdziwe nazwisko (którego nikt nie używa, bo jest za długie). Po portugalsku bunda oznacza "pupa, dupa". Przezwisko to pochodzi od charakterystycznej budowy jego ciała: Rzeczywiście jego siedzenie było wyjątkowo wielkie. W ogóle cały był okrągły, nawet jego oczy przypominały kształt spodków, gdy namiętnie ćwiczył przed lustrem groźne miny. Przez swoją słabość do jedzenia porusza się niezwykle wolno, czym budzi powszechne zdziwienie: Maria patrzyła jak zahipnotyzowana. Nigdy nie widziała, aby młody człowiek poruszał się z takim trudem. Robił to wolnej od osiemdziesięcioletniego Pascoala, którego ciało wskutek wilgotnego klimatu Wyspy powykręcał reumatyzm.
Jaime jest wiecznym stażystą tajnej policji Luandy, miasta w Angoli. Pracę w Biurze Kryminalnym (nazywanym Bunkrem) załatwił mu wysoko postawiony kuzyn, który namówił go do zostania detektywem. Nie bez przyczyny Bunkier budzi strach wśród obywateli oraz urzędników państwowych. Jednak Jaime jest tam tylko chłopcem na posyłki bez perspektyw na awans oraz pośmiewiskiem całego wydziału. Od prawie dwóch lat siedzi w sali detektywów, obserwuje innych i czeka na polecenia..
Pewnego dnia Jaime dostaje pierwsze poważne i samodzielne zadanie do wykonania. Ma wyśledzić zabójcę 14-letniej dziewczyny. Nastolatka została zgwałcona, uduszona i prawdopodobnie wyrzucona z samochodu. Detektyw od razu zabiera się do pracy z niezwykłym zaangażowaniem. Jego zapał potęguje to, że wreszcie czuje się ważny, dostaje do dyspozycji samochód i komórkę. Ma jednak dość niekonwencjonalne metody śledztwa oraz dar do zadawania niewygodnych i niespodziewanych pytań, które wywołują konsternację. Na przykład: ile razy dziewczyna została zgwałcona? Swoją wiedzę detektywistyczną czerpie z powieści kryminalnych Doyle'a, Spilana, Chandlera, Gardnera i Highsmitha, w których zaczytuje się od dzieciństwa. Należy dodać, że jego idolem jest James Bond. Nie trzeba chyba mówić, że wszystko to prowadzi do zabawnych sytuacji.
Jak potoczy się śledztwo, które od początku jest dość nietypowe? Czy Jaime poradzi sobie z tą zagadką? Czy uda mu się rozwiązać sprawę i nie popaść w tarapaty? Czy rozwiązanie nie okaże się zbyt nieprawdopodobne? Tego dowiemy się po przeczytaniu tej zabawnej powieści.
"Tajny agent Jaime Bunda. Historia pewnych tajemnic" to niezwykle udany antykryminał, którego tytułowy bohater jest parodią Jamesa Bonda. Ten fajtłapowaty detektyw budzi sympatię czytelnika od pierwszych stron powieści. Warto wspomnieć, że perypetie głównego bohatera są tylko pretekstem do pokazania realiów współczesnej Angoli. Autor zgrabnie wplótł w fabułę komentarze na temat sytuacji w tym kraju. Dzięki niej poznajemy panujące tam problemy jak: korupcja, kumoterstwo, podział na grupy społeczne i terror służb specjalnych.
Pepetela zastosował 2 typy narracji: trzecioosobową (autorską), zwaną auktorialną oraz pierwszoosobową. Książka jest podzielona na 4 części, a w każdej z nich jest inny narrator. Dzięki temu zabiegowi poznajemy różne punkty widzenia. Dodatkowo autor niekiedy się ujawnia, wplatając do narracji swoje zdanie. Raz kontroluje narratorów, nakazuje im zwolnić lub przyśpieszyć opowieść, raz pozwala im na większą swobodę i wyjaśnia nam dlaczego. Jest to ciekawe rozwiązanie, które nadaje książce atrakcyjności. Powieść czyta się bardzo dobrze. Jest napisana lekkim, zabawnym językiem. Bardzo mi się spodobała i z chęcią przeczytałabym kolejną książkę tego autora. Polecam ją miłośnikom kryminałów oraz dobrego humoru.
Kim jest Jaime Bunda? Należy podkreślić, że to nie jego prawdziwe nazwisko (którego nikt nie używa, bo jest za długie). Po portugalsku bunda oznacza "pupa, dupa". Przezwisko to pochodzi od charakterystycznej budowy jego ciała: Rzeczywiście jego siedzenie było wyjątkowo wielkie. W ogóle cały był okrągły, nawet jego oczy przypominały kształt spodków, gdy namiętnie ćwiczył przed lustrem groźne miny. Przez swoją słabość do jedzenia porusza się niezwykle wolno, czym budzi powszechne zdziwienie: Maria patrzyła jak zahipnotyzowana. Nigdy nie widziała, aby młody człowiek poruszał się z takim trudem. Robił to wolnej od osiemdziesięcioletniego Pascoala, którego ciało wskutek wilgotnego klimatu Wyspy powykręcał reumatyzm.
Jaime jest wiecznym stażystą tajnej policji Luandy, miasta w Angoli. Pracę w Biurze Kryminalnym (nazywanym Bunkrem) załatwił mu wysoko postawiony kuzyn, który namówił go do zostania detektywem. Nie bez przyczyny Bunkier budzi strach wśród obywateli oraz urzędników państwowych. Jednak Jaime jest tam tylko chłopcem na posyłki bez perspektyw na awans oraz pośmiewiskiem całego wydziału. Od prawie dwóch lat siedzi w sali detektywów, obserwuje innych i czeka na polecenia..
Pewnego dnia Jaime dostaje pierwsze poważne i samodzielne zadanie do wykonania. Ma wyśledzić zabójcę 14-letniej dziewczyny. Nastolatka została zgwałcona, uduszona i prawdopodobnie wyrzucona z samochodu. Detektyw od razu zabiera się do pracy z niezwykłym zaangażowaniem. Jego zapał potęguje to, że wreszcie czuje się ważny, dostaje do dyspozycji samochód i komórkę. Ma jednak dość niekonwencjonalne metody śledztwa oraz dar do zadawania niewygodnych i niespodziewanych pytań, które wywołują konsternację. Na przykład: ile razy dziewczyna została zgwałcona? Swoją wiedzę detektywistyczną czerpie z powieści kryminalnych Doyle'a, Spilana, Chandlera, Gardnera i Highsmitha, w których zaczytuje się od dzieciństwa. Należy dodać, że jego idolem jest James Bond. Nie trzeba chyba mówić, że wszystko to prowadzi do zabawnych sytuacji.
Jak potoczy się śledztwo, które od początku jest dość nietypowe? Czy Jaime poradzi sobie z tą zagadką? Czy uda mu się rozwiązać sprawę i nie popaść w tarapaty? Czy rozwiązanie nie okaże się zbyt nieprawdopodobne? Tego dowiemy się po przeczytaniu tej zabawnej powieści.
"Tajny agent Jaime Bunda. Historia pewnych tajemnic" to niezwykle udany antykryminał, którego tytułowy bohater jest parodią Jamesa Bonda. Ten fajtłapowaty detektyw budzi sympatię czytelnika od pierwszych stron powieści. Warto wspomnieć, że perypetie głównego bohatera są tylko pretekstem do pokazania realiów współczesnej Angoli. Autor zgrabnie wplótł w fabułę komentarze na temat sytuacji w tym kraju. Dzięki niej poznajemy panujące tam problemy jak: korupcja, kumoterstwo, podział na grupy społeczne i terror służb specjalnych.
Pepetela zastosował 2 typy narracji: trzecioosobową (autorską), zwaną auktorialną oraz pierwszoosobową. Książka jest podzielona na 4 części, a w każdej z nich jest inny narrator. Dzięki temu zabiegowi poznajemy różne punkty widzenia. Dodatkowo autor niekiedy się ujawnia, wplatając do narracji swoje zdanie. Raz kontroluje narratorów, nakazuje im zwolnić lub przyśpieszyć opowieść, raz pozwala im na większą swobodę i wyjaśnia nam dlaczego. Jest to ciekawe rozwiązanie, które nadaje książce atrakcyjności. Powieść czyta się bardzo dobrze. Jest napisana lekkim, zabawnym językiem. Bardzo mi się spodobała i z chęcią przeczytałabym kolejną książkę tego autora. Polecam ją miłośnikom kryminałów oraz dobrego humoru.
Pepetela [właściwie Artus Carlos Maurício Pestana dos Santos] (ur. 1941) to angolski pisarz, który dopiero debiutuje w Polsce, właśnie książką "Tajny agent Jaime Bunda". Dotychczas ukazała się ona w 8 krajach i w każdym z nich podbiła serca czytelników. Pepetela dużą część twórczości poświęcił historii politycznej Angoli XX wieku. W 1997 roku otrzymał on najbardziej prestiżową Nagrodę Camõesa (przyznawaną autorom literatury portugalskojęzycznej na świecie).
Autor: Pepetela
Tytuł: "Tajny agent Jaime Bunda"
Ilość stron: 324
Oprawa: miękka
Książka zgłoszona do wyzwania Historia z trupem
Hmm.... antykryminału to ja jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńTo trzeba spróbować - jest zabawnie ;)
UsuńCiekawią mnie te niekonwencjonalne metody (anty) detektywa tajnej policji, jak mi wpadnie w ręce to czemu nie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wpadnie Ci w ręce :)
UsuńTrzeba przyznać, że mnie mocno zaciekawiłaś. Chyba chętnie bym przeczytała coś lekkiego i zabawnego :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Myślę, że mogłaby Ci się spodobać :)
UsuńTa okładka... hm... ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńOkładka zabawna. Może się skusisz? ;)
UsuńJames'a Bonda bardzo lubię, więc chętnie przeczytam. Liczę, że humor okaże się taki jaki lubię;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że książka trafi w Twój gust :)
UsuńNajstraszniejsze jest to, że takich grubych, niezdarnych detektywów jest pewnie więcej, niż tych w stylu Jamesa Bonda :D Fajna książeczka - przypomina mi trochę przygody Frosta od Wingfielda.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Niestety nikt nie rodzi się detektywem. Natomiast wielu ludzi chciałoby nimi być, a nie mają predyspozycji. Nie czytałam przygód Frosta, muszę to zmienić ;)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale z chęcią bym przeczytała, wydaje się być fajna :D zwłaszcza, że przy okazji można dowiedzieć się czegoś o Angoli ;)edukacja + zabawa to lubię ;D mam tylko nadzieję, że humor powieści trafi w mój humor ;)
OdpowiedzUsuńByć może trafi, jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz ;)
Usuń