Jak to możliwe, by przez 30 lat jeden człowiek mógł udawać kuzyna angielskiej królowej i spadkobiercę rodu Rockefellerów, nie budząc przy tym podejrzeń? Czy żona może nie wiedzieć, kim naprawdę jest najbliższa jej osoba? Na te pytania odpowiada książka "Dziwny przypadek Rockefellera" Marka Seala.
"Dziwny przypadek Rockefellera" stanowi autentyczną, choć niewiarygodną, historię najsłynniejszego seryjnego oszusta znanego powszechnie jako Clark Rockefeller. Urodził się jako Christian Gerhartsreiter w niewielkiej miejscowości Bergen w Niemczech. Jednak już jako młody chłopiec czuł się kimś lepszym od innych i chciał się wyrwać z prowincji. Był przy tym nieznośny i rozpieszczony, a także lekceważył innych. Uważał, że wszystko mu się należy i zasługuje na wyższy poziom życia, który zagwarantuje mu wyjazd do Stanów Zjednoczonych...
Jak podają jego dawni koledzy ze szkoły: Musiał wyglądać szpanersko. Musiał się wyróżniać. (...) Chodził do szkoły w garniturze. Nie w stroju bawarskim, tylko w garniturze, jak tutaj ludzie noszą tylko do kościoła w niedzielę lub na ślub. (...) Zawsze starał się zaimponować wszystkim w klasie. Był bardzo inteligentny. Czytał dużo klasyków. Kiedy mieliśmy jedenaście, dwanaście lat, przytaczał nam zupełnie niewiarygodne cytaty. Za swój cel wyznaczył sobie ucieczkę. Christian mówił nam: "Bawaria to jeden wielki szajs. Jeśli ktoś chce mieć lepsze życie, musi wyjechać do Ameryki".
Jego marzenie spełniło się w wieku 17 lat, gdy przyleciał do Ameryki, by rzekomo kontynuować naukę. Od tej pory zaczął wprowadzać w życie swój skomplikowany plan wejścia do elitarnych, amerykańskich salonów. Do osiągnięcia swoich celów potrzebował jedynie zielonej karty, która umożliwiłaby mu spełnienie amerykańskiego snu.
Christian przez 30 lat pobytu w Stanach przybierał różne tożsamości: Christopher Chichester, Christopher Crowe i najbardziej spektakularna – Clark Rockefeller. Manipulował ludźmi i wykorzystał ich do swoich celów. Miał swój schemat działania, który opanował do perfekcji. Pojawiał się znikąd w danej miejscowości czy mieście, w którym chciał się osiedlić. Znakomitymi manierami, nienagannym strojem i akcentem absolwenta najlepszych amerykańskich uczelni zjednywał sobie najbardziej zamożnych obywateli. Zaczynał od zapoznania się z mieszkańcami od regularnych wizyt w kościele. Oczarowywał tamtejsze kobiety, które jadły mu z ręki i pomagały mu wejść do społeczności. Niedługo potem stawał się jednym z nich, dzięki czemu nikt nie podważał jego wiarygodności.
Nazwisko Rockefeller dodało mu najwięcej blichtru. To ono było przepustką do świata, o którym marzył. Autentyczności dodawał mu ekstrawagancki strój spodnie khaki, błękitna koszulka Lacoste z wyszytym na sercu krokodylem i buty żeglarskie Top-Sider bez skarpetek, członkostwo w prestiżowych, prywatnych klubach, kolekcja dzieł sztuki za blisko miliard dolarów. Mimo iż arystokratycznych manier nauczył się z telewizyjnego serialu, jego metody działania były niezawodne w każdym miejscu. Warto podkreślić, że bardzo dokładnie wybierał swoje ofiary, najczęściej spośród bogatych obywateli, którzy byli bardziej podatni na wszystko, co mówił. Wierzyli w jego ogromne bogactwo, słynnych krewnych czy interesy, które miały mu przynieść milionowe zyski. Najzabawniejsze jest to, że inspiracją do knucia intryg stały się dla niego stare filmy noir. A mimo to zawsze mu się udawało.
Choć oszukał setki osób, największą krzywdę wyrządził swojej byłej żonie Sandrze Boss. Przez piętnaście lat żyła z kimś, kogo tak naprawdę nie znała. Już sama ceremonia ślubna była niecodzienna, ale i to nie wzbudziło jej podejrzeń. Nie chciała, czy nie potrafiła dostrzec, że coś jest nie tak? Być może ją także zaślepiło jego nazwisko? Szkoda także ich córeczki Reigh, która miała pełne niezbyt miłych przeżyć dzieciństwo. Paradoksalnie to ona była jedyną osobą łączącą go z rzeczywistością i którą naprawdę kochał.
Książka jest wciągająca, niczym powieść sensacyjna. Trudno się od niej oderwać. Opisywane w niej wydarzenia były tak niewiarygodne, że czasem zastanawiałam się, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę. Jego historia przypominała filmy o panu Rippleyu czy Nikodemie Dyzmie. Ale podobno życie pisze najlepsze scenariusze.
Mark Seal jest reporterem, który w niezwykle rzetelny sposób spisał burzliwą biografię najdłuższego oszusta w dziejach. W tym celu odwiedził rodzinny dom Clarka w Niemczech oraz wszystkie miasta w Stanach Zjednoczonych, w których przebywał ten słynny hochsztapler do czasu aresztowania. Seal podczas swojego dziennikarskiego śledztwa rozmawiał z prawie dwustoma osobami, które poznały tego patologicznego kłamcę. Wiele faktów zaczerpnął także z raportów policyjnych, protokołów sądowych oraz relacji telewizyjnych i prasowych. Trzeba przyznać, że jego relacja o Rockefellerze jest wstrząsająca i skłania do refleksji. Powstaje pytanie, czy to on był tak genialny czy ludzie tak łatwowierni?
"Dziwny przypadek Rockefellera" stanowi autentyczną, choć niewiarygodną, historię najsłynniejszego seryjnego oszusta znanego powszechnie jako Clark Rockefeller. Urodził się jako Christian Gerhartsreiter w niewielkiej miejscowości Bergen w Niemczech. Jednak już jako młody chłopiec czuł się kimś lepszym od innych i chciał się wyrwać z prowincji. Był przy tym nieznośny i rozpieszczony, a także lekceważył innych. Uważał, że wszystko mu się należy i zasługuje na wyższy poziom życia, który zagwarantuje mu wyjazd do Stanów Zjednoczonych...
Jak podają jego dawni koledzy ze szkoły: Musiał wyglądać szpanersko. Musiał się wyróżniać. (...) Chodził do szkoły w garniturze. Nie w stroju bawarskim, tylko w garniturze, jak tutaj ludzie noszą tylko do kościoła w niedzielę lub na ślub. (...) Zawsze starał się zaimponować wszystkim w klasie. Był bardzo inteligentny. Czytał dużo klasyków. Kiedy mieliśmy jedenaście, dwanaście lat, przytaczał nam zupełnie niewiarygodne cytaty. Za swój cel wyznaczył sobie ucieczkę. Christian mówił nam: "Bawaria to jeden wielki szajs. Jeśli ktoś chce mieć lepsze życie, musi wyjechać do Ameryki".
Jego marzenie spełniło się w wieku 17 lat, gdy przyleciał do Ameryki, by rzekomo kontynuować naukę. Od tej pory zaczął wprowadzać w życie swój skomplikowany plan wejścia do elitarnych, amerykańskich salonów. Do osiągnięcia swoich celów potrzebował jedynie zielonej karty, która umożliwiłaby mu spełnienie amerykańskiego snu.
Christian przez 30 lat pobytu w Stanach przybierał różne tożsamości: Christopher Chichester, Christopher Crowe i najbardziej spektakularna – Clark Rockefeller. Manipulował ludźmi i wykorzystał ich do swoich celów. Miał swój schemat działania, który opanował do perfekcji. Pojawiał się znikąd w danej miejscowości czy mieście, w którym chciał się osiedlić. Znakomitymi manierami, nienagannym strojem i akcentem absolwenta najlepszych amerykańskich uczelni zjednywał sobie najbardziej zamożnych obywateli. Zaczynał od zapoznania się z mieszkańcami od regularnych wizyt w kościele. Oczarowywał tamtejsze kobiety, które jadły mu z ręki i pomagały mu wejść do społeczności. Niedługo potem stawał się jednym z nich, dzięki czemu nikt nie podważał jego wiarygodności.
Nazwisko Rockefeller dodało mu najwięcej blichtru. To ono było przepustką do świata, o którym marzył. Autentyczności dodawał mu ekstrawagancki strój spodnie khaki, błękitna koszulka Lacoste z wyszytym na sercu krokodylem i buty żeglarskie Top-Sider bez skarpetek, członkostwo w prestiżowych, prywatnych klubach, kolekcja dzieł sztuki za blisko miliard dolarów. Mimo iż arystokratycznych manier nauczył się z telewizyjnego serialu, jego metody działania były niezawodne w każdym miejscu. Warto podkreślić, że bardzo dokładnie wybierał swoje ofiary, najczęściej spośród bogatych obywateli, którzy byli bardziej podatni na wszystko, co mówił. Wierzyli w jego ogromne bogactwo, słynnych krewnych czy interesy, które miały mu przynieść milionowe zyski. Najzabawniejsze jest to, że inspiracją do knucia intryg stały się dla niego stare filmy noir. A mimo to zawsze mu się udawało.
Choć oszukał setki osób, największą krzywdę wyrządził swojej byłej żonie Sandrze Boss. Przez piętnaście lat żyła z kimś, kogo tak naprawdę nie znała. Już sama ceremonia ślubna była niecodzienna, ale i to nie wzbudziło jej podejrzeń. Nie chciała, czy nie potrafiła dostrzec, że coś jest nie tak? Być może ją także zaślepiło jego nazwisko? Szkoda także ich córeczki Reigh, która miała pełne niezbyt miłych przeżyć dzieciństwo. Paradoksalnie to ona była jedyną osobą łączącą go z rzeczywistością i którą naprawdę kochał.
Książka jest wciągająca, niczym powieść sensacyjna. Trudno się od niej oderwać. Opisywane w niej wydarzenia były tak niewiarygodne, że czasem zastanawiałam się, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę. Jego historia przypominała filmy o panu Rippleyu czy Nikodemie Dyzmie. Ale podobno życie pisze najlepsze scenariusze.
Mark Seal jest reporterem, który w niezwykle rzetelny sposób spisał burzliwą biografię najdłuższego oszusta w dziejach. W tym celu odwiedził rodzinny dom Clarka w Niemczech oraz wszystkie miasta w Stanach Zjednoczonych, w których przebywał ten słynny hochsztapler do czasu aresztowania. Seal podczas swojego dziennikarskiego śledztwa rozmawiał z prawie dwustoma osobami, które poznały tego patologicznego kłamcę. Wiele faktów zaczerpnął także z raportów policyjnych, protokołów sądowych oraz relacji telewizyjnych i prasowych. Trzeba przyznać, że jego relacja o Rockefellerze jest wstrząsająca i skłania do refleksji. Powstaje pytanie, czy to on był tak genialny czy ludzie tak łatwowierni?
Autor: Mark Seal
Tytuł: "Dziwny przypadek Rockefellera"
Ilość stron: 464
Oprawa: miękka
trzeba zgłosić tego bloga do wyszukiwarek google,jest dobry.
OdpowiedzUsuńJa prowadze http://www.dzisiajprzeczytaj.blogspot.com
Zgłosiłam i czekam ;)
OdpowiedzUsuń