Powieść Carin Gerhardsen "Domek z piernika" należy do nowego cyklu o policjantach z Hammarby. Książka wyróżnia się wśród mrocznych skandynawskich kryminałów nie tylko okładką...
Debiuty, szczególnie te literackie, nigdy nie są łatwe. Obecnie książki pisze każdy i rynek zalewa fala mniej lub bardziej udanych pozycji. Krytycy tylko czyhają, by wynaleźć choćby najmniejszy błąd początkującego autora i go zaszufladkować. Tym trudniejszy start ma Carin Gerhardsen, która postanowiła podnieść poprzeczkę i napisać powieść kryminalną, do tego dość niekonwencjonalną. I choć jest z zawodu matematykiem, nie przeszkadzało jej to w stworzeniu misternej intrygi, która jest domeną udanego kryminału. Ale po kolei...
W środkowej Szwecji dochodzi do serii brutalnych morderstw. Pierwszą ofiarą pada 44-letni mężczyzna, mieszkający w Sztokholmie. Jego ciało, ku swojemu przerażeniu, znajduje w swojej kuchni samotna staruszka. Sprawą zajmuje się Conny Sjöberg wraz ze swoimi kolegami z posterunku w Hammarby. Kolejne zbrodnie mają miejsce w dość krótkim czasie, lecz w oddalonych od siebie miastach. Dlatego początkowo nie łączą ze sobą tych spraw. Gdy orientują się w sytuacji, rutynowe śledztwo zamienia się w wyścig z czasem. Ale czy zdążą zapobiec kolejnym zbrodniom? I co mają ze sobą wspólnego Ci ludzie?
Powieść wyróżnia się wśród mrocznych skandynawskich kryminałów. Autorka postanowiła trochę przełamać jego konwencję. Od samego początku znamy motywy, kierujące mordercą. Kolejnym atutem książki jest to, że narracja trzecioosobowa przeplata się z pierwszoosobową. Zbrodnie przedstawione są w formie pamiętnika i zajmują osobne rozdziały. Zabieg ten pozwala wniknąć w umysł mordercy, poznać jego myśli i plany. Być może niejako go zrozumieć, jeśli to w ogóle możliwe.
Gerhardsen porusza problem okrucieństwa wśród dzieci i pokazuje do czego może doprowadzić. Thomas zalicza się do osób, obok których przechodzi się na ulicy obojętnie. Jego sposób bycia oraz nierzucający się w oczy wygląd wynikają z okrutnych doświadczeń z przedszkola. Dzieci nie szczędziły mu złośliwości i znęcały się nad nim prawie cały czas. Najlepiej opisuje to następujący fragment: Thomas, niezdolny się opierać, niezdolny krzyczeć, siedzi na mokrym, zimnym asfalcie. Nieruchomy, cichy. W milczeniu patrzy na kolegów. Niektórzy rzucają w niego kamieniami, w głowę, w twarz, w ciało. Ktoś stoi przy nim i raz za razem wali jego głową w słup latarni, ktoś inny bije go skakanką. Od razu rodzi się myśl, kto może wyrosnąć z takiego zastraszonego i maltretowanego dziecka? I czy takie dzieciństwo może wpłynąć na dalsze życie człowieka?
Dużym autem jest także to, że autorka postanowiła wykreować bohatera, który odbiega od stereotypu samotnego detektywa z przeszłością. Inspektor Conny Sjöberg ma rodzinę - kochającą żonę i piątkę dzieci. To im stara się poświęcić jak najwięcej czasu, a nie pracy (choć bardzo ją lubi). Nie gra twardziela, który nie cofnie się przed niczym. Wprost przeciwnie, jest bardzo wrażliwy.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrego kryminału. Brakowało mu może bardziej wartkiej akcji. Co więcej, czasem rodziła się myśl, by odłożyć książkę, gdyż rozwiązanie zagadki jest tak oczywiste. Jednak autorce o to chodziło, by zwieść czytelnika, który podążał podsuwanym przez nią tropem. Zakończenie jest tak nieprzewidywalne, że czytelnik łapie się na tym, że cofa się do początków książki, by znaleźć maleńką choćby zapowiedź takiego finału. Powieść polecam miłośnikom kryminałów.
Debiuty, szczególnie te literackie, nigdy nie są łatwe. Obecnie książki pisze każdy i rynek zalewa fala mniej lub bardziej udanych pozycji. Krytycy tylko czyhają, by wynaleźć choćby najmniejszy błąd początkującego autora i go zaszufladkować. Tym trudniejszy start ma Carin Gerhardsen, która postanowiła podnieść poprzeczkę i napisać powieść kryminalną, do tego dość niekonwencjonalną. I choć jest z zawodu matematykiem, nie przeszkadzało jej to w stworzeniu misternej intrygi, która jest domeną udanego kryminału. Ale po kolei...
W środkowej Szwecji dochodzi do serii brutalnych morderstw. Pierwszą ofiarą pada 44-letni mężczyzna, mieszkający w Sztokholmie. Jego ciało, ku swojemu przerażeniu, znajduje w swojej kuchni samotna staruszka. Sprawą zajmuje się Conny Sjöberg wraz ze swoimi kolegami z posterunku w Hammarby. Kolejne zbrodnie mają miejsce w dość krótkim czasie, lecz w oddalonych od siebie miastach. Dlatego początkowo nie łączą ze sobą tych spraw. Gdy orientują się w sytuacji, rutynowe śledztwo zamienia się w wyścig z czasem. Ale czy zdążą zapobiec kolejnym zbrodniom? I co mają ze sobą wspólnego Ci ludzie?
Powieść wyróżnia się wśród mrocznych skandynawskich kryminałów. Autorka postanowiła trochę przełamać jego konwencję. Od samego początku znamy motywy, kierujące mordercą. Kolejnym atutem książki jest to, że narracja trzecioosobowa przeplata się z pierwszoosobową. Zbrodnie przedstawione są w formie pamiętnika i zajmują osobne rozdziały. Zabieg ten pozwala wniknąć w umysł mordercy, poznać jego myśli i plany. Być może niejako go zrozumieć, jeśli to w ogóle możliwe.
Gerhardsen porusza problem okrucieństwa wśród dzieci i pokazuje do czego może doprowadzić. Thomas zalicza się do osób, obok których przechodzi się na ulicy obojętnie. Jego sposób bycia oraz nierzucający się w oczy wygląd wynikają z okrutnych doświadczeń z przedszkola. Dzieci nie szczędziły mu złośliwości i znęcały się nad nim prawie cały czas. Najlepiej opisuje to następujący fragment: Thomas, niezdolny się opierać, niezdolny krzyczeć, siedzi na mokrym, zimnym asfalcie. Nieruchomy, cichy. W milczeniu patrzy na kolegów. Niektórzy rzucają w niego kamieniami, w głowę, w twarz, w ciało. Ktoś stoi przy nim i raz za razem wali jego głową w słup latarni, ktoś inny bije go skakanką. Od razu rodzi się myśl, kto może wyrosnąć z takiego zastraszonego i maltretowanego dziecka? I czy takie dzieciństwo może wpłynąć na dalsze życie człowieka?
Dużym autem jest także to, że autorka postanowiła wykreować bohatera, który odbiega od stereotypu samotnego detektywa z przeszłością. Inspektor Conny Sjöberg ma rodzinę - kochającą żonę i piątkę dzieci. To im stara się poświęcić jak najwięcej czasu, a nie pracy (choć bardzo ją lubi). Nie gra twardziela, który nie cofnie się przed niczym. Wprost przeciwnie, jest bardzo wrażliwy.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak dobrego kryminału. Brakowało mu może bardziej wartkiej akcji. Co więcej, czasem rodziła się myśl, by odłożyć książkę, gdyż rozwiązanie zagadki jest tak oczywiste. Jednak autorce o to chodziło, by zwieść czytelnika, który podążał podsuwanym przez nią tropem. Zakończenie jest tak nieprzewidywalne, że czytelnik łapie się na tym, że cofa się do początków książki, by znaleźć maleńką choćby zapowiedź takiego finału. Powieść polecam miłośnikom kryminałów.
Carin Gerhardsen (ur. 1962) jest z zawodu matematykiem. Pracowała jako konsultantka IT. Warto podkreślić, że "Domek z piernika" jest jej debiutem literackim na rynku polskim i zarazem pierwszą książką z cyklu o policjantach z okręgu Hammarby. Wkrótce mają pojawić się następne, na co czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że będą równie udane.
Autor: Carin Gerhardsen
Tytuł: "Domek z piernika"
Ilość stron: 368
Oprawa: miękka
Książka zgłoszona do wyzwań:
Debiuty pisarskie
Historia z trupem
Jak ja uwielbiam kryminały! To jeden z moich ulubionych gatunków, więc gdy akurat nie czytam jakiegoś romansu czy też powieści obyczajowej, to właśnie szukam ciekawej, książkowej intrygi. Stąd też, jestem bardzo zachęcona, by sięgnąć po powyższą książkę. Muszę sobie jakoś wyhaczyć gdzieś ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Myślę, że nie powinno być z nią problemu :)
UsuńZachęciłaś mnie do tej książki. Lubię takie udane debiuty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, jest naprawdę dobra :)
Usuń